Każdy czlowiekjest podmiotem-osobą zdolnym do
czytania dobra i pójścia za nim.Ten moralny aspekt religii katolickiej jest więc uniwersalny,
tym piękniejszy, że naczelnym prawem plynącym z Nowego Testamentu jest milość do
bliźniego, nawet jeśli jest naszym wrogiem. Z tym przykazaniem nie może się równać ani
szowinizm religijny, ani też modne dziś haslo tolerancji. Tolerancja, która początkowo
oznaczala respektowanie prawa każdego człowieka do wyboru takiej, a nie innej wiary, dziś
zostala poszerzona w sposób dość dziwny na wszystkie sfery życia człowieka, łącznie z nauką
i prawem - a więc takie sfery, gdzie istnieje racjonalny i sprawdzalny
119
sposób pokazania prawdy i fałszu, dobra i zła. w konsekwencji w imię tolerancji mamy być
obojętni na zło i fałsz, a jeśli próbujemy oponować, to jest to traktowane jako zamach na
kogoś. Tak pojęta tolerancja, która przedtem miała swoje uzasadnienie w odniesieniu do
rzeczy niesprawdzalnych, gdyż wiara dotyczy właśnie rzeczy niesprawdzalnych (inaczej
byłaby wiedzą, a nie wiarą) - teraz staje się często dość zmyślnym narzędziem manipulacji.
w jej imieniu narusza się sprawiedliwość, wymagając, byśmy byli tolerancyjni, czyli defacto
przymknęli oczy na niesprawiedliwy podział dóbr. w jej imieniu dobro wspólne mamy
traktować jako dobro osobiste, gdzie każdy może mówić i robić, co mu się żywnie podoba.
Pod pozorem osobistych przekonań następuje zalew fałszywych informacji, a pod pozorem
osobistych postaw - dość wątpliwych wzorców .Jeśli są to tak osobiste rzeczy, to po co je
rozgłaszać? Bo przecież, gdy są już rozgłoszone, przestają być prywatne, a wtedy wszyscy
mają prawo do nich się ustosunkować, i to według kryteriów obiektywnych, a nie
osobistych. Mamy tu więc do czynienia z wyraźnym pomieszaniem
porządków.Chrześcijańska miłość bliźniego wyrasta nie tylko stąd, że każdy człowiek jest
osobą, ale nade wszystko stąd, że jest "dzieckiem Bożym ", że został stworzony na
podobieństwo Boga. Ta transcendentalna relacja każdego człowieka do Boga otwiera
perspektywę nowej miłości, zwanej po łacinie caritas. w bliźnim kochamy "dziecko Boże",
którym jest każdy człowiek, niezależnie od tego, jakiego jest wyznania, narodowości, co
robi i co myśli. A ponieważ miłość wyraża się zawsze na sposób działania, a nie poznania,
to przejawia się w działaniu, a nie myśleniu. Stąd nasza postawa wobec innych kierowana
miłością-caritas wyraża się w czynieniu dobra dla nich. żaden człowiek z zasięgu tej miłości
nie może być wykluczony, choćby był zbrodniarzem, złodziejem, kłamcą. w dalszym ciągu
bowiem jest człowiekiem i jest "dzieckiem Bożym ". I taką to miłość opiewa św. Paweł w
Liście do Koryntian, mówiąc, że jest
120
cierpliwa, łaskawa, bez zazdrości, że nie czyni na złość, nie nadyma się, nie pragnie
zaszczytów , nie szuka swego, nie unosi się . gniewem, nie myśli złego, nie raduje się z
niesprawiedliwości, wszystko znosi i wszystko przetrwa. Ale też i miłość taka przekracza
naturalną zdolność całej natury , dlatego potrzebuje specjalnej pomocy ze strony samego
Boga. Cóż większego może być nad caritas? Na jakich lepszych podstawach zbudować
można ludzką cywilizację?Doprawdy, ani na szowinizmie religijnym, ani na tolerancji, która
jest ukrytym egoizmem, a co najmniej wyrazem obojętności wobec innych ludzi.Jaka więc
właściwie jest relacja religii do moralności? Czy rzeczywiŚCie potrzebują jej tylko ludzie
"mali" i "ciemni"? Najpierw zwróćmy uwagę, że religia jest częścią moralności z tego
tytułu, że stanowi ona uzupełnienie cnoty sprawiedliwości. Jeśli bowiem sprawiedliwość
wymaga, aby oddać to, co się komuś należy, to największymi dłużnikami jesteśmy wobec
Boga. A choć tego, co otrzymaliśmy , nie jesteśmy w stanie wyrównać, bo przecież w
rewanżu nie stworzymy Boga, niemniej jednak zobowiązani jesteśmy przynajmniej okazać
swoją wdzięczność, a temu służy religia. Jest ona więc częścią moralności, a nie jakimś
dodatkiem. Jako część moralności nie może wyczerpać się w teoretycznym uznaniu istnienia
Boga, lecz konieczne jest konkretne działanie, tak jak konkretnie dzielimy się z kimś,
kierując się sprawiedliwością. Kult religijny, obrzędy, obyczaje, modlitwa - to wszystko są
ludzkie formy praktycznego oddawania czci, których brak staje się złem moralnym,
ponieważ naruszona zostaje wówczas sprawiedliwość. Nie wystarczy myśleć o Bogu, lecz
musi być ku Niemu skierowane nasze działanie.Ale jest jeszcze jeden ważny moment. Oto
egzystencjalna pozycja człowieka w świecie jest w znacznym stopniu zwichnięta.
Zwątpienia, wahania, rozterki, niepewność, potknięcia - to wszystko niesie ze sobą życie,
temu, w sposób bardziej skondensowany, daje wyraz sztuka. Skądjesteśmy?Dokąd idziemy?
Racjonalna odpowiedź na te pytania jest
121
mało przejrzysta. Mamy zbyt mało sił, by zawsze iść za słusznym dobrem, ostateczny
cel naszego życia jest mało czytelny. Wiemy , że to wszystko, co kochamy, do czego
dążymy nie jest w stanie wypełnić naszej miłości, to zaś, co poznajemy, choć zawiera
mnóstwo informacji, które można mnożyć bez końca, pozbawione jest poznania
pierwszej i podstawowej racji tłumaczącej istnienie nas samych, świata, kosmosu. Racji
tej dotykamy tylko pośrednio, w sposób nieadekwatny. A przecież sam fakt
formułowania tych dręczących egzystencjalnie pytań świadczy o tym, że odpowiedź na
nie jest dla człowieka czymś najważniejszym, że od niej jakby wszystko zależy.
Tymczasem rozum napotyka jakąś barierę, którą chce przekroczyć, a nie może.I właśnie
w tym momencie naprzeciw naszym pragnieniom wychodzi religia bazująca jUŻ nie na
naturalnym poznaniu, ale na Objawieniu. Objawienie dopełnia nasze rozumowe i
naturalne poznanie, intensyfikuje miłość ukazując jej ten nadrzędny Cel. z punktu
widzenia moralnego ma to znaczenie niebagatelne. Jeśli bowiem newralgicznym
punktem moralnoŚCi jest decyzja, to widzenie słusznego dobra w relacji do Celu
ostatecznego, a więc widzenie człowieka w relacji do Boga, utwierdza nas w
niezbywalności tego, co nazywamy godnością. Już nie kodeks czy prawo naturalne, ale