Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

- Do rzeczy. O co chodzi?
Jaina uśmiechnęła się słodko, przerzuciła nogi na drugą stronę biurka i wskoczyła mu
zręcznie na kolana. I chociaż Jaga wciąż niepokoiła przyczyna tego nagłego najścia, to tuląc ją w
ramionach, nie mógł powstrzymać uśmiechu. Wymienili namiętny pocałunek i Jagged natychmiast poczuł, że wiszące między nimi napięcie zauważalnie opada. Kochał Jainę Solo całym sercem, zamierzał ją poślubić i nic w całej galaktyce nie mogło mu w tym przeszkodzić ani zmienić jego uczuć.
Narzeczona zsunęła mu się z kolan i uśmiechnęła promiennie.
- No, no - mruknął Jag. - Takie przysługi mogę ci robić codziennie...
Jaina dała mu żartobliwego kuksańca.
- To była łapówka, nie przysługa! - parsknęła. - Uznałam, że skoro mam zostać żoną
polityka, muszę stać się bardziej wyrachowana.
- Powinnaś, to prawda - odparł swoim urzędowym, poważnym głosem, akcentując te słowa
skinieniem głowy. Przyciągnął ją znów do siebie, spragniony ciepła jej ciała. - Tak czy siak, podoba mi się taki system przekupstwa - wymruczał w jej obojczyk. - Do rzeczy, Jedi Solo: zamieniam się w słuch. Czego sobie życzysz?
Jaina spoważniała.
- Chodzi o Tahiri - powiedziała z lekkim wahaniem.
Jag ściągnął brwi.
- Tak właśnie myślałem...
- Jag, ona straciła już dwóch adwokatów - przypomniała mu Jaina. - Jeśli następnego
dostanie z urzędu, będzie skończona.
- Jaino, wiem, że obydwoje mamy na pieńku z przywódczynią Sojuszu Daalą, ale naprawdę
wątpię, żeby pani admirał posunęła się tak daleko i dała jej kogoś, kto ją... umoczy.
- Moim zdaniem będzie wręcz przeciwnie. - Jaina spojrzała na niego chmurnie.
Odwzajemnił spojrzenie bez mrugnięcia.
- Serio?
- Jasne! - parsknęła Solo. - Samobójstwo Niathal dopiekło jej do żywego. Tahiri Veila to znakomity cel, na którym może wyładować swoją frustrację. Sądzisz, że przepuści taką okazję? Jest jak Anji i jej wypchana eopie.
Porównanie było trafne, Jag nie mógł zaprzeczyć. Zanim Han, Leia i Allana zostali
zmuszeni do przeprowadzki, Jag i Jaina byli u nich na obiedzie. Podczas wizyty Jag miał
przyjemność poznać nowego członka rodziny Solo, młodą nexu o imieniu Anji, osieroconą, bo Leia musiała zabić jej matkę podczas pościgu za oszalałą Natuą Wan, która na Coruscańskich Targach Zwierząt uwolniła dzikie stworzenia. Zgodnie z relacją Jainy Allana uparła się, że z tego powodu mają obowiązek zaopiekować się pozbawionymi matki małymi - a przynajmniej jednym z nich.
Szczęśliwe maleństwo zostało przez nich przygarnięte i nazwane Anji.
Małemu neksiątku przystrzyżono kolce, obcięto pazurki i założono implant, dzięki któremu nie mogło gryźć do krwi. Anji uwielbiała Allanę i - jak na drapieżnika - zachowywała się zaskakująco łagodnie, wrodzoną agresję zwykła jednak wyładowywać na wypchanej eopie. Nie pozwalała nikomu do niej podejść, warcząc i kłapiąc pełną ostrych kłów paszczęką, i chociaż miała implanty, Jag bał się, że w końcu rozszarpie zabawkę na strzępy. Najwyraźniej jednak pluszak został wykonany solidnie i był odporny na kły drapieżników, bo wychodził z całej serii
dotychczasowych ataków zwycięsko. Jagowi przeszło nawet przez myśl, żeby skontaktować się z wytwórcami zabawki - ich produkty zdawały się bardziej trwałe niż pancerze, które czasem nosił.
- Fakt - mruknął i zmienił pozycję na krześle. - Przykro mi, że sędzia Lorteli wzbroniła Nawarze Venowi reprezentować Tahiri, i że Mardek Mool wypadł z gry, ale... czego ode mnie oczekujesz?
- Masz znajomości - stwierdziła bez ogródek Jaina. - Znasz wiele wysoko postawionych
osobistości. Mógłbyś kogoś znaleźć...
Zamrugał, nie dowierzając własnym uszom.
- Jaino, nie mogę wykorzystać moich koneksji, żeby wpłynąć na wynik procesu sądowego...
- Wcale o to nie proszę. Chciałabym tylko, żebyś się rozejrzał za kimś, kto będzie skłonny podjąć się obrony Tahiri. Wiesz, że inaczej ta sprawa jest przesądzona.