Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Nagle znowu wydaÅ‚o mu siÄ™ to zdumie­wajÄ…ce. A zarazem uspokajajÄ…ce. WysuwajÄ…c pierÅ› do przodu, Å›wia­domy swego niewÄ…tpliwie godnego uwagi wyglÄ…du, jak również tego, że znosiÅ‚ już caÅ‚e pokolenia ludzi podobnych do zasiadajÄ…cych tutaj, którzy żyli i umierali od czasu jego narodzin, Hedrock przerwaÅ‚ ciszÄ™.
- Jak brzmi oskarżenie? - zapytaÅ‚ dźwiÄ™cznie. NatchnÄ…Å‚ sÅ‚owa subtelnÄ… i potężnÄ… siÅ‚Ä… szkolonego gÅ‚osu oraz szerokim doÅ›wiadcze­niem w obcowaniu z wszelkimi typami istot ludzkich.
Te trzy wyrazy byÅ‚y czymÅ› wiÄ™cej niż tylko pytaniem. ByÅ‚y wy­rażeniem woli i determinacji, esencjÄ… dumy i wyższoÅ›ci. ByÅ‚y rów­nie niebezpieczne jak sama Å›mierć, akceptujÄ…ce w peÅ‚ni implikacjÄ™, że jego tu obecność oznacza egzekucjÄ™. ZostaÅ‚y Å›wiadomie wypo­wiedziane, aby wykorzystać wielkÄ…, podstawowÄ… prawdÄ™, że istnieje naturalna, udowodniona przez czas niechęć wysoce inteligentnych jednostek do zniszczenia istoty ludzkiej, która w sposób widoczny je przewyższa. Oto miaÅ‚ przed sobÄ… niezwykle inteligentnych lodzi. A któż inny potrafiÅ‚ lepiej dziaÅ‚ać, myÅ›leć i czuć niż jedyny nieÅ›mier­telny spoÅ›ród caÅ‚ej dumnej ziemskiej rasy?
Siedzący za stołem mężczyźni poruszyli się niespokojnie. Ich stopy zaszurały na słabo oświetlonym podwyższeniu. Spojrzeli po sobie pytająco. W końcu wstał Peter Cadron.
- Poproszono mnie - odezwaÅ‚ siÄ™ cicho - abym zabraÅ‚ gÅ‚os w imieniu Rady. To ja pierwszy wniosÅ‚em oskarżenie przeciwko to­bie. -Nie czekajÄ…c na odpowiedź, obróciÅ‚ siÄ™ powoli twarzÄ… do mężczyzn przy stole. - Jestem pewny, że wszyscy tu obecni niespodzie­wanie zdali sobie jasno sprawÄ™ z osobowoÅ›ci pana Hedrocka - ciÄ…­gnÄ…Å‚ ponurym gÅ‚osem. - To ciekawe, jak dokÅ‚adnie ten pokaz do tej pory skrywanej siÅ‚y potwierdza nasze podejrzenia. MuszÄ™ przyznać, że wprawiÅ‚a mnie w zdumienie.
- Ja również jestem tego zdania - przerwaÅ‚ mu Deam Lealy, mężczyzna o ciężkiej twarzy. - Aż do tej chwili sÄ…dziÅ‚em, że Hedrock to czÅ‚owiek o Å‚agodnym gÅ‚osie, odnoszÄ…cy siÄ™ z pewnÄ… rezer­wÄ… do otoczenia. Teraz, niespodziewanie, przyparty do muru zionie ogniem.
- Nie ma wÄ…tpliwoÅ›ci - zauważyÅ‚ mÅ‚ody Ancil Nare - że ze­tknÄ™liÅ›my siÄ™ z czymÅ› niezwykÅ‚ym. PowinniÅ›my zatem otrzymać wy­czerpujÄ…ce wyjaÅ›nienie.
Byli zaniepokojeni. Wyolbrzymiali zachowanie Hedrocka w spo­sób przekraczajÄ…cy jego intencje, bÅ‚Ä™dnie je interpretujÄ…c, tak jakby oczekiwali, że przyzna siÄ™, iż nie jest tym, za kogo siÄ™ podaje. Praw­da byÅ‚a taka, że nie wznosiÅ‚ siÄ™ już ponad tych mężczyzn bardziej niż oni nawzajem ponad siebie. Åšwiadomość wÅ‚asnej nieÅ›miertelnoÅ›ci zawsze dodawaÅ‚a dynamicznego zabarwienia charakterystycznej dla Hedrocka pewnoÅ›ci siebie. OczywiÅ›cie, nie można byÅ‚o do koÅ„ca ukryć tej prawdziwie nadnaturalnej, ksztaÅ‚towanej przez wieki rozwoju osobowoÅ›ci, paranormalnej aury, którÄ… maskowaÅ‚ skrom­nym wyglÄ…dem. ObjawiajÄ…c peÅ‚niÄ™ swej osobowoÅ›ci w chwili, kiedy tego oczekiwali, sprawiÅ‚, że zobaczyli w nim kogoÅ› obcego. ZostaÅ‚ w odpowiedzi niebezpiecznie zaatakowany i musiaÅ‚ sobie z tym nie­zwÅ‚ocznie poradzić.
- To absurdalne - powiedziaÅ‚. - Jeszcze godzinÄ™ temu groziÅ‚o mi najwiÄ™ksze niebezpieczeÅ„stwo od czasu wieloletniej pracy w or­ganizacji. Sytuacja staÅ‚a siÄ™ tak poważna, że, wedÅ‚ug mnie, nikt inny nie uszedÅ‚by z niej z życiem. W ciÄ…gu kilku minut od tego szar­piÄ…cego nerwy doÅ›wiadczenia okazuje siÄ™, że aresztujÄ… mnie moi przyjaciele, i to pod nieokreÅ›lonym zarzutem. Gniew? OczywiÅ›cie, jestem rozgniewany. Ale przede wszystkim zdumiewajÄ… mnie non­sensy na temat mojej nieludzkiej osobowoÅ›ci. Czy stojÄ™ przed WysokÄ… RadÄ… Producentów Broni, czy może przy jakimÅ› pradaw­nym ognisku, gdzie czarownicy voodoo dokonujÄ… egzorcyzmów? Żądam, aby mnie traktowano jak lojalnego czÅ‚owieka Sklepów z BroniÄ…, Jak czÅ‚owieka, a nie potwora. A teraz pytam ponownie: jak brzmi oskarżenie?
Zapadła cisza. Minęło kilka długich chwil zanim odezwał się Peter Cadron.
- Dowiesz się tego w odpowiednim czasie. Ale najpierw, panie Hedrock, gdzie się urodziłeś?
Zaszli więc aż tak daleko.

Podstrony