Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.


Lecz powiedz – czy nic ciebie nie wstrzymuje, panie?
AGAMEMNON
Mnie?
KLITEMNESTRA
O wszystko więc twoja zadbała opieka?
AGAMEMNON
Pani, ołtarz przybrany i Kalchas już czeka.
Wszystko czynię, co każe mi obyczaj stary.
KLITEMNESTRA
Nie mówisz, panie, dotąd imienia ofiary.
AGAMEMNON
Cóż to znaczy? W swej trosce pani zbyt gorliwa...
291
SCENA CZWARTA
A g a m e m n o n, K l i t e m n e s t r a, I f i g e n i a, E g i n a
KLITEMNESTRA
Chodź szybko, córko moja, twój ojciec cię wzywa; Dziękuj mu za tę miłość, jaką ciebie darzy –
Sam dzisiaj chce do świętych cię powieść ołtarzy.
AGAMEMNON
Co słyszę! Moja córko, płaczesz na uboczu
I nie śmiesz zatrwożonych podnieść na mnie oczu.
Jakiż popłoch! Lecz oto płaczą teraz obie!...
Arkas zdradził mnie! Biada!
IFIGENIA
Ojcze mój, co tobie?
Nie lękaj się; zaprawdę, nie żadna to zdrada I cokolwiek rozkażesz, ja posłucham rada.
Życie wzięłam od ciebie; chcesz li go z powrotem, Prostszą drogą, o panie, wiedzieć mogłam o tem.
Tak jak ongi, radosna, z pogodą na czole
Chciałam przyjąć małżonka, twoją pełniąc wolę, Potrafię, jeśli trzeba, władzy twej poddana, Głowę złożyć niewinną pod mieczem kapłana
I, szanując twój rozkaz, dosyć znajdę siły,
By krew całą ci oddać, wlaną w moje żyły.
Lecz jeśli widok mego szacunku i zgody
Wart jest w oczach twych, panie, mniej krwawej nagrody,
Jeśli wzruszyć cię mogą łez matczynych zdroje, Śmiem ci wyznać, że w chwili gdy przed tobą stoję, Tyle szczęścia mi było do życia zachętą,
Że nie pragnę, by światło mym oczom odjęto;
Ani by mi złych losów wolą nieodgadłą
Tak blisko mych narodzin kres ujrzeć wypadło.
Mnie to, córce królewskiej, pierwszej było danem Ciebie, panie, zawołać słodkim ojca mianem:
Ja – tak długo twych oczu radość i kochanie –
Nieraz dałam ci bogom dzięki składać za nie; Mnie to pieszczot nie szczędząc w najtkliwszym zapale Krwi słabością, o panie, nie gardziłeś wcale.
Niestety! Wczoraj jeszcze pytałam ciekawie
O kraje, które w swojej zdobędziesz wyprawie, I, widząc już, jak Ilion w twoje wpada ręce, Dumałam, jak najgodniej wasz triumf uświęcę.
Nie sądziłam, że po to, byś go mógł podzielać, Krew moja ma być pierwszą, którą musisz przelać...
Nie sądź, że to cios nagły, godząc w moje łono, 292
Każe mi dziś twą dobroć wspominać minioną; Nie lękaj się; twój honor nazbyt umiem cenić, By się ojciec tak świetny miał za mnie rumienić.
Umiałabym, o życie błagając jedynie –
Wspomnienia w mego serca zataić głębinie.
Lecz z moim smutnym losem, panie, do tej chwili Kochanek mój i matka swe szczęście łączyli;
Król, godny ciebie, sądził, że dzień ten już świta, Co nasze zaślubiny swym blaskiem powita:
Już, serca mego pewien nad wszelkie wahanie, Miał szczęśliwy być wkrótce: tyś się zgodził, panie.
Wie o twoich zamysłach: osądź, jak boleje.
Matka stoi przed tobą i łzy gorzkie leje.
Daruj, panie, że skargą, być może daremną,
Łez im pragnę oszczędzić przelanych nade mną.
AGAMEMNON
Córko moja, to prawda: nie wiem, z czyjej winy Gniew bogów od nas takiej zażądał daniny,
Lecz wskazali na ciebie, jak wyrocznia każe –
Krew twoja ma na święte popłynąć ołtarze.
Ich wyrokom morderczym chcąc byś uszła cało, Serce moje twych błagań, córko, nie czekało!
Niech ci powie, jak walczyć chciałem do ostatka, Miłość owa, przez ciebie wezwana na świadka.
Rozkaz, który mi wczoraj podpisać kazano,
Słyszałaś o tym może, cofnąłem dziś rano:
Korzyść Greków przy twojej ceniąc nazbyt nisko, Oddawałem ci spokój, honor, stanowisko.
Arkas, wstępu ci broniąc, miał czuwać z oddali –
Lecz mu ciebie napotkać bogowie nie dali
I ojca twego zwiedli zamysły szalone,
Gdy, skazaną z ich woli, próżno brał w obronę.
Mej potędze nie ufaj, tak głośnej dokoła,
Któż lud w świętej gorączce pohamować zdoła, Gdy na łup nas wydając gniewu, co w nim drzemie, Bogowie zeń poddaństwa gorzkie zdejmą brzemię?...
Czas twój nadszedł; ustąpić wypada przed siłą.