X


Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.


Głos Matki Przełożonej dalej rozbrzmiewał w jego pamięci. "Jest tego zatem jeszcze więcej."
"Ludzie, którzy w to wierzą, sięgają do sedna sprawy. Ostrzegają, żebyś nie myślał o tym, co robisz, gdyż to pewna droga do klęski. Po prostu rób to!"
"Nie myśl! Rób to." Wyczuwał tu anarchię. Jej słowa rzuciły go w przeszłość ku innym źródłom wiedzy niż wyszkolenie mentata.
Sztuczki Bene Gesserit! Robiła to rozmyślnie, znając wyniki. Gdzie podziało się to przywiązanie, które - jak wyczuwał - czasami z niej promieniowało? Czy mogła mieć na uwadze dobro kogoś, kogo traktowała w ten sposób?
Kiedy Odrade go opuściła (ledwie zauważył jej wyjście), Murbella usiadła na łóżku, wygładzając suknię na kolanach.
"Ludzie potrafią utrzymywać równowagę na dziwnych płaszczy­znach." Tumult w jego umyśle - to fragmenty mozaiki usiłowały znaleźć wzajemne powiązania.
Wyczuł istnienie nowej fali we wszechświecie. Dwoje dziwnych ludzi z jego wizji? Uczestniczyli w tym. Wiedział to, choć nie potrafił powiedzieć, dlaczego. Czy do tego rościły sobie pretensje Bene Ges­serit? "Doskonalimy stare sposoby myślenia i stare wierzenia."
"Spójrz na mnie" - odezwała się Murbella.
"Głos?" Niezupełnie, ale teraz już był pewien, że Bene Gesserit szkoliły ją, i ona mu o tym nie powiedziała.
Jej zielone oczy miały obcy wyraz - znak, że myślała o swych by­łych wspólniczkach.
"Nie próbuj przechytrzyć Bene Gesserit, Duncanie."
"Mówi do wizjerów?"
Nie mógł mieć pewności. W jej oczach kryła się inteligencja, która robiła na nim wrażenie. Czuł, że narasta ona, tak jakby jej nauczyciel­ki nadmuchiwały balon. Intelekt Murbelli wzrastał podobnie, jak rósł jej brzuch w czasie ciąży.
"Głos!" Co one z nią zrobiły?
Było to głupie pytanie. Wiedział, co one robią. Odbierały mu ją, czyniąc swoją siostrą. "Nie jest już moją kochanką, moją cudowną Murbella. Staje się Wielebną Matką, a zatem kalkuluje wszystko, co robi."
"Czarownica." Kto mógłby kochać czarownicę?
"Ja mógłbym. I zawsze będę."
"Próbują usidlić cię - choć jeszcze tego nie dostrzegasz - aby wy­korzystać do swoich celów" - powiedział.
Widział reakcję wywołaną tymi słowami. Zdała sobie sprawę z ist­nienia pułapki po tym, jak w nią wpadła. Bene Gesserit były diabelnie sprytne! Omamiły ją, dając drobne przebłyski rzeczy równie pociąga­jących, jak ta siła, która przywiązywała ją do nich. Ta świadomość mogła tylko rozwścieczyć Czcigodną Macierz. "To my łapiemy in­nych w sidła! Nigdy na odwrót!"
Ale Bene Gesserit to zrobiły. Należały do innej kategorii. Prawie jak siostry. Czemu się tego wypierać? A ona pragnęła posiąść ich możliwości, otrzymała próbkę i zapragnęła poddać się w pełni ich nauce, której istnienie wyczuwała tuż tuż, na wyciągnięcie ręki. Czyżby nie wiedziała, dlaczego one ciągle poddają ją próbie?
"Wiedzą, że będzie jeszcze walczyć w pułapce."
Murbella zrzuciła suknię i wsunęła się do łóżka obok Duncana. Nie dotykali się. Czuli tylko wzajemną, pełną gotowości bliskość swych ciał.
"Z początku chciały, abym sprawował kontrolę nad Sheeana" - powiedział.
"Tak jak kontrolujesz mnie?"
"Czy cię kontroluję?"
"Czasami wydajesz mi się komiczny, Duncanie."
"Gdybym nie potrafił śmiać się z samego siebie, byłbym rzeczywi­ście zgubiony."
"Śmiać się także ze swoich pretensji do bycia zabawnym?"
"Z nich przede wszystkim. - Odwrócił się do niej i położył dłoń na jej piersi. - Czy wiedziałaś, że nigdy nie odstawiono mnie od piersi?"
"Nigdy w twych wszystkich... "
"Ani razu."
"Mogłam odgadnąć." - Uśmiech zagościł na jej ustach i nagle wśród wzajemnych uścisków oboje wybuchnęli śmiechem, którego nie mogli powstrzymać. Wreszcie Murbella odezwała się: "Do diab­ła. Do diabła. Do diabła."
"Do diabła z kim?" - spytał, kiedy oddalili się od siebie.
"Nie z kim, tylko z czym. Do diabła z losem!"
"Nie sądzę, by los się tym przejął."
"Kocham cię, a nie tego przecież oczekuje się ode mnie, jeśli mam być przyzwoitą Wielebną Matką."
Nienawidził tych dygresji, przypominających użalanie się nad sobą. "Żartuj zatem!"
"Nigdy nie będziesz niczym przyzwoitym." - Pomasował jej cię­żarny brzuch.
"Jestem przyzwoita."
"Zapomniano o tym słowie, kiedy cię stwarzano."
Odepchnęła jego rękę i usiadła, by popatrzeć na niego z góry.
"Od Wielebnych Matek żąda się, aby nigdy nie kochały."
"Wiem o tym." - "Czy moja udręka stała się widoczna?"
Murbella była jednak zbytnio zajęta własnymi zmartwieniami.
"Kiedy przystąpię do Agonii Przyprawowej... "
"Kochanie! Nie podoba mi się skojarzenie twojej osoby z agonią."
"Jak mogę tego uniknąć? Jestem na równi pochyłej. Wkrótce zo­stanę popchnięta, a wtedy polecę z ogromną prędkością!"
Chciał się odwrócić, lecz jej spojrzenie go zatrzymało.

Podstrony