Akurat w czasie poprzedniego lotu na Koniec Wszechświata
przewoziłem człowieka, ale nie pielgrzyma. Był lekarzem. Coś mi się zdaje, że
wkrótce
dostanę licencję na przewóz lekarzy.
— Nie rozumiem - potrząsnął głową Tennyson.
— Lekarz, którego przewoziłem, został zatrudniony jako nowy członek załogi
Watykanu. Nazywał się Anderson, młody człowiek, ale strasznie zarozumiały.
Działał mi na
nerwy i musiałem robić wszystko, żeby się z nim nie pożreć. Jechał na Koniec
Wszechświata,
żeby zastąpić starego doktora Eastona, który pracował w Watykanie przez lata
kurując, rzecz
jasna, ludzką część załogi. Roboty nie potrzebują lekarzy. A może też mają
swoich, nie wiem.
Tak czy inaczej, Easton zmarł i na Watykanie nie było ani jednego lekarza. Już
od dłuższego
czasu Watykan starał się dokooptować nowego medyka, wiedząc, że Easton nie
będzie żył
wiecznie. Chyba trudno im jednak było zwabić kogokolwiek na Koniec Wszechświata,
bo
między Bogiem a prawdą, nie jest to miejsce, gdzie lekarz czy ktokolwiek inny
chciałby
spędzić całe życie. Kilka miesięcy po śmierci starego doktora rozeszły się
plotki, że na
Gutshot zjawił się jakiś nowy medyk. Oczywiście zapewniłem mu transport, ale
kiedy tylko
zszedł z pokładu, poczułem się o tonę lżejszy. Był jedynym członkiem załogi
Watykanu,
który leciał moim statkiem. Z tego widać, że niewiele podróżują.
— Zastanawia mnie, dlaczego jedynie obcy są pielgrzymami - powiedziała w
zamyśleniu Jill. - Przecież Watykan nastawiony jest na ludzką koncepcję religii.
Projekt
prowadzą roboty, które, jak wiadomo, stworzono na podobieństwo ludzi. Poza tym
terminologia - Watykan i Papież. Wzięte prosto z Ziemi. Czyżby rzeczywiśce był
to rodzaj
skarykaturowanego chrześcijaństwa?
— Być może takie były historyczne korzenie tej religii - potwierdził kapitan. -
Nigdy
nie udało mi się tego wyjaśnić. Prawdopodobnie jest to chrześcijaństwo
przemieszane z
pewną ilością innych wiar i zabobonów obcych, a wszystko to wyniesione poza
możliwości
poznawcze człowieka przez perwersyjne myślenie robotów.
— Ale nawet w takim przypadku - kontynuowała Jill - powinni istnieć jacyś
pielgrzymi-ludzie, jakieś, choćby najmniejsze zainteresowanie ze strony ludzi.
— Może nie - wtrącił się Tennyson. - Cała masa ludzi, którzy opuścili Starą
Ziemię
tysiące lat temu, zostawiła również za sobą chrześcijaństwo i inne ziemskie
religie. Mimo to,
nawet po kilku stuleciach spędzonych w kosmosie, ludzie nadal posiadają jakieś
instynktowne
Wyczucie filozofii religii swoich przodków. Dlatego łatwo zauważyliby każde
przekłamanie
czy fałsz i nie chcieliby mieć z tym nic wspólnego.
— To prawda - odrzekł kapitan. - Tłumaczyło by to, dlaczego obcych, nie
posiadających żadnego rozeznania w koncepcji chrześcijaństwa, przyciąga tu jakiś
magnes.
Wydaje mi się, że to właśnie głównie oni wspierają rozwój Projektu. Niektórzy są
bajecznie
bogaci. Ta zgraja śmierdzieli mieszkających w mojej kabinie po prostu pławi się
w forsie.
— A wracając do planety - przypomniała sobie Jill. - Niech pan nam wreszcie coś
o
niej powie.
— Planeta o warunkach klimatycznych zbliżonych do Ziemi. Różnice są naprawdę
niewielkie. Kolonia watykańska to jedyna osada. Pozostały obszar jest nie
zamieszkany,
nawet nigdy nie został opisany na mapach, choć wystarczyłoby przecież parę zdjęć
satelitarnych. Jak wiecie, fakt, że na planecie istnieje tylko jedna osada, nie
jest czymś
odosobnionym. Wiele okolicznych planet również posiada tylko jedno miasto leżące
najczęściej w pobliżu portu kosmicznego. W takich wypadkach planeta i osada mają
zazwyczaj tę samą nazwę. Gutshot na przykład, to oznaczenie planety i kolonii
otaczającej
port, podobnie zresztą jak Koniec Wszechświata. Niestety, jeśli nie liczyć
Deckera, poznana
część planety kończy się w odległości kilku kilometrów od osady. Zresztą myślę,
że nawet
Decker nie zapuszczał się daleko w góry. Gutshot znam oczywiście lepiej. Jak
wiadomo,
składa się ona z wielu feudalnych lenn, ale i tak duża część planety pozostaje
nadal dzika i
niezbadana.
Jeśli chodzi o Koniec Wszechświata, to większość nadal jest nie znana.
Podejrzewa
się, że nie istnieją na niej żadne inteligentne formy życia, chociaż jest to
jedynie