Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Ale... przecież rozumiesz, że nie mogę tego zrobić. Nie mogę prosić moich podwładnych o popełnienie przestępstwa, które spowodowałoby gigantyczny incydent dyplomatyczny, mogący doprowadzić do wybuchu wojny. Nie mogę tego zrobić z tysiąca
powodów. Rozumiesz to, prawda?
Wyciągnęła do niego ręce w błagalnym geście.
- Jag, to ja, Jaina. Po prostu mi zaufaj. Wszystko będzie dobrze, przyrzekam. Ale musimy wysłać do Luke’a jakąś flotę, zanim będzie za późno!
- Gdyby chodziło o mnie, Jaino, uwierzyłbym ci. Podążyłbym za tobą wszędzie, polegając
tylko na twoim słowie. A wiesz, co to dla mnie znaczy.
Przełknęła ślinę i pokiwała głową. Wiedziała. Kiedyś nadużyła jego zaufania, więc ta
deklaracja nie przyszła mu łatwo.
Drzwi się rozsunęły, Ashik wpadł do środka, chwycił za pilota i włączył monitor. Jaina i Jag już mieli zaprotestować przeciw takiemu wtargnięciu, ale szybko o tym zapomnieli, gdy zobaczyli, co się dzieje.
Na ekranie widać było znajomy kształt Świątyni Jedi. Jaina wstrzymała oddech i otworzyła szeroko oczy. Potem kamera się cofnęła, pokazując, że Świątynia jest całkowicie otoczona. Przez Mandalorian i ich pojazdy.
Jag natychmiast zauważył co najmniej pół tuzina tra’kadów, statków Mandaloriańskich
Protektorów. Powolne, silnie uzbrojone i zbudowane z beskaru, były to w istocie latające czołgi.
Teraz stały na ziemi, w różnych punktach opustoszałego placu, atakując jednak z powietrza, mogły wyrządzić znaczne szkody konstrukcji Świątyni. Wspomagało je kilka czołgów szturmowych klasy Canderous o charakterystycznej pomarańczowej barwie. Były też inne ciężkie pojazdy naziemne, a różnego typu bombowce wykonywały powolne, złowrogie przeloty nad Świątynią.
- ...jest oblężona - mówił znajomy głos Javisa Tyrra. - Oblężenie na Coruscant... Można by
pomyśleć, że przywódczyni Galaktycznego Sojuszu zabrakło pomysłów albo że postanowiła powrócić do dawnych czasów, gdy rządy sprawowano żelazną ręką.
- Szybko poszło - powiedziała wstrząśnięta Jaina.
Jag oderwał wzrok od ziarnistych holoobrazów i popatrzył na nią.
- Wiedziałaś o tym?
- Próbowałam ci powiedzieć - odparła Jaina cicho. - Daala rozmawiała z Mistrzem
Hamnerem...
- ...o rodzinach, tak, ale...
Jaina wyglądała, jakby miała zamiar walnąć pięścią w ścianę, wzięła jednak tylko głęboki oddech.
- Jag, ona oblega Świątynię. Wykorzystuje Mandalorian. Za późno na wyprowadzenie
stealthX-ów. Była za szybka, a teraz nie będzie chciała nas słuchać. Ale i tak możesz mi pomóc.
ProszÄ™.
Jag przeniósł wzrok na Mandalorian otaczających Świątynię. Rozważył jeszcze raz prośbę
Jainy. Pomyślał o Daali ujeżdżającej tę guarlarę w nadziei na przechwycenie dwójki Jedi. Pomyślał
o zamachu na niego i na Solo. Zamachu, za którym, jak podejrzewali, stała Daala.
Podejrzewali...
Ale nie wiedzieli tego na pewno.
Zamknął na chwilę oczy, po czym otworzył je i spojrzał na swoją narzeczoną.
- Porozmawiam z Daalą i spróbuję ją przekonać, żeby zakończyła oblężenie - powiedział
cicho i spokojnie. - Nic więcej nie mogę zrobić.
Jaina zastygła na długą chwilę. Gdy wreszcie przemówiła, jej głos był przytłumiony i
dziwnie Å‚agodny.
- Nie powinnam cię o to prosić. Nie powinnam prosić, żebyś zrobił coś wbrew sobie, a
jednak się na to zdobyłam.
- Jaino, na pewno znajdzie siÄ™ jakiÅ›...
- To się nie uda, Jag. Choćbyśmy nie wiem jak się starali. Nasze obowiązki zawsze będą ze sobą kolidować. Muszę to zrobić... tak samo, jak ty musisz odmówić mi pomocy. Przykro mi.
Powoli zdjęła pierścionek zaręczynowy i z zaskakującą delikatnością położyła go na biurku.
W oczach miała łzy, ale bez wahania wstała i wyszła.
Mógł ją zawołać. Mógł przeprosić i zaproponować, że potajemnie zrobi dla niej wszystko, czego chciała. Ona rzuciłaby mu się w ramiona, objęła mocno i znów wszystko byłoby między nimi dobrze.

Podstrony