Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.


Boylan skręcił w Vanderhoff Street i zatrzymał wóz przed piekarnią.
- No, jesteśmy na miejscu, przed przybytkiem rzetelnej pracy - podjął z wyraźną drwiną. - Życzę ci dobrej nocy, młodzieńcze. Spędziłem z wami uroczy wieczór.
- Dobranoc. I dziękuję.
Rudolf wysiadł z Buicka.
- Wiem od twojej siostry, że jesteś zamiłowanym wędkarzem. Przez moje grunty płynie zupełnie niezły strumień. Co roku go się zarybia, licho wie czemu, bo nikt tam nigdy nie chodzi. Jeżeli masz ochotę popróbować szczęścia, proszę. Zawsze będziesz mile widziany.
- Bardzo dziękuję.
Przekupstwo, pomyślał Rudolf i uprzytomnił sobie, że je przyjmie. Pstrąg to duża pokusa.
- Bardzo dziękuję - powtórzył. - Postaram się przyjść.
- Doskonale - podchwycił Boylan. - Każę kucharce przyrządzić rybę, którą złowisz, i we dwóch wyprawimy wspaniałą ucztę. Jesteś interesującym chłopcem, a rozmowa z tobą to prawdziwa przyjemność. Może, jak pokażesz się u mnie, będziesz już miał świeże wiadomości o siostrze i jej aktualny adres.
- Może. Jeszcze raz dziękuję panu.
Boylan pożegnał go skinieniem ręki i odjechał.
Rudolf wszedł do sieni i przez ciemny dom powędrował do swojego pokoju. Po drodze słyszał chrapanie ojca. W sobotnie noce Jordach nie pracował w suterenie. Rudolf minął cichaczem drzwi pokoju rodziców i ostrożnie wstąpił na schody wiodące na górne piętro. Nie chciał obudzić matki i narazić się na prowadzenie z nią rozmowy.
- Zacznę handlować własnym ciałem. Słowo daję! - powiedziała pochodząca z Kentucky Mary Jane Hackett. - Nikt nie chce dziś talentu. Liczy się tylko gołe, jędrne ciało. Jak będzie następne zapotrzebowanie na girlsy, powiem: "Cześć, panie Stanisławski", i wezmę się do kręcenia kuprem za forsę.
Gretchen i Mary Jane Hackett siedziały w zatłoczonej, obwieszonej afiszami teatralnymi poczekalni w biurze Nicholsa przy Czterdziestej Szóstej Ulicy. Wraz z całym zgromadzeniem innych dziewcząt i młodych mężczyzn oczekiwały audiencji u Bayarda Nicholsa. Tylko trzy krzesła stały za balustradą oddzielającą petentów od biurka sekretarki Nicholsa, która zawzięcie pisała na maszynie i klawisze atakowała palcami tak gwałtownie, jak gdyby język angielski był jej osobistym wrogiem i usiłowała rozprawić się z nim możliwie najśpieszniej.
Trzecie krzesło zajmowała aktorka charakterystyczna wystrojona w futrzaną etolę, chociaż na dworze panował upał nie do zniesienia.
Sekretarka przy swojej maszynie nie traciła ni jednej sylaby, gdy mówiła: "Dzień dobry, kochanie", ilekroć drzwi otwierały się, by wpuścić kogoś - aktora lub aktorkę. Szybko rozeszła się pogłoska, że Nichols obsadza nową sztukę - potrzebuje czterech mężczyzn i dwie kobiety.
Mary Jane Hackett - wysoka, smukła dziewczyna prawie bez biustu - naprawdę zarabiała jako modelka. Gretchen nie nadawała się do tego fachu, bo była zbyt okrągła. Mary Jane Hackett występowała w jakichś dwu szmirach przy Broadwayu i pół sezonu letniego spędziła w teatrze objazdowym, ale mówiła jak zasłużona weteranka sceny. Teraz spoglądała na aktorów upozowanych z wdziękiem pod ścianą, na tle afiszów sztuk, które Bayard Nichols reżyserował w przeszłości.
- Myślałby człowiek - mówiła - że po tylu sukcesach sięgających zamierzchłej ery 1935 roku facet mógłby postarać się o lokal lepszy niż ta cuchnąca szczurza nora. Żeby choć była tu klimatyzacja, na miłosierdzie Boże! Ale nie! Nichols musi mieć chyba do tej pory pierwsze dwadzieścia pięć centów, jakie zarobił w życiu. Nie wiem, po co tu siedzę. Słowo daję! Facet umarłby, gdyby przyszło mu zapłacić komuś więcej niż minimum, a i w takich przypadkach wygłasza zawsze długi referat, jak to Franklin D. Roosevelt zrujnował kraj.
Gretchen spojrzała z zakłopotaniem w stronę sekretarki. Pokój był bardzo mały, a więc tamta musiała słyszeć słowa Mary Jane. Ale sekretarka pisała dalej prowadząc walkę z językiem angielskim.
- Popatrz no na ich wzrost - podjęła Mary Jane i zamaszystym ruchem głowy wskazała młodych mężczyzn. - Nie sięgają mi nawet do ramienia. Gdyby ktoś napisał rolę dla kobiety, która przez pełne trzy akty gra na klęczkach, może dostałabym robotę. Amerykański teatr, bodaj go diabli! Mężczyźni to kurduple albo pedzie, jeżeli który ma ponad pięć stóp wzrostu.
- Nieznośna Mary Jane. Nieznośna! - odezwał się jakiś wysoki chłopiec.
- Kiedy ostatni raz pocałowałeś dziewczynę? - zapytała Mary Jane.
- W 1928 roku - padła odpowiedź. - Z radości po wyborze prezydenta Herberta Hoovera.
Wszyscy w poczekalni roześmieli się dobrotliwie. Z wyjątkiem sekretarki. Ta pisała na maszynie.