w budynÂkach przy bocznej uliczce Å‚Ä…czÄ…cej Surf Avenue - poÅ‚ożonÄ… najÂbliżej deptaka, plaży i brzegu szerokÄ… arteriÄ™, nie różniÄ…cÄ… siÄ™ od innych alei w nadmorskich miastach - oraz liniÄ™ tramwajowÄ… poprowadzonÄ… wzdÅ‚uż prostego piaskowo-kamiennego wykoÂpu, który nazywaliÅ›my Railroad Avenue. Kiedy w drodze do szkoÅ‚y mijaÅ‚em tory, mógÅ‚ do mnie doÅ‚Ä…czyć przyjaciel i kolega od drugiej poÅ‚owy pierwszej klasy, Albie Covelman, lub parÄ™ lat później Seymour Ostrów, który po Å›mierci ojca przeprowadziÅ‚ siÄ™ na naszÄ… ulicÄ™ z Sea Gate, ogrodzonego prywatnego osiedla leżącego kilka przecznic dalej, po drugiej stronie szkoÅ‚y. Na Mermaid Avenue doÅ‚Ä…czaliÅ›my do gÄ™stniejÄ…cego tÅ‚umu szkolÂnych kolegów, którzy mieszkali za mojÄ… ulicÄ…. Przed szkoÅ‚Ä… staÂÅ‚o w szeregu, zgodnie z poleceniami, albo baraszkowaÅ‚o na rozÂlegÅ‚ym placu wiÄ™cej dziewczÄ…t i chÅ‚opców, niż można byÅ‚o zliÂczyć i poznać, od klas przedszkolnych aż do ósmej. NapÅ‚ywali ze wszystkich stron. MuszÄ™ zaznaczyć, że nie przypominam soÂbie, żeby w szkole podstawowej, a potem w Å›redniej, nawet w drużynie koszykówki lub futbolu, byÅ‚ ktoÅ› o czarnym kolorze skóry. Do leżącej kilka mil dalej szkoÅ‚y Å›redniej chodzili uczniowie z kilku zróżnicowanych etnicznie dzielnic, nie aż tak jednak zróżnicowanych, by w którejkolwiek z nich znalazÅ‚ siÄ™ Murzyn. Nie pamiÄ™tam żadnych dyskusji na ten temat przed drugÄ… wojnÄ… Å›wiatowÄ….
Linia tramwajowa oraz aleje Surf i Mermaid (przy tej ostatÂniej byÅ‚o najwiÄ™cej sklepów) dzieliÅ‚y Coney Island na trzy, a czasem na cztery segmenty. Niektóre ulice miaÅ‚y domy mieszÂkalne miÄ™dzy plażą i Surf Avenue, inne nie. CaÅ‚Ä… dziaÅ‚kÄ™ pierwÂszorzÄ™dnego terenu miÄ™dzy Surf Avenue i deptakiem zajmowaÅ‚ otwarty tylko w lecie katolicki sierociniec dla chÅ‚opców, którzy przyjeżdżali tam, jak sÄ…dzÄ™, wyÅ‚Ä…cznie na krótko. Z blond wÅ‚oÂsami i mlecznÄ…, upstrzonÄ… piegami cerÄ… sprawiali na nas wrażeÂnie niezbyt zdrowych, kiedy przyglÄ…daliÅ›my siÄ™ im przechodzÄ…c; my też, z naszymi opalonymi smagÅ‚ymi twarzami, musieliÅ›my im siÄ™ wydawać dziwni i egzotyczni. Aleje biegÅ‚y równoÂlegle do siebie, poczynajÄ…c od wysokich ogrodzeÅ„ i strzeżonych wjazdów do Sea Gate na kraÅ„cu Coney Island aż do koÅ„cowej stacji metra BMT w dzielnicy rozrywek. Każdy z leżących miÄ™Âdzy nimi trzech segmentów byÅ‚ gÄ™sto zaludniony i każdy kwarÂtaÅ‚ ulic stanowiÅ‚ zwartÄ… miniaturÄ™ rzÄ…dzÄ…cej siÄ™ wÅ‚asnymi praÂwami wioski. NajwiÄ™ksza z alei, Surf Avenue, biegÅ‚a dalej za stacjÄ™ metra, mijajÄ…c wesoÅ‚e miasteczko, karuzele, diabelskie mÅ‚yny i inne atrakcje; linia tramwajowa, która zaczynaÅ‚a siÄ™ przy Sea Gate, ostatni przystanek miaÅ‚a daleko za Coney Island, w Sheepshead Bay.
Choć sÅ‚awna i zamieszkana przez zapobiegliwy solidny luÂdek, Coney Island nie imponuje zbytnio rozmiarami i wÅ‚aÅ›ciwie nie jest wyspÄ…, lecz szerokim na nie wiÄ™cej niż pół mili piaszÂczystym cyplem, z oceanem po jednej i zatokÄ… Gravesend po drugiej stronie. Na niewielkim, z pewnoÅ›ciÄ… nie szerszym niż dwieÅ›cie jardów, odcinku ulicy miÄ™dzy Surf Avenue i liniÄ… tramwaj owÄ… Norton's Point, staÅ‚y cztery dwu- lub trzypiÄ™trowe bloki mieszkalne i kilka mniejszych, jedno- albo dwurodzinÂnych domków i na dworze byÅ‚o zawsze dość rówieÅ›ników, żeby w coÅ› zagrać. Starsi chÅ‚opcy potrzebowali czÄ™sto zawodników do skompletowania drużyny i uczyli nas wtedy rzucać i Å‚apać piÅ‚kÄ™. ByÅ‚y i dziewczynki. Moja siostra, zbliżajÄ…ca siÄ™ teraz do osiemdziesiÄ…tki i mieszkajÄ…ca na Florydzie, wciąż przyjaźni siÄ™ z kilkoma kobietami, które poznaÅ‚a wtedy na podwórku. I zaÂwsze byli rodzice, przeważnie uÅ›miechniÄ™te matki, obserwujÄ…ce nas radoÅ›nie z okien, gdy graliÅ›my w piÅ‚kÄ™, bawiliÅ›my siÄ™ w berka albo jeździliÅ›my na wrotkach. Kiedy pozwalaÅ‚y na to domowe obowiÄ…zki i pogoda, znosiÅ‚y na dół krzesÅ‚a, siadaÅ‚y przed domami po obu stronach ulicy i rozmawiaÅ‚y w jidysz ze sobÄ… i po angielsku lub w mieszance obu jÄ™zyków z nami.