Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Raule zdołała ustalić źródło zakażenia: ukąszenie małpki należącej do kataryniarza mieszkającego w tym samym budynku. Gdy powiedziała mu, co się stało, nieszczęśnik zadusił zwierzę poduszką, zalewając się łzami. Dla pani Vargey było już jednak za późno. Raule powiedziała sobie, że to kolejny przykład na to, jak wielką farsą jest życie.
Pani Vargey zmarła w szpitalu. Trzy dni później Raule postanowiła porozmawiać z Jacopem.
- Emila powinna nadal chodzić do szkoły - oznajmiła młodzieńcowi spokojnie, ale stanowczo. - Czy zrobisz to dla siostry?
Jacope, który opierał się o ścianę, czyszcząc nowy sztylet, wzruszył niedbale ramionami.
- A jak za to zapłacę, pani doktor?
- Pieniędzmi, które zarabiasz. Tymi, za które kupujesz sobie ładne zabawki, jak ten nóż, i te nowe buty. Wiem, że kradniesz. To mnie nie obchodzi. Ale twoja siostra cię potrzebuje. Szkoła nie kosztuje znowu tak wiele. Czemu nie miałbyś zrobić czegoś dla niej?
Uśmiechnął się pogardliwie.
- Mówi mi pani, że powinienem nadal czynić zło i skazać się na potępienie, żeby moja młodsza siostra, jak dorośnie, mogła się uważać za lepszą ode mnie?
Raule odpowiedziała mu takim samym uśmiechem.
- Uważasz, że powinnam powiedzieć: „Jacope Vargey, znajdź sobie uczciwą robotę. Wtedy nikt nie będzie się uważał za lepszego od ciebie”?
Ryknął głośnym śmiechem, odrzucając głowę do tyłu. Raule również się roześmiała, dokładnie w taki sam sposób.
- Jacope, lepiej by było, gdybyś przestał rabować - podjęła, poważniejąc nagle. - Jeśli cię aresztują, czeka cię szubienica. Pomyśl, co się wtedy stanie z Emilą.
- Wzrusza mnie pani troska o nią - odrzekł z gorzkim sarkazmem.
Raule zawstydziła się nagle.
- Przepraszam, Jacope. Może zaczniemy tę rozmowę od nowa?
- Nie chcę z panią rozmawiać.
Potem nastąpiła długa, nieprzyjemna chwila, gdy Raule nie odzywała się ani słowem. Czuła się głupio i była wściekła na siebie. Potem podeszła do Jacopego i objęła go.
Zaskoczyła ją żarliwość jego odpowiedzi. Jej własny entuzjazm zdziwił ją jeszcze bardziej.
Radość Raule w znacznej mierze wywodziła się z niezmiennie towarzyszącego zakazanym przyjemnościom dreszczyku, którego od dawna sobie odmawiała. Był zbirem, być może mordercą, i był dwukrotnie od niej młodszy. Za tym dreszczykiem szybko zjawiła się nostalgia.
Żądza nie była tym rodzajem ognia, który chciała w sobie rozpalić, zawsze jednak była ludzkim uczuciem. Od tej pory często sypiała z Jacopem. Czasami odwiedzała go w pokoiku, który nadal wynajmował, a kiedy indziej on przychodził do niej, do szpitala.
Jacope rzadko się odzywał. Wolał się porozumiewać za pomocą dotyku. Kiedy ją pieścił, jego ręce przemawiały równie elokwentnie jak wtedy, gdy czyścił broń, jednakże zawsze wykrzywiał usta w wyniosłym grymasie, a w jego oczach gorzał ogień pogardy. W łóżku okazywał przedwczesną dojrzałość, zachowując się jak doświadczony mężczyzna, ale pod każdym innym względem pozostawał chłopcem.
Raule sprawiało przyjemność, że jest znacznie starszą partnerką. Przyszło jej na myśl, że nigdy nie radziła sobie dobrze z byciem młodą, ale być może pewnego dnia poradzi sobie lepiej z byciem starą. Spędzając noce z tym chłopakiem, nie robiła nikomu krzywdy, widmo jej sumienia zbywało więc tę kwestię wzruszeniem ramion, pozwalając jej radować się tanimi przyjemnościami, jakie zapewniał jej Jacope.
Chłopak nie zabrał też Emili ze szkoły. Raule przekonała się, że w rzeczywistości bardzo kocha siostrę. Po śmierci matki dziewczynka stała się małomówna, była jednak zbyt twarda, by ulegać żałobie przez dłuższy czas. Jacope nadal zarabiał pieniądze w ten sam sposób.
- Chcę być bogaty - mówił. - Chcę mieć konia i piękne ubrania. I pragnę, żeby Emila też to wszystko miała. Nie mów mi o ryzyku. Nie jestem moim głupim bratem, który dał się zabić. Nie wdaję się w walki, których nie mogę wygrać.
Raule uświadomiła sobie, że nie ma sensu próbować go przekonać.
***