Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Cybernetyka może zajmować się nadawaniem i odbieraniem, ale nie — doznawaniem informacji. W tej kwestii, niezmiernie elementarnej, panuje osobliwe pomieszanie. Według niektórych teoretyków głównym, a kto wie czy nie wyłącznym, niedostatkiem metody cybernetycznej jest asemantyczność teorii informacji we wszystkich jej znanych ujęciach (statystycznym, algorytmicznym i kombinatorycznym). Wypada podkreślić, że nic podobnego nie zachodzi. Wprawdzie każde rozumienie jest zarazem doznawaniem, nie każde jednak doznawanie jest także rozumieniem. Doznawanie jest pod względem kategorialnym pojęciem nadrzędnym, tj. bardziej ogólnym. Można doznawać określonych wrażeń zmysłowych albo uczuć, nie rozumiejąc ani przyczyny, wywołującej te doznania (zmysłowe lub emocjonalne), ani nawet własnego przeżycia. Zbytnio zapalonym informacjonistom sprawiało nieraz kłopot to. że przeciętny człowiek pożąda odbioru nawet takich utworów, które zna doskonale — więc na pamięć. W odniesieniu do większych, nie przyswojonych pamięciowo tekstów, np. prozatorskich, możliwe są jeszcze sofistyczne wykładnie, jakoby czytelnik, co „Trylogię” już czytał, odkrywał w kolejnej lekturze nowe. nie zauważone poprzednio miejsca, więc piękności dzieła. Lecz gdy pytamy, czemu ten, kto zna „Ogród pana Błyszczyńskiego” na pamięć, ponownie deklamuje go z przyjemnością, nie możemy się od zwolennika powyższej koncepcji dowiedzieć niczego sensownego. Tymczasem sprawa jest trywialnie prosta. W ujęciu informacyjnym ten, kto widział raz wschód słońca nad Himalajami, posiadł praktycznie całą informację, dostępną w owym kontakcie, i w obserwacjach następnych niczego „nowego” się nie dowie, tj. nie zazna. Niemniej większość ludzi pragnie ponowienia tak pięknego widoku. To samo można powiedzieć też o spożywaniu smakołyków (każdy następny kawałek czekolady smakuje tak samo jak poprzedni), o stosunkach miłosnych (jeśli z tym samym partnerem i w okolicznościach analogicznych) itd. Wymyślanie specjalnych rodzajów informacji, „estetycznej” np” jest nonsensowne po prostu, ponieważ per analogiam należałoby produkować też inne. więc informację kulinarną. seksualna itd. Doznaniowych aspektów odbioru jakiejkolwiek informacji nie można sensownie sprowadzać do niczego poza samym doznawaniem. Ma się rozumieć, że „akty kopulacji informacyjnej” bywają bardzo rozmaicie obciążone pod względem doznaniowo–emocjonalnym i na pewnej ich umownej skali można by oznaczyć niejakie zero neutralności, tj. stan. w którym się czegoś dowiadujemy, coś postrzegamy, przy praktycznie nienaruszalnej obojętności ducha. Można bv też określić części owej skali „dodatnie” i „ujemne”. Zatrzymajmy się na przykładzie zaczerpniętym z seksuologii, ponieważ chodzi tam o uruchomienie mechanizmów, które, jak żadne inne z fizjologicznych, są przedprogramowane dziedzicznie (dla oczywistych powodów istnieją kultury, uznające spożywanie pewnych, skądinąd pożywnych, pokarmów za zakazane, lecz nie ma takich, które by zakazywały wszystkim swym członkom zbliżeń płciowych). Jakkolwiek ów akt jest więc kulturowym niezmiennikiem, to jednak podobnie intymnie zespolenia dostarczają wybitnie różnorodnych doznań, ponieważ nawet wbudowana w nas przez ewolucję potencja doznawania zmysłowej rozkoszy podlega wtórnym upośrednieniom i warunkowaniem kulturopochodnym. Akt taki może. jak wiadomo, oscylować w szerokim zakresie między „syceniem pożądania” na bezrefleksyjnym, scilicet zwierzęcym poziomie — a bardzo odmiennym pod względem integracji psychicznej w doznawaniu, swego rodzaju duchowym zespalaniem się z partnerem. Otóż jeśli nawet fizjologicznie dane i w tym sensie trwale stabilizowane czynności mogą podlegać podobnym amplitudom odbiorczych wahań, cóż mówić dopiero o recepcji dziel sztuki! Hipoteza o wspólnej wszystkim, a choćby tylko wszystkim odpowiednio wdrożonym do rzeczy ludziom, jednorodności odbioru takich dzieł jest kompletna fikcją. Dzieła można odbierać różno—poziomowo, tj. na niejednakowych poziomach integracji, a więc także ich doznawania i. last but not least, swoistego rozumienia. Lecz o wszystkich możliwych rodzajach i rozmiarach przyjemności (albo udręki), jakie sprawiają różne postacie odbioru, cybernetyka musi koniecznie milczeć. Może natomiast wypowiadać się hipotezująco przynajmniej na temat, jak prawdopodobnie przebiegają akty nadawania i odbioru w ich faktycznie zróżnicowanych oraz w ich niezmienniczo podobnych postaciach. Tak więc empiryczne badanie musi świadomie pomijać przeżyciowa stronę zjawisk informacyjnych, skupiając się, na stosunku dzieła do świata, do kultury i do języka, interpretowanych z kolei w rozmaitych kategoriach.
Sterowanie i gra 
Ze stanowiska cybernetyki można uważać wypowiedź językowa za program sterowniczy, za pociągnięcie — w rozumieniu taktycznym lub strategicznym teorii gier — oraz za odwzorowanie, czyli „model” czegoś językowego bądź pozajęzykowego.
Jako program sterowniczy jest dzieło literackie — macierzą przekształceń, jakim poddany ma być umysł czytelnika. Jednakże sterowanie zachodzi „porządnie” wtedy tylko, kiedy to, co sterowane, podlega sterującemu jednoznacznie. Dopóki układ kierowniczy auta jest sprawny, sterowanie pojazdem zbliża się do takiego ideału — zdeterminowania reakcji sterującymi bodźcami. Gdy w układzie tym powstaje luz. informacja, nadawana obrotami kierownicy, spotyka się w odbiorze z „szumem”, który w tym wypadku tworzą luzy dźwigni kierowniczych i zwrotnic. Układ ten zniekształca dyrektywy sterownicze sposobem czysto losowym. Można też powiedzieć, że przeciwstawia on decyzjom sternika — własną, a mianowicie losowa taktykę.