Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Wyszarpnął rozdygotaną rękę z uścisku Gariona i sięgnął ku zjawie. Przez moment ich dłonie zdawały się stykać, a potem Ran Borune wydał z siebie długie, chrapliwe westchnienie, opadł na poduszki i umarł.
Ce’Nedra przez długi czas siedziała bez ruchu, trzymając w dłoni rękę ojca, podczas gdy z pokoju wolno ulatniała się leśna woń, dźwięk dzwoneczków znikał w dali, a światło dzienne powracało. Wreszcie ostrożnie złożyła wyniszczoną dłoń na kołdrze, wstała i niemal obojętnie rozejrzała się po komnacie.
- Oczywiście trzeba tu będzie wywietrzyć - stwierdziła z roztargnieniem. - I może przynieść jakieś kwiaty, aby odświeżyć powietrze. - Wygładziła kołdrę z boku łóżka i spojrzała poważnie na ciało ojca. Następnie odwróciła się. - Och, Garionie! - zaszlochała i nagle rzuciła mu się w ramiona.
Garion przytulił ją do siebie, gładząc jej włosy i czując drżenie drobnego ciała. Cały czas jednak nie odrywał wzroku od nieruchomej, spokojnej twarzy imperatora Tolnedry. Zapewne musiało to być złudzenie, ale wydało mu się, że na ustach Rana Borune dostrzega szczęśliwy uśmiech.
ROZDZIAŁ 11
 
 
Uroczysty pogrzeb imperatora Rana Borune XXIII z Trzeciej Dynastii Borunów odbył się kilka dni później w świątyni Nedry, Boga-Lwa czczonego w imperium. Świątynia mieściła się w wielkim marmurowym budynku nie opodal pałacu imperatora. Ołtarz wspierał się na potężnym wachlarzu z czystego złota, z wyrytą pośrodku lwią głową. Tuż przed ołtarzem ustawiono prosty marmurowy katafalk, na którym zło­żono ojca Ce’Nedry. Nieżyjący imperator leżał spokojnie, od stóp aż po szyję okryty złotą materią. Przedzielone rzędami kolumn wnętrze świątyni wypełniło się po brzegi rywalizującymi członkami wielkich rodów. Nie chodziło im bynajmniej o okazanie szacunku zmarłemu, lecz o po­pisanie się bogactwem strojów i ciężarem przystrajających je klejnotów.
Garion i Ce’Nedra, odziani w najgłębszą czerń, siedzieli u boku generała Yarany z przodu rozległej sali i słuchali mów pożegnalnych. Tolnedrańska polityka wymagała, by przedstawiciel każdego z potężnych rodów zabrał głos przy tej smutnej okazji. Garion podejrzewał, że przemówienia przygotowano z dużym wyprzedzeniem. Wszystkie były niezwykle kwieciste i nużące, i każde zdawało się zmierzać do stwierdzenia, że choć Ran Borune odszedł, imperium trwa dalej. Wielu mówców, wygłaszających te słowa, sprawiało wrażenie bardzo zadowolonych z siebie.
Gdy wreszcie mowy dobiegły końca, okryty białą szatą najwyższy kapłan Nedry - pękaty, spocony mężczyzna o wulgarnych zmysłowych ustach - powstał z miejsca i stanął przed ołtarzem, by dodać parę słów od siebie. Posługując się przykładami z życia Rana Borune wygłosił długie kazanie, dotyczące korzyści z posiadania majątku i mądrego z niego korzystania. Z początku Garion był wstrząśnięty doborem tematu homilii, lecz urzeczone twarze zebranego w świątyni tłumu przekonały go, iż dla Tolnedran kazanie o pieniądzach jest naprawdę wzrusza­jące, a najwyższy kapłan dzięki tak porywającemu tema­towi mógł przemycić w swej mowie liczne pochwały dotyczące ojca Ce’Nedry.
Kiedy wygłoszono już wszystkie rozwlekłe przemówienia, drobne ciało imperatora zostało złożone obok jego żony pod marmurową płytą w należącej do Borunów części katakumb w podziemiach świątyni. Następnie żałobnicy powrócili do głównej sali, aby wyrazić kondolencje po­grążonej w smutku rodzinie. Ce’Nedra znosiła to dobrze, choć była bardzo blada. W pewnym momencie zachwiała się lekko i Garion odruchowo sięgnął, aby ją podtrzymać.
- Nie dotykaj mnie! - syknęła cicho, gwałtownie unosząc głowę.
- Słucham? - Garion spojrzał na nią ze zdumieniem.
- Nie wolno nam okazać ani śladu słabości w obecności naszych nieprzyjaciół. Nie załamię się, żeby dostarczyć rozrywki Honethom, Horbitom czy Yorduom. Gdybym to zrobiła, mój ojciec z oburzenia powstałby z grobu.

Podstrony