- Martwiłam się, że nie jest dość długa.
Powiedziała to w taki sposób i patrząc tak lubieżnie, że mięśnie jego pachwin drgnęły.
- O Boże - jęknął. - Jeśli chcesz, żebym za wcześnie skończył, to jesteś na dobrej drodze.
Pochyliła się ku niemu, chwyciła ustami jego dolną wargę, pociągnęła leciutko, a potem puściła powoli.
- Jeśli tak się stanie, znajdę sposób, żebyś to odpokutował.
Przytrzymując jej głowę, pocałował ją i spojrzał w oczy.
- Co powiesz, jeśli obiecam przez godzinę czcić twoje ciało w taki sposób, jaki zechcesz, żeby ci to wynagrodzić?
- Może być. - Uśmiechnęła się.
Kiedy poczuł jej ciepło, zaczął zamykać oczy, ale zmusił się do ich otworzenia. Nie chciał przegapić tego widoku: twarzy Christine, kiedy będzie się w niej powoli zanurzał, kiedy będzie go brała w siebie centymetr po centymetrze. Zmarszczyła lekko brwi i zatrzymała się. O Boże, była taka ściśnięta. Ogarnęła go panika. Nie chciał jej skrzywdzić, a w tej pozycji wchodził głęboko. Ale dawał jej kontrolę, na której najwidoczniej jej zależało. Uniosła się i opadła znowu, za każdym razem biorąc go coraz bardziej.
Alec, obawiając się, że umrze, jeśli Christine nie weźmie go całego, sięgnął dłonią, żeby ją popieścić kciukiem - w końcu miała go całkiem w sobie, w całej krasie. Odchyliła głowę i jęknęła, jakby właśnie przełknęła wyjątkowy smakołyk. Patrzył na nią zachwycony widokiem - nie tylko jej fizycznym pięknem, ale nieskrępowaną seksualnością. Nie krygowała się, była pełna zapału do zabawy. Wszystko w niej go pociągało, sprawiało, że jej pragnął.
Coś w nim wskoczyło na właściwie miejsce, jakby klucz wykonał ostatni obrót w zamku. To się działo od ich pierwszego spotkania. Kiedy znowu pochyliła głowę do przodu, otworzyła oczy i uśmiechnęła się do niego, wiedział, zrozumiał to błyskawicznie. W jednej chwili stało się to całkiem jasne - zakochał się.
To było to. To była ona. Znalazł kobietę, z którą chciał spędzić resztę życia.
Wstrząśnięty tą myślą zamarł, podczas gdy ona się poruszała. Jego myśli rozpierzchły się, ale ciało wiedziało, co się dzieje. Stwardniał jeszcze bardziej, kiedy prowadziła ich oboje ku rozkoszy. Radość wypełniła jego umyśl, gdy ciało było bliskie wybuchu.
- Wyglądasz na bardzo szczęśliwego - powiedziała, co sprawiło, że jeszcze szerzej się uśmiechnął.
- Mmm - zamruczał, zastanawiając się, jak by zareagowała, gdyby jej powiedział. - Chodź tu - rzucił zamiast wyznania.
Posłusznie pochyliła się, aby go pocałować. Wsunął ręce w jej włosy, trzymając jej głowę, gdy go całowała, wlewając w nią każdą drobinę tego szalonego czucia, które go wypełniało, zamieniając je w pieszczoty warg i języka. Serce biło mu jak szalone, kiedy przyspieszyła i wygięła się w łuk, łapiąc oddech. Przesunął ręce na tył jej pleców, pieszcząc i zachęcając. Kiedy zaczęła dochodzić, mocno ścisnął jej pośladki. Jej westchnienie rozkoszy sprawiło, że on też doszedł. Wyrywając się z dziwnego paraliżu, zgiął się w przód, wbijając się coraz głębiej, a wstrząsające wyzwolenie było potężniejsze od wszystkiego, czego kiedykolwiek doświadczył.
Kiedy zebrał myśli, zorientował się, że Christine leży na jego piersi, ciężko oddychając. Walcząc, żeby zwolnić oddech i bicie serca, objął ją i na chwilę odpłynął. Potem pocałował ją w skroń, mokrą na granicy włosów. „No więc - pomyślał, ćwicząc w myślach słowa, kiedy głaskał ją po plecach - co myślisz o wyjściu za mnie?”.
Szarpnął się nagle zaskoczony, gdy zdał sobie sprawę, że nie pomyślał tych słów. Wypowiedział je na głos!
Wstrzymując oddech, czekał na jej reakcję. Podniosła głowę i spojrzała na niego przerażona.