Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.


Bourne potężnym pchnięciem uderzył nimi intruza, obrócił się i chwycił
oszołomionego człowieka w samym wejściu. Wciągnąwszy go do środka zamknął drzwi
kopnięciem, trzymając broń wycelowaną w głowę leżącego na podłodze mężczyzny, który

podczas upadku upuścił walizkę i ogromny pakunek. Był to d'Anjou.
- To był najlepszy sposób, by zarobić kulę w łeb, Echo!
- Sacre bieu! Po raz ostatni w życiu potraktowałem cię delikatnie! Powinieneś
przejrzeć się w lustrze, Delta. Wyglądasz jak wtedy w Tam Quan, po kilku dniach bez snu.
Myślałem, że drzemiesz.
Znów krótki błysk, kolejne wspomnienie z przeszłości.
- W Tam Quan powiedzieliście mi, że mam iść spać, tak było? - spytał Jason. -
Ukryliśmy się w krzakach, a wy ustawiliście się wokół mnie i prawie wydaliście mi rozkaz,
żebym spał.
- Żądanie leżało w naszym interesie. My nie potrafilibyśmy się stamtąd wydostać,
tylko ty mogłeś.
- Coś mi wtedy powiedziałeś. Co to było? Bo ja usłuchałem.
- Wytłumaczyłem ci, że odpoczynek jest nie mniej skuteczną bronią niż którekolwiek
z tępych narzędzi czy przyrządów do strzelania, jakie człowiek wynalazł.
- W późniejszych czasach stosowałem pewną odmianę tej zasady. Stała się dla mnie
aksjomatem.
- Jest mi niezmiernie miło, że miałeś dość inteligencji, by posłuchać starszych. Czy
wolno mi już wstać? I czy byłbyś łaskaw opuścić tę cholerną broń?
- Och, przepraszam.
- Nie mamy czasu - rzekł d'Anjou wstając. Walizkę zostawił na podłodze, pakunek
obdarł z brązowego papieru. W środku znajdowały się odprasowane ubrania khaki, dwa pasy
z kaburami i dwie czapki z daszkami. Rzucił to wszystko na krzesło. - To są mundury. W
kieszeni mam odpowiednie legitymacje. Obawiam się, Delta, że mam tym razem wyższy
stopień niż ty, ale wiek ma swoje prawa.
- To sÄ… mundury hongkongijskiej policji.
- Ściśle mówiąc Koulunu. Być może mamy pewną szansę, Delta! Dlatego tak długo
nie wracałem. Lotnisko Kai Tak! Środki bezpieczeństwa są niesłychane; właśnie to, czego
potrzebuje twój sobowtór, by pokazać, że jest lepszy, niż ty byłeś kiedykolwiek! Oczywiście
nie ma na to żadnej gwarancji, ale postawiłbym własne życie... bo to jest klasyczne wyzwanie
dla opętanego maniaka. „Zgromadźcie wszystkie swe siły, a ja się przez nie przebiję!"
Jednym morderstwem tego typu może znów odtworzyć swą legendę, że jest absolutnie
niezwyciężony. To on, jestem tego pewien!
- Zacznij od początku - polecił Bourne.
- Owszem, w czasie gdy będziemy się ubierać - zgodził się Francuz, ściągając koszulę


i odpinając pasek spodni. - Pospiesz się! Po drugiej stronie ulicy mam motorówkę. Czterysta
koni. W Koulunie możemy być za trzy kwadranse. Trzymaj! To twoje! Mon Dieu, rzygać mi
się chce na myśl, ile pieniędzy na to poszło!
- A patrole ChRL?- spytał Jason, ściągając ubranie. Sięgnął po mundur. - Zestrzelą nas
z wody!
- Idiota! Z pewnymi znanymi Å‚odziami rozmawia siÄ™ szyfrem przez radio. Ostatecznie
jesteśmy ludźmi honoru. Jak sądzisz, w jaki sposób przewozimy towary? Jakim sposobem
udaje się nam przeżyć? Spotykamy się w zatoczkach na chińskiej wyspie Teh Są Wei i tam
dokonuje się wypłat. Pospiesz się!
- A co z tym lotniskiem? Skąd masz pewność, że to on?
- Gubernator brytyjski. Morderstwo.
- Co? - wrzasnął oszołomiony Bourne.
- Z półwyspu do przystani promowej „Star" szedłem piechotą z twoją walizką w ręce.
To bardzo krótki dystans, a promem jest znacznie szybciej niż taksówką przez tunel.
Przechodząc koło Komendy Policji w Koulunie na Salisbury Road, ujrzałem siedem
radiowozów ruszających na pełnym gazie jeden za drugim; wszystkie skręcały w lewo, a więc
nie do dzielnicy magazynów. To mnie uderzyło. Dziwna sprawa. Owszem, dwa czy trzy z
powodu jakichś lokalnych zamieszek, ale siedem? To był dobry los, jak tu mawiają. Za-

Podstrony