Wplątani w zimnych stalaktytów zwisy
przed Nim jesteśmy pyłem prochem niczym
groźnie schowana w dłoni złotej misy
inna mgła czarna schodzi na święte oblicze
(Mapa pogody 8)
47
Toteż jego Bóg to bardzo często materia. Może dlatego, że człowiek, który Go stwarza, jest
garścią ziemi. Przez długi czas, właściwie prawie do końca, mając do wyboru przekonanie, że
kres jest albo nicością, albo ziemią, wybierał jednak ziemię.
Zapomnieni dawno
Wyrośniem kwiatami,
Bowiem Dionizos
Modli się za nami.
(Piosenka dla zmarłej)
Bóg często doznaje metamorfoz. Tym razem jako Dionizos sprawi, że przemienimy się w naj-
piękniejsze formy materii. I to powinno nam wystarczyć. Heinrich Heine uważał, że kiedy tylko
zaczynamy pytać o kres, zamyka się nam bezczelnie usta garścią gliny. Ale − dodawał − czy jest
to odpowiedź? Aber ist das ein Antwort? Iwaszkiewicz miał ten gest grabarza za zupełnie wy-
starczającą odpowiedź.
Pod wierzbami wodą pachnie
gniją liście gnije kwiat
ale leżeć mi niestrasznie
bo ja jestem liściom brat
(Garść liści wierzbowych 5)
Toteż w Sérénité narrator wypowiada się w równie jednoznaczny sposób: „Bóg − to znaczy to,
z czego powstał, narodził się ten przerażający świat. Przerażający swoją zupełną niezrozumiało-
ścią, tym pierwiastkiem l, który był dla mnie zawsze symbolem istnienia. To, z czego powstało
wiecznie niepojęte, jest niezmienne, wszechświat, czyli materia, czyli Bóg, czyli my”.
Marres Chouart, wielki uczony i poniekąd jego gospodarz, przytoczył mu, oczywiście po fran-
cusku, słowa wielkiej hiszpańskiej mistyczki, św. Teresy z Avila, które myśl o niezmienności
praw świata, czyniły jakby odpowiedzią na wszystkie niepokoje.
„Que rien ne te trouble,
Que rien ne t’épouvante,
Tout passe,
Dieu ne change pas...”.
„Niech cię nic nie miesza,
niech cię nic nie trwoży,
wszystko mija. Bóg się nie zmienia...”.
Nieco później identyczny sąd wygłosił sam Iwaszkiewicz w zakończeniu wiersza Noc z Mapy
pogody. Ukraińska noc, która kołysała go do snu w dzieciństwie:
Wsłuchana w Dniepr stęka i śpiewa,
48
Powtarza dniowi słowa cienia,
Palcami westchnień czesze drzewa.
− Spokojny bądź, Bóg się nie zmienia.
Ale przecież zacytowane przez wielkiego uczonego wyznanie hiszpańskiej mistyczki, narrator
Sérénité w końcu sparafrazował w bardzo wymowny sposób.
Que rien ne t’épouvante,
Tout passe,
Rien ne change
Można by tę parafrazę rozumieć jako przyobleczenie Boga w nowe imię, gdyby przyjąć, że −
jak u niektórych mistyków − Nic jest współistotne z Bogiem. W końcu całe pokolenia podziwiały
apofatyczne ujęcie Boga przez Dionizego Pseudo−Areopagitę czy Mistrza Eckharta, którym Bóg
jawił się jako „czyste Nic”. Jung przypominał wszakże, iż nie zmieniało to „faktu, że istnieje
nadrzędna wobec nas zasada” i nadal swą mocą terroryzuje naszą świadomość.
Można by więc mówić, że narrator tej niezwykłej opowieści dokonał tylko metamorfozy Bo-
ga, ale −jak się okaże − pan August, podobnie jak sam Iwaszkiewicz, zdecydował się w końcu i
wybrał. Kresem śmierci okazała się nicość.
Skoro Stary Człowiek, który przepędził od siebie Boga, „w chwili śmierci − w przekonaniu
Junga − wychodzi na spotkanie z nicością”, to − jak nam radzi Jarosław Marek Rymkiewicz:
Opiszmy nic, bo nic jest dane bezpośrednio,
Nic, tylko nic.
(W obronie metafizyki)
Wielu z tych, co zaczynają spekulować o nicości, nieuchronnie wkracza w sferę mistyki, w
smugę ciemnych tajemnic, w otchłań fantazmatów. Tak się dzieje, kiedy zaczynamy bajdurzyć o
epékeina, o tym, „co po tamtej stronie”. Tajemnica, zwłaszcza fascynująca, rodzi „coś całkiem
innego”, coś „nadnaturalnego”, coś „ponadświatowego”, coś przeciwstawionego wszelkiej racjo-
nalnej doczesności. To coś − pisze Rudolf Otto − przeciwstawia się „ostatecznie istnieniu i sa-
memu bytowi”. Mistyka nazywa je „w końcu «nicością». Przez nicość rozumie się nie tylko to,
co się przez nicość orzeka, lecz coś całkowicie i istotnie innego i przeciwstawiającego się
wszystkiemu, co jest lub co może być pomyślane”.
I tak oto nic przekształca się w byt, najczęściej „nieskończenie przewyższający jakikolwiek
inny byt na świecie”, aby posłużyć się określeniem mistyka kabalisty. I tak oto rodzi się prosty,
ale niebezpieczny oksymoron: bytujący niebyt.
Przed tego rodzaju językowymi zabawami przestrzegał już Parmenides:
Bo nigdy to nie przeważy, że są też jakieś niebyty.
Zawsze się od tej drogi w myśleniu trzymaj z daleka.
(Tłum. W. Witwicki)
49
Wszakże, jeśli pamiętam, z pewną nawet ostentacją, nie posłuchał się go już Gość z Elei w
dialogu Platona Sofista. Nie posłuchał go również Martin Heidegger. Porzucił rozważania o nico-
ści „wyobrażonej”, zajął się nicością „właściwą” i natychmiast zapytał: „Czyż nie jest to znowu
owo utajone, niemniej przeto wewnętrznie sprzeczne pojęcie jakiejś nicości bytującej?”. Wszyst-
ko zawisło od „fundamentalnego doświadczenia nicości”. Przeczucie Gościa z Elei, który uwa-