Historia wymaga pasterzy, nie rzeĹşnikĂłw.


Ten splot sprzecznych tendencji wywołuje niezdolność pacjenta do klarowne-
go przedstawienia swojego problemu, który ma istotne znaczenie dla jego egzy-
stencji. Ma nadzieję, że psychoterapeuta wyposażony jest w moce, które przyczynią
się do rozwiązania jego problemu, iż nasyci trudny do określenia głód — jeżeli
tylko zechce. Pacjent jest skłonny zastosować wszelkie dostępne środki, aby taki
cel osiągnąć, nawet używać przymusu. Takie oczekiwania na początku terapii są
słabo wyczuwane czy wręcz nieświadome, ukryte za chłodnym dystansem. Niekie-
dy takie fantazje uzewnętrzniają się w zachowaniach infantylno-obsesyjnych, w
formułowanych wobec terapeuty życzeniach. Pacjentowi brak wystarczająco roz-
winiętego, obserwującego „ja", które umożliwiłoby mu zdystansowanie się w
stosunku do tej intensywnej reakcji przeniesienia. Zamiast tego wpada on często w
trakcie szybko przebiegającej regresji w wir własnych uczuć przeniesieniowych.
U tych pacjentów treści zagrażające nie muszą pokonywać barier oporu.
Pacjenci od pierwszych spotkań mogą bez osłonek mówić o fantazjach kazirod-
czych czy tendencjach homoseksualnych. Pacjent i terapeuta mogą czuć się przy-
tłoczeni tym materiałem. Uwaga pacjenta w coraz większym stopniu przenosi się
na wewnętrzną rzeczywistość i przez to odciągana jest od jego rzeczywistych
konfliktów i związków z ludźmi na zewnątrz psychoterapii. Pacjent obsadza osobę
terapeuty zmiennymi, archaicznymi wyobrażeniami „ja" i obiektu. Psychoterapeu-
ta nawet podczas jednej sesji staje się dla niego np. dobrą, wszechmocną matką,
która uchroni go przed prześladującym otoczeniem, aby wkrótce przeistoczyć się
w ciemięzcę, który może mu zagrażać. Takie zmiany stosunku do psychoterapeuty
mogą przebiegać z sesji na sesję. Na początku jednej sesji pacjentka może mówić
do psychoterapeutki — „Dziś otworzyłaś mi drzwi od ośrodka z ironicznym
uśmiechem. Obawiam się, że mogę dostać od ciebie coś złego. Nie mam do ciebie
zaufania. Nie wiem, po co tu przychodzę". A następne spotkanie zaczynać o?
stwierdzenia: „Widziałam, jak rozmawiałaś z innymi osobami w ośrodku. Jester
o ciebie zazdrosna. Chciałabym, żebyś tylko mnie poświęcała uwagę, abym tylk
ja była dla ciebie ważna".
Przeniesienie u omawianej kategorii pacjentów jest opisywane głównie
kategoriach mechanizmu identyfikacji projekcyjnej. W tym procesie zacierają się
u pacjenta granice między terapeutą i jego własną osobą. Psychoterapeuta staje się
„ja-obiektem" pacjenta. Pacjent zaszczepia terapeucie różne części swojego „ja",
a zwłaszcza „złego ja". Nie może on uwolnić się od tych wyprojektowanych części,
a przede wszystkim swojej wrogości. Jest więc mocno zainteresowany kontrolo-
4 Ten wątek podjęty jest także w rozdziale VIII.
150
waniem psychoterapeuty w sposób bezlitosny i totalny. Równolegle do tego rodzaju
identyfikacji projekcyjnej terapeuta przejmuje w wyobrażeniach pacjenta rolę jego
rodzica. Takiemu przeniesieniu brakuje typowego dla neurotyków „jak gdyby".
Pacjenci z zaburzeniami głębszymi niż neurotyczne nie reagują na psychoterapeutę
w sposób, jak gdyby miał on właściwości ojca czy matki, lecz jakby naprawdę był
on tym rodzicem. Przejścia od takiego subiektywnego przeżywania do całkowitego
odrzucenia terapeuty są płynne. To jest również powodem, dla którego u tych
pacjentów łatwo rozwija się raczej psychoza przeniesieniowa niż nerwica przenie-
sieniowa typowa dla neurotyków. Ta psychoza ogranicza się zwykle do relacji
terapeutycznej, nie zakłóca więc funkcjonowania pacjenta w rzeczywistości na
zewnątrz psychoterapii. Ten przejściowy zanik badania rzeczywistości podczas
sesji może być przezwyciężony, gdy terapeuta przejmuje w zastępstwie jakby
obezwładnione funkcje „ja" pacjenta.
Z procesem przeniesienia u omawianej kategorii pacjentów ściśle związane są
lęki przed destrukcyjnością własnych uczuć — zarówno miłości, jak i nienawiści.
Pacjenci mają doświadczenia, że ich miłość i nienawiść do jednego z rodziców były
niebezpieczne, niszczące i „złe". Ujawniając „złe" emocje, mogą brać pod uwagę
to, na ile będą one dla innych niszczące. Dla przykładu, w grupie terapeutycznej
pacjent z głębszymi zaburzeniami może kierować negatywne informacje wyłącznie
do psychoterapeuty z komentarzem: „Wiem, że jesteś najsilniejszy w grupie, więc
poradzisz sobie z tym, co ci powiedziałem". Lęk pacjenta ma również źródło w
przepuszczalności granic jego „ja". Pacjent obawia się ingerencji terapeuty, która
mogłaby doprowadzić do utraty własnej tożsamości. Boi się bliskości z terapeutą. Z
powodu głodu obiektu ma jednocześnie tendencję do identyfikacji z psychoterapeu-
tą. Lęk przed uzależnieniem się od terapeuty może być równie intensywny, jak obawa
przed jego utratą. Te sprzeczne tendencje mogą na długi czas paraliżować postęp w
psychoterapii. Jeżeli przypada terapeucie rola dobrego obiektu symbiotycznego,
wówczas staje się on źródłem życia pacjenta, którego wyschnięcie w fantazji
pacjenta oznaczałoby jego psychiczną i fizyczną zagładę. Z tego powodu pacjent
obawia się zmiany, zaakceptowania własnej separacji, zwłaszcza od terapeuty.

Podstrony