Był tam reżyser filmowy, pianista, a także młody student jakiegoś uniwersytetu. Mówili o polityce, zamieszkach w Ameryce i o wojnie, która zdawała się trwać bez końca. Rozmawiali o niczym. Nagle reżyser rzekł "Dla nas, ludzi starszego pokolenia, nie ma w nadchodzącym, współczesnym świecie miejsca. Znany autor przemawiał niedawno na uniwersytecie, a słuchacze go zmiażdżyli, rozłożyli na obie łopatki. To, co mówił, nijak nie miało się do tego, czego studenci oczekiwali, o czym myśleli, czego się domagali. On głosił swoje poglądy, prezentował swój sposób życia, podkreślał ważność własnej osoby, a oni na to zupełnie nie zważali. Znam go i wiem, co czuł. Zupełnie się pogubił, choć się do tego nie przyznał. Pragnął, by młodsze pokolenie go zaakceptowało, oni zaś nie uznali jego szacownego, tradycyjnego sposobu życia, choć przecież w swoich książkach pisał o zorganizowanej zmianie... Sam widzę- ciągnął reżyser - że nie ma żadnej więzi ani kontaktu między mną a kimś z młodszego pokolenia. Czuję, że jesteśmy hipokrytami".
Powiedział to człowiek, który ma w dorobku wiele znanych filmów awangardowych. Mówił to bez goryczy. Po prostu stwierdzał fakt, uśmiechając się i wzruszając przy tym ramionami. Szczególnie rozczulająca była jego szczerość wraz z towarzyszącą jej zwykle domieszką pokory.
Młody pianista porzucił dobrze zapowiadającą się karierę, sądził bowiem, że cały ten świat impresariów, koncertów, publiczności i związanych z tym pieniędzy to pełne splendoru oszustwo. On sam pragnął wieść życie inne, religijne.
"To samo dzieje się na całym świecie - powiedział. - Wróciłem właśnie z Indii. Tam przepaść między przeszłością a teraźniejszością jest chyba jeszcze większa. Tradycja w tym kraju ma niesłychane znaczenie, a przeszłość jest bardzo żywotna i zapewne w końcu wchłonie także młodsze pokolenie. Mam jednak nadzieję, że znajdzie się paru takich, którzy oprą się tradycji i zapoczątkują nowy proces. Zauważyłem też, gdyż sporo podróżowałem -mówił dalej pianista - że młodsi ludzie (a ja jestem w porównaniu z nimi stary) coraz bardziej wyłamują się z ustalonego porządku. Być może zagubili się w świecie narkotyków i wschodniego mistycyzmu, ale to oni niosą z sobą obietnicę, nową żywotność. Odrzucają Kościół, opasłych księży, rozbudowaną hierarchię religijnego świata. Nie chcą mieć nic wspólnego z polityką i wojnami. Być może z nich wyłoni się zarodek tego, co nowe".
Student cały czas milczał, jadł spaghetti i wyglądał przez okno; ale też przysłuchiwał się rozmowie. Był dość wstydliwy i choć nie lubił nauki, poszedł na uniwersytet i słuchał profesorów, którzy nie potrafili go należycie uczyć. Bardzo wiele czytał; lubił zarówno literaturę angielską, jak i rodzimą, opowiadał o tym przy innych okazjach.
"Choć mam dopiero dwadzieścia lat, to już, w porównaniu z piętnastolatkami, jestem stary - oznajmił. - Ich mózgi pracują szybciej, są bystrzejsi, widzą jaśniej i prędzej ode mnie pojmują, o co chodzi. Wiedzą chyba o wiele więcej, w porównaniu z nimi czuję się stary. A jednak całkiem zgadzam się z tym, co dotąd powiedziano. Czujecie się hipokrytami, mówicie jedno, a robicie drugie. Można to zrozumieć w przypadku polityków i księży, zdumiewa mnie jednak, dlaczego inni przyłączają się do tego świata hipokryzji? Wasza moralność cuchnie; wy chcecie wojen. Jeśli o nas chodzi, to nie czujemy nienawiści do Murzynów, do ludzi czerwonych czy żółtych. Utrzymujemy z nimi przyjazne kontakty. Wiem to, ponieważ wśród nich przebywałem. Ale wy, ludzie starszego pokolenia, stworzyliście świat rasowych podziałów i wojen, który nam jest obcy. Dlatego buntujemy się. Cóż, kiedy nasza rewolta z kolei staje się modna i nawet różni politycy ciągną z niej własne korzyści, wskutek czego nasz pierwotny sprzeciw gdzieś ginie. Być może my też kiedyś staniemy się szacownymi, moralnymi obywatelami. Ale teraz wasza moralność budzi w nas wstręt, a własnej moralności nie mamy".
Przez minutę lub dwie panowała cisza; eukaliptus stal bez ruchu, jakby słuchając słów wypowiadanych przy stole. Kos odfrunął, wróble również.
Powiedzieliśmy: Brawo! Macie całkowitą rację. Odrzucać wszelką moralność, znaczy być moralnym, albowiem uznana moralność jest moralnością szacowności, a - obawiam się - wszyscy łakniemy szacunku, czyli inaczej mówiąc - pragniemy być uznani za dobrych obywateli w zepsutym społeczeństwie. Opinia szacowności przynosi ogromne korzyści, zapewnia dobrą pracę i stały dochód. Powszechnie uznana moralność chciwości, zazdrości, nienawiści jest sposobem życia ludzi statecznych.