Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Jeżeli wyrzekniesz się kobiety, wyrzekasz się miło-
ści. Porzucisz tę kobietę, ale już nie znajdziesz miłości.
CLXXVI
Powie mi ktoś, że powstaję przeciwko przedmiotom — a są przedmioty, które
człowieka ubogacają. A także przeciw zaszczytom — a są zaszczyty, od których
człowiek wzrasta. Jaka jest w tym tajemnica, skoro inne zaszczyty człowieka po-mniejszają.
Rzecz w tym, że nie ma przedmiotów, zaszczytów ani nagród samych w sobie.
Nabierają wartości w kręgu określonej kultury. Przede wszystkim stanowią część pewnych struktur i nadają im dodatkowego blasku. A kiedy człowiek tej strukturze służy, jest nimi wzbogacony. Tak jest w zespole ludzkim, jeśli jest naprawdę zespołem. Kiedy jeden z zespołu otrzyma nagrodę, wszyscy pozostali czują się bo-
gatsi. A ów, co uzyskał nagrodę, czuje dumę w imieniu całego zespołu i przychodzi do towarzyszy zarumieniony ze szczęścia, niosąc nagrodę w ręku. Ale jeżeli nie jest to zespół ludzi, a suma poszczególnych jednostek, nagroda będzie mia-
ła znaczenie tylko dla tego, kto ją otrzymał. A on będzie pogardzał pozostałymi, że nic nie otrzymali. Pozostali zaś będą w stosunku do nagrodzonego odczuwać
zawistną nienawiść. Wszyscy będą się czuli dotknięci. Tak oto te same nagrody
dla pierwszych będą motywem uszlachetnienia, a dla drugich — znikczemnienia.
Gdyż tylko to przynosi człowiekowi korzyść, co buduje drogi wymiany pomiędzy
nim a innymi.
Tak i młodzi porucznicy w moim wojsku marzą, by umrzeć za królestwo, a ja
nadaję im stopień kapitana. Mianowani chodzą w chwale: i czy może tu być coś,
co by ich pomniejszało? Stali się jeszcze gorliwsi, jeszcze bardziej skorzy do po-
święceń. A nie tylko oni stają się szlachetniejsi, ale i ich zwierzchnik. Podobnie, kiedy tego, kto najlepiej służy statkowi, mianuję kapitanem: będzie pijany ze szczęścia i on, i jego oficerowie. Podobnie kobieta będzie szczęśliwa, że jest pięk-na, bo rozjaśnia serce ukochanego mężczyzny. Diament jeszcze jej doda blasku.
Doda też blasku miłości.
Ktoś kocha swój skromny dach. Z myślą o nim wiele pracował, wiele mu no-
cy poświęcił. Wciąż mu jednak brakuje paru dywanów z puszystej wełny albo
srebrnego imbryka na herbatę, którą piją z ukochaną, zanim nadejdzie godzina
miłości. I oto pewnego wieczora, po wielu trudach, cierpieniach i nie przespanych nocach, wchodzi do kupca i kupuje najpiękniejszy dywan, najpiękniejszy dzba-408
nek na wodę — tak jak się wybiera przedmioty kultu. I wraca, zaczerwieniony z dumy, czując, że tego wieczoru jego dom stanie się prawdziwym domem. Zaprasza wszystkich przyjaciół, aby pijąc z nim herbatę, uczcili nabycie dzbanka.
I jest naprawdę wzruszający, kiedy w czasie tego przyjęcia przemawia — on, za-
zwyczaj tak nieśmiały. Gdyż dokonało się jakieś powiększenie człowieka, który
teraz więcej będzie gotów poświęcić dla swojego domu, ponieważ ten dom stał
się piękniejszy.
Jeżeli jednak człowiek nie służy żadnemu królestwu, a zaszczyt, przedmiot
albo uznanie przeznaczone są tylko dla niego, jest tak, jakby je wrzucił do pustej studni. Zostaną pochłonięte. A człowiek, czując się coraz bardziej nienasycony i spragniony, będzie się stawał coraz bardziej chciwy. I niepojęta gorycz ogarnie go w puste wieczory na widok przedmiotów, których tak pożądał. „Marność
przedmiotów, powie wtedy, wszystko marność. . . ”
Ale kto tak woła, woła dlatego, że chciał, aby one jemu służyły. I nie odnalazł
samego siebie.
CLXXVII
Posłuchaj, co ci powiem, i patrz, jaki otrzymasz znak. Zwrócę ci twoich bo-
gów. Niektórzy wierzyli w anioły, demony i geniusze. Wystarczyło ich sobie tylko wyobrazić, a już zaczynały działać. Podobnie ledwo sformułowano pojęcie miłosierdzia, już ogarnęło ono ludzkie serca. Człowiek miał źródło bijące wodą. Nie tylko kamienną cembrowinę zniszczoną przez wiele pokoleń, nie tylko śpiew wo-dy napełniającej basen, nie tylko jej obfitość nagromadzoną w zbiorniku niczym owoce w koszu (a woły szły do poidła, gdzie czekała woda już nagromadzona),
nie tylko wodę śpiewającą i ciszę wody w basenie i jej ruchliwy chłód na dło-

Podstrony