Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Podeszła do Sokolnika i wyciągnęła rękę. Po omacku wyciągnął spadek po zmarłym wędrowcu i podał go kapłance.
Młodszy wojownik, który do nich dołączył, spojrzał przez ramię do tyłu, gdzie zdaniem Tirthy znajdowało się miejsce złych mocy, z którego ją wydobyli.
— Wyczuwam jakieś poruszenie — ostrzegł.
Topornik roześmiał się i machnął swoją groźną bronią.
— A gdzie go nie ma, Yonanie? Niech się rusza. Prędzej czy później spotkamy się w walce. I założę się o to — znów lekko podniósł i opuścił topór — że rezultat niezupełnie, albo wcale, nie spodoba się sługom Ciemności.
— Nadchodzi sam Rane. — Z futerałem w ręce Crytha wróciła do swoich towarzyszy.
— Czy to ma znaczyć, że jestem zbytnim optymistą?
Ach, czyż kiedykolwiek człowiekowi opłaciło się przewidywanie nieszczęścia? Złe przeczucia odbierają siły i chęci jeszcze przed walką. A to spotkanie dawno zostało przepowiedziane, więc co na to twoja Wielka Władczyni?
— Jesteś śmiały, Uruku. — Crytha spochmurniała. — Możesz władać jedną z Czterech Wielkich Broni, ale to nie znaczy, że wszystkie Bramy stoją przed tobą otworem.
Topornik zasalutował, lekko się uśmiechając.
— Pani Crytho, jako dwukrotnie żyjący człowiek wiele widziałem, wiele słyszałem i wiele dokonałem. Dlatego niewiele pozostało we mnie lęku. Byłem bogiem Thasów, mieszkańców podziemnego Królestwa Ciemności, i dwa razy dowódcą na wojnie. Teraz czeka nas decydujące starcie, więc pytam otwarcie, czy możemy liczyć na jakichś sprzymierzeńców?
Na jego pytanie odpowiedział Alon. Chłopiec postąpił do przodu. Torgiańczyk krok w krok szedł tuż za nim. Nirel, z ręką na szyi konia, kroczył obok.
— Masz nas…
Uruk odwrócił się do chłopca i uśmiechnął jeszcze szerzej.
— Dobrze to powiedziałeś, młodzieńcze. Sam się uwolniłeś z klatki Rane’a i wyciągnąłeś stamtąd również tę panią. Chętnie stanę do boju u twego boku… — Przeniósł spojrzenie na Sokolnika, który spotkał je z podniesioną głową. — Każdy wojownik, który włada jedną z Czterech Wielkich Broni, jest jak tarcza dla ramienia i mocny mur dla pleców. Witaj więc ty, któremu zgodził się służyć Język Basira. Ty zaś. Pani — teraz opuścił wzrok na Tirthę — pochodzisz ze Starej Krwi i najwidoczniej to spotkanie zostało zaplanowane dawno temu. Nie wiem, czym jest twoja broń — i nie wiem, czy będziesz mogła nią władać.
Tirtha spojrzała na szkatułkę, którą wciąż trzymała w zmartwiałych dłoniach.
— Nie mam pojęcia — przemówiła po raz pierwszy —czy to jest broń, czy też skarb. Wiem tylko, że jestem jego strażniczką i że geas nie został ze mnie zdjęty. Myślę, że jeśli chciałbyś polegać na moim udziale w walce, powinieneś zmienić plany. Moje ciało jest martwe i pozostaję w nim jedynie dzięki mocy, której nie rozumiem.
Usłyszała, że ktoś szybko wciągnął powietrze do płuc, i spostrzegła, że szpony Sokolnika pomknęły do przodu, a później się cofnęły. Ujrzała tylko szpony, nie spojrzała na jego twarz.
— Ranę! — Młodszy mężczyzna poświęcał niewiele uwagi reszcie zgromadzonych. Koncentrował się na czymś, czego Tirtha nie mogła zobaczyć.
W powietrzu wokół nich rozległ się głośny trzask, poczuli też gromadzącą się, zakreślającą szeroki łuk Moc. Uruk tylko raz spojrzał w stronę, w którą wpatrywał się jego towarzysz broni, a później zwrócił się do Crythy. Przestał się uśmiechać i zapytał ostro:
— Zadałem pytanie, co z twoją Wielką Władczynią?
— Zrobi to, co zechce — odparowała kapłanka. Tirtha pomyślała, że rozgniewało ją jego pytanie lub żądanie odpowiedzi.