Po prostu pole energetyczne zatrzymałoby cię przed otworem.
BILLY: A jeśli i ono by zawiodło?
QUETZAL: Jesteś uparty, ale to też jest absolutnie niemożliwe.
BILLY: Jesteś tego pewny?
QUETZAL: Absolutnie.
3. Pozaziemskie krasnoludki
Z kilkunastu ras pozaziemskich współpracujących z Plejadanami posiadających swoje bazy na
Ziemi znane są nam także mierzące około 115 centymetrów wzrostu karły, które zamieszkują
planetę sąsiadującą z Errą. Ich zadanie polega na badaniu wpływu różnego rodzaju promieniowań
oraz ruchów skorupy ziemskiej na nasze środowisko. W naszym Centrum w Hinterschmidrüti
często zajmowały się podobnymi sprawami. Na przykład neutralizowały negatywne
promieniowanie, które stale gromadziło się w naszym rejonie. Cztery z tych karłowatych istot
przeprowadziły 13 lutego 1978 roku w naszym Centrum wielkie oczyszczanie, które zajęło im kilka
godzin. Jak nas wcześniej uprzedziła Semjase, z tej okazji przygotowano nam małą niespodziankę,
którą opisała później w swojej relacji Bernadetta Brand. Oto, jak ujęła to Semjase:
„O tym, że pracujemy dla was z czystej wdzięczności, będziecie mieli okazję przekonać się za
14 dni. Ponadto otrzymacie na to także dowód fotograficzny”.
3.1. Niewiarygodne przeżycie
(zdjęcia nr 49 i 50 – relacja Bemadetty Brand)
W niedzielę 13 lutego 1977 roku udałam się wczesnym popołudniem razem z Billym,
Jacobusem Bertschingerem, Engelbertem Wachterem i jego żoną Marią do Hinterschmidrüti, aby
obejrzeć nowy dom Billy'ego, jego rodziny i członków grupy.
Billy i Jacobus już od samego rana pracowali w pocie czoła w jego piwnicy wypompowując z
niej wodę. Po naszym przybyciu była ona już zupełnie sucha. Billy poszedł obejrzeć jej ściany,
podczas gdy my stanęliśmy na schodach i czekając na niego wdaliśmy się w rozmowę.
Wrócił po niedługim czasie z wyrazem zdziwienia na twarzy. Powiedział, że w północnej części
piwnicy znalazł w rogu odcisk stopy, którego wcześniej tam nie było. Musiała ona zostać odciśnięta
w czasie, kiedy nie było ich w domu. Zdaniem Billy'ego nie jest to odcisk dwóch stóp, jak sądzą
niektórzy, lecz jednej i to wielkości stopy dziecka. Było to rzeczywiście ciekawe, jako że żadne
dziecko nie mogło wejść w tym czasie do piwnicy, po drugie zaś dlatego, że był to tylko jeden
odcisk.
Mimo iż okazywałam zdziwienie, w duchu wątpiłam w niezwykłość tego zdarzenia.
Postanowiłam jednak na własne oczy obejrzeć ten ślad. Jak zwykle miałam ze sobą w samochodzie
aparat fotograficzny, lecz jak się okazało, zapomniałam zmienić w nim film i, co gorsze, nie miałam
ze sobą nowego. Powiedziałam o tym Billy'emu, który w odpowiedzi pożyczył mi swój aparat z
wmontowaną lampą błyskową. Razem z nim zeszłam do piwnicy, pozostałe 3 osoby pozostały na
zewnątrz, komentując to zdarzenie.
Billy i ja byliśmy w niej zupełnie sami. Wewnątrz panował półmrok rozjaśniany nikłym
światłem wpadającym przez otwarte drzwi i maleńkie okienko. Billy wodził powoli strumieniem
światła latarki po podłodze, ścianach i każdym kącie w północnej części piwnicy, gdzie miał
znajdować się odcisk małej stopy. Rzeczywiście był tam. Obejrzałam go dokładnie w świetle latarki
i zabrałam się do fotografowania. Ostatnie cztery zdjęcia zrobiłam z odległości około 1,5 metra.
Przez chwilę miałam ochotę odwrócić się, przejść przez piwnicę i zrobić jeszcze jedno zdjęcie, lecz
zrezygnowałam z tego. (Bałam się, że Billy wyśmieje mój zamiar fotografowania pustej
przestrzeni. Chyba do końca życia będę żałowała, że jednak tego nie zrobiłam). Po zrobieniu zdjęć,
opuściliśmy piwnicę i dołączyliśmy do pozostałych.
Po ich wywołaniu Billy wyjaśnił mi, że widniejący na jednym z nich zamazany zarys postaci
przedstawia karłowatą istotę wzrostu 112-115 centymetrów, z której rasą współpracują Plejadanie.
Najbardziej zdziwił mnie fakt, że podczas robienia zdjęć nikogo nie zauważyłam.
Podsumowując to, Billy stwierdził, że z czterech obecnych tam wówczas, lecz niewidzialnych
karłów tylko jeden mógł zostać uchwycony na filmie, ponieważ był widoczny przez tyle mniej
więcej czasu, ile wynosił czas ekspozycji. Właśnie dlatego robiąc zdjęcie nie mogłam go dostrzec.
4. Niecodzienne rozmowy radiowe
4.1. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki
(relacja Jacobusa Bertschingera – część 2 – skrót)
Było to 7 lutego 1977 roku około godziny 18. Wiozłem wówczas Eduarda Meiera (Billy'ego) w
kierunku Ottikon na spotkanie z Semjase. Na jego polecenie zatrzymałem się na leśnej drodze. Po
chwili wysiadł i poszedł w kierunku na południe. Zostałem sam w samochodzie. Po około 15
minutach usłyszałem go w krótkofalówce, jak usiłował bezskutecznie porozumieć się z domem
(krótkofalówką w siedzibie FIGU). Ponieważ z trudem słyszałem go, włączyłem się i
poinformowałem go, że słabo go słychać. Odrzekł, że znajduje się na statku Semjase i że zaraz
poprosi ją o poprawienie połączenia. Po kilku sekundach słychać go było już doskonałe.
Powiedział, że ma mnie na optycznym ekranie i drogą radiową skieruje mnie w inne miejsce.
Uruchomiłem samochód i pojechałem zgodnie z jego wskazówkami, aż dotarłem do wzniesienia na