Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.


59 Prawdopodobnie Apollona.
60 Wed³ug zwyczaju greckiego kto by³ w posiadaniu pola bitwy, uchodzi³ za zwyciêzcê, a strona przeciwna uznawa³a siê za pokonan¹ przez sam fakt proszenia o wydanie zw³ok.
61 Wed³ug relacji Plut. Ages. 19 by³a to dziesiêcina z ³upów azjatyckich, przede wszystkim pieni¹dze uzyskane z ich sprzeda¿y.
padali wskutek nierównoœci gruntu, inni dlatego, ¿e nie widzieli, co by³o przed nimi, inni jeszcze od pocisków. Wtedy to zgin¹³ polemarch Gylis, z otoczenia zaœ jego Pelles i ogó³em oko³o osiemnastu spartiatów 62 zabitych kamieniami lub zranionych broni¹ — i zguba grozi³aby ju¿ wszystkim, gdyby nie przyszli im na pomoc ¿o³nierze, spo¿ywaj¹cy wie­czerzê.
4. Nastêpnie wojska sojusznicze odes³ane zosta³y do swych grodów, Agesilaos zaœ ze swoimi dop³yn¹³ do ojczyzny 63. Od tego czasu Ateñ-
62 Liczba zabitych spartiatów-homoioi dowodzi; ¿e straty innych kategorii ¿o³nierzy musia³y byæ bardzo wysokie.
63 Agesilaos musia³ wybraæ drogê morsk¹ przez Zatokê Korynck¹, poniewa¿ droga l¹dowa przez Istni znajdowa³a siê w rêkach przeciwników.
czycy, Beotowie, Argejczycy i ich sprzymierzeñcy poczêli wojowaæ, bio­r¹c za punkt wyjœcia Korynt, Lacedemoñczycy zaœ i ich sprzymie­rzeñcy — maj¹c oparcie w Sikyonie. Wiêksza jednak i przewa¿nie do arystokracji zaliczaj¹ca siê czêœæ Koryntian64, widz¹c, ¿e ziemia ich jest wci¹¿ pustoszona, ludzie zaœ z powodu bliskoœci nieprzyjació³ wci¹¿ gin¹, kiedy przeciwnie, reszta sprzymierzeñców i sama ¿yje w spokoju, i ziemiê sw¹ uprawia, zapragnêli pokoju i zbieraj¹c siê razem, wyja­œniali sobie wzajemnie po³o¿enie. Kiedy jednak Argejczycy, Ateñczycy, Beotowie i ci z Koryntian, którzy otrzymali nieco z przys³anych od króla perskiego pieniêdzy i byli g³ównymi sprawcami obecnej wojny, zrozumieli, ¿e jeœli nie usun¹ wpierw tych, którzy s¹ zwolennikami po­koju, to pañstwu ich zagrozi ponownie lakonizacja — poczêli z tego po­wodu gotowaæ im rzeŸ. I przede wszystkim uradzili rzecz ponad wszy­stko bezbo¿n¹. Kiedy bowiem inni nawet ludzi prawnie na œmieræ skazanych nie zabijaj¹ w dzieñ œwiêty, ci w³aœnie ostatni dzieñ uroczy­stoœci (Artemidy), zwanych Eukleia 65, wybrali sobie do rzezi dlatego, ¿e spodziewali siê wtedy najwiêcej ludzi œci¹gn¹æ na plac zgromadzeñ. Kiedy wiêc dano znaæ tym, którzy uprzednio byli powiadomieni, kogo nale¿y zabijaæ, ci, dobywszy no¿y, poczêli nimi raziæ: tego, gdy sta³ w gronie innych, owego, gdy siedzia³ samotny, innego jeszcze, gdy znajdowa³ siê w teatrze, innego — nawet na krzeœle sêdziowskim. Skoro jednak rozesz³a siê wieœæ o tym, co siê dzieje, natychmiast arystokraci poczêli uciekaæ: jedni do pos¹gów bóstw, stoj¹cych na placu zgroma­dzeñ, inni — do ich o³tarzy. Naówczas owi najbezbo¿niejsi i z poczucia prawa zupe³nie wyzuci ludzie, i to zarówno rozkazuj¹cy, jak i wykonawcy ich rozkazów, poczêli mordowaæ nawet przy miejscach œwiêtych 66, tak i¿ niektórzy nawet nie spoœród skazanych na œmieræ, lecz ludzie maj¹cy poczucie sprawiedliwoœci oburzali siê w duszy na widok takiego braku uczuæ religijnych. W ten sposób z ludzi starszych wiekiem zginê³o wielu, bo ich przypadkiem wiêcej zjawi³o siê na placu. M³odsi natomiast, po­niewa¿ niejaki Pasimelos67 przewidzia³ to, co mia³o nast¹piæ, zacho­wywali siê cicho, siedz¹c w Kraneion68. Kiedy jednak i tam us³yszeli krzyki i przybyli do nich niektórzy zbiegowie z miejsca mordu, uciekli
64 Tzn. stronnictwo arystokratyczne, które z natury rzeczy sprzyja³o Sparcie, a obecnie nadto mia³o ku temu realne powody.
65 Œwiêto ku czci Artemidy z przydomkiem Eukleia, czczonej w wielu miastach greckich, obchodzono na rynku, czêœci¹ jego by³o przedstawienie teatralne.
66 Pogwa³cenie azylu przez demokratów korynckich odbija siê ra¿¹co od po­stawy Agesilaosa skreœlonej powy¿ej (IV 3, 20). Barbaryzacja obyczajów, i to obja­wiaj¹ca siê nawet w stosunkach miêdzy Grekami, poczyni³a w³aœnie w toku tej tzw. wojny korynckiej dalsze postêpy.
67 Pasimelos sta³ siê potem g³ow¹ stronnictwa prospartañskiego.
68 Kraneion, plac æwiczeñ z gajem cyprysowym niedaleko Koryntu.