Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Jego robocia twarz nie zdradza�a ciekawo�ci, cho� mo�na j� by�o dostrzec w s�owach.
� Co si� tu dzia�o podczas mojej nieobecno�ci? � spyta�.
Powr�t na statek stanowi� swego rodzaju rozczarowanie. Teraz, gdy znikn�� ju� szale�czy strach i gwa�towna konieczno�� dzia�ania, Gladia czu�a, �e jest zgrzana i z�a. D.G. z trudem ku�tyka� i cz�ciowo z tego powodu, a cz�ciowo za spraw� dw�ch solaria�skich robot�w, nadal taszcz�cych ci�kie urz�dzenie i wlok�cych si� w �limaczym tempie z tym tajemniczym brzemieniem, poruszali si� do�� wolno. D.G. zerkn�� na nie przez rami�.
� Teraz, kiedy nadzorczyni zosta�a wy��czona z gry, s�uchaj� tak�e moich rozkaz�w.
� Czemu pod koniec nie pobieg� pan na statek i nie sprowadzi� pomocy? � wycedzi�a Gladia przez zaci�ni�te z�by.
� C� � odpar� D.G., staraj�c si� m�wi� z dawn� lekko�ci�. Wysz�oby mu to znacznie lepiej, gdyby nie by� taki zm�czony � skoro pani odm�wi�a porzucenia Daneela, nie chcia�em odegra� roli tch�rza.
� G�upcze! Ja by�am bezpieczna. Nic by mi nie zrobi�a.
� Z przykro�ci� musz� pani zaprzeczy�, ale s�dz�, �e mog�aby si� do tego posun�� � wtr�ci� Daneel � zw�aszcza �e potrzeba zniszczenia mojej osoby stawa�a si� coraz silniejsza.
Gladia natychmiast zaatakowa�a go w�ciekle:
� Zachowa�e� si� szczeg�lnie sprytnie, odpychaj�c mnie od siebie. Czy�by� chcia�, aby ci� zniszczy�a?
� Owszem, gdy� w przeciwnym razie mog�aby skrzywdzi� pani�. Niepowodzenie, wywo�ane ograniczeniami narzuconymi przez ludzki wygl�d nadzorczyni udowodni�o, �e moja u�yteczno�� dla pani jest niewystarczaj�ca.
� Nawet je�li masz racj�, i tak, skoro uzna�a, �e jestem cz�owiekiem, zawaha�aby si� przed strzeleniem do mnie, a ty mia�by� wtedy czas, aby odebra� jej blaster.
� Nie mog�em zaryzykowa� pani �ycia, licz�c na co� tak niewymiernego jak jej wahanie � odpar� Daneel.
� Pan � natomiast � Gladia, ignoruj�c ca�kowicie jego s�owa zwr�ci�a si� do D.G. � w og�le nie powinien by� zabiera� ze sob� broni.
Kapitan zmarszczy� brwi.
� Uwzgl�dniam to, i� znalaz�a si� pani o w�os od �mierci. Roboty nie maj� nic przeciw temu, a ja w pewnym stopniu przywyk�em do niebezpiecze�stwa. Dla pani jednak by�o to zupe�nie nowe do�wiadczenie i dlatego chyba zachowuje si� pani jak dziecko. Tote� wybaczam � cz�ciowo. Prosz� jednak pos�ucha�. Nie mog�em przewidzie�, �e kto� z tak� �atwo�ci� zdo�a odebra� mi blaster. Nawet gdybym go nie mia�, nadzorczyni r�wnie szybko i skutecznie mog�aby wyko�czy� mnie go�ymi r�kami. Je�li za� idzie o wcze�niejszy zarzut, to nie by�o sensu, abym ucieka� na statek. Nie potrafi�bym prze�cign�� blastera. Mo�e si� pani z�o�ci�, ale nie chc� d�u�ej dyskutowa� na ten temat.
Gladia przenios�a wzrok z D.G. na Daneela i z powrotem, po czym stwierdzi�a cicho:
� Chyba istotnie zachowuj� si� niem�drze. Doskonale. Dajmy temu spok�j.
Po chwili dotarli na miejsce. Na ich widok ze statku wysypa�a si� gromada cz�onk�w za�ogi. Gladia zauwa�y�a, �e wszyscy byli uzbrojeni.
D.G. wezwa� gestem swego pierwszego oficera.
� Oser, czy widzisz przedmiot, kt�ry trzymaj� te roboty?
� Tak jest.
� Ka� im wnie�� go na pok�ad i umie�ci� w zabezpieczonej �adowni. Niech go tam zostawi�. Nast�pnie zaryglujesz drzwi i pozostan� one zamkni�te do ko�ca lotu. � Rozejrza� si� doko�a. � Aha, Oser, kiedy ju� to za�atwisz, zaczynamy przygotowania do startu.
� Kapitanie, czy zatrzymamy tak�e te roboty?
� Nie. S� zbyt proste, by mia�y wi�ksz� warto��, a w zaistnia�ych okoliczno�ciach ich zabranie mog�oby mie� niepo��dany skutek. Urz�dzenie, kt�re dostarczy�y, jest znacznie cenniejsze.
Giskard obserwowa�, jak tragarze wolno i bardzo ostro�nie wnosz� na pok�ad tajemniczy przedmiot.
� Kapitanie � odezwa� si� � zgaduj�, �e to niebezpieczne urz�dzenie.
� Ja r�wnie� tak s�dz� � odpar� D.G. � Podejrzewam, �e statek zosta�by zniszczony nied�ugo po nas.
� T� rzecz�? � spyta�a Gladia. � Co to w�a�ciwie jest?

Podstrony