I słyszałem głos ojca, niezadowolonego z jej wyboru, dziwiącego się kobiecie, z którą dzielił życie i która nigdy nie przestała go zaskakiwać.
— Nie wczesny Sinatra, kobieto! Nie te jego landrynkowe, przesÅ‚odzone kawaÅ‚ki, które nagrywaÅ‚ w Columbii! JeÅ›li to musi już być Sinatra, dlaczego nie wybraÅ‚aÅ› jakiejÅ› piosenki z albumów nagranych dla Capitolu w latach pięćdziesiÄ…tych — One For My Baby, Angel Eyes, In the Small Hours of the Morning — dlaczego nie wybraÅ‚aÅ› któregoÅ› z jego wielkich klubowych przebojów? A swojÄ… drogÄ…, co ci siÄ™ nie podoba w Deanie Martinie? Zawsze bardziej lubiÅ‚em starego Dino.
To prawda. Ulubieńcem ojca był Dean Martin. Sinatra, mimo że bardzo go lubił, był dla niego nieco zbyt sentymentalny.
0 wiele bardziej cenił męski twardy ton Deana Martina. Ale oczywiście piosenki nie wybrał ojciec. I nie opowiadała o tym, jak on sam siebie widział. Mówiła o tym, jak widziała go, znała i kochała moja matka.
JesteÅ› urocza!
Gdy uśmiechasz się tak ciepło,
Gdy masz taki miękki policzek,
Nie zostało mi nic innego
Jak kochać cię
TakÄ…, jaka jesteÅ› dziÅ› w nocy.
Pracownicy zakÅ‚adu pogrzebowego wynieÅ›li trumnÄ™ ojca z koÅ›cioÅ‚a — ostrożnie, ostrożnie — i znieczuleni rytuaÅ‚em Å›mierci ruszyliÅ›my na cmentarz, do ostatniego grobu na opadajÄ…cym zboczu.
Dół wykopano na końcu długiego rzędu. Któregoś dnia, po wielu kolejnych pogrzebach, kiedy otoczy go las innych nagrobków, niełatwo będzie odnaleźć miejsce wiecznego spoczynku mojego ojca. Ale dzisiaj nie musieliśmy się o to martwić. Dzisiaj mój ojciec był w tym miejscu ostatnim przybyszem. Dzisiaj odnalezienie jego grobu nie sprawiało żadnego problemu.
Obok staÅ‚ biaÅ‚y i nowy nagrobek, z bÅ‚yszczÄ…cymi czarnymi literami epitafium na górnej poÅ‚owie i pozostawionym niżej miejscem na drugÄ… inskrypcjÄ™ — inskrypcjÄ™, która miaÅ‚a kiedyÅ› zostać wyryta dla jego żony, mojej matki, babci Pata.
PATRICK WILLIAM ROBERT SILVER, odznaczony Medalem za Wzorową Służbę. Nazwisko pochodziło z czasów, gdy rodziny dawały dzieciom tyle imion, ile tylko mogły zapamiętać, tyle imion, ile zdołały nosić. Poniżej znajdowały się daty urodzenia i śmierci oraz napis UKOCHANY MAŻ, OJCIEC I DZIADEK.
Znowu zaczÄ…Å‚ przemawiać pastor — proch niechaj siÄ™ w proch obróci, wejdźcie, dziatki, do królestwa Bożego, które czeka na was od poczÄ…tku Å›wiata — lecz ja sÅ‚yszaÅ‚em tylko urywek jednej ze starych piosenek, piosenki proszÄ…cej kogoÅ›, żeby siÄ™ nigdy, ale to nigdy nie zmieniaÅ‚.
StaliÅ›my przy skraju otwartego grobu, naprzeciw licznego tÅ‚umu żaÅ‚obników. Niektórych z nich nie znaÅ‚em. Innych znaÅ‚em przez caÅ‚e życie. Ale ci, których znaÅ‚em, zmienili siÄ™ — w pamiÄ™ci utkwili mi rozeÅ›miani wujkowie i przystojne ciotki w Å›rednim wieku, w najlepszym okresie, kiedy mieli nowe samochody i kolorowe ciuchy, kiedy spÄ™dzali lato nad morzem, a ich dzieci dorastaÅ‚y albo już dorosÅ‚y.
Teraz ich twarze były starsze, niż kiedykolwiek spodziewałem się ujrzeć, a pewność siebie, jaka emanowała z nich, gdy mieli trzydzieści lub czterdzieści lat, dawno się ulotniła. Przybyli, żeby obejrzeć pogrzeb ojca, pierwszego z ich pokolenia, który odszedł, i ich własna śmierć wydała im się nagle bardzo realna. Opłakiwali ojca, lecz również samych siebie.
W oddali widziałem pola, po których wałęsałem się jako chłopiec, ciemno-bure w środku zimy i prostokątne niczym boiska, okolone rosochatymi, pozbawionymi liści drzewami.
Czy dzieci nadal bawiły się w tej dzikiej okolicy? Wydawało mi się to z jakiegoś powodu mało prawdopodobne. Ale pamiętałem każdy strumień, każdy błotnisty rów, każdy schowany w głębi gęstych zagajników staw, pamiętałem rolników, którzy nas stąd przepędzali, mnie i moich kolegów, dzieci z miasta, które żyły na przedmieściach.