X


Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Jeste­śmy dobre w naszej pracy, Deet. Tak jak ty. Tak jak Leyel.
- Czy jego praca jest ważna? Przecież pochodzenie ludzi to tyl­ko historyczny problem.
- Sama wiesz, że to nonsens. Leyel odrzucił wszystkie kwestie historyczne i zajął się naukowymi. Szuka cech, które odróżniają czło­wieka, tak jak go pojmujemy, od nieczłowieka. Jeśli się dowie... Nie rozumiesz, Deet? Rasa ludzka odtwarza się na nowo przez cały czas, na każdej planecie, w każdej rodzinie, w każdym osobniku. Rodzi­my się zwierzętami, a potem uczymy się, jak być ludźmi. Jakoś. To ważne, żebyśmy zrozumieli jak. Ważne dla psychohistorii. Ważne dla Drugiej Fundacji. Ważne dla ludzkiej rasy.
- Czyli... nie jesteście tylko uprzejme wobec Leyela?
- Owszem, jesteśmy. Również. Dobrzy ludzie są uprzejmi.
- I to wszystko? Leyel jest po prostu człowiekiem, który ma kło­poty?
- Potrzebujemy go. Jest ważny nie tylko dla ciebie. Jest ważny dla nas.
- Och...
- Dlaczego płaczesz?
- Bałam się... że jestem egoistką... że tak się o niego martwię. I zajmuję ci czas.
- Niesamowite... Sądziłam, że nie możesz mnie niczym zaskoczyć.
- Nasze kłopoty byty tylko... naszymi kłopotami. Teraz już nie są. - I to dla ciebie takie ważne? Powiedz mi, Deet: czy naprawdę
tak ci zależy na tej społeczności? - Tak.
- Bardziej niż na Leyelu?
- Nie. Ale wystarczająco... żebym czuła się winna, że tak się o niego martwię.
- Wracaj do domu, Deet. Po prostu idź do domu. - Co?
- Tam wolisz teraz przebywać. Widać to po twoim zachowaniu od dwóch miesięcy, od śmierci Hariego. Byłaś złośliwa i zagniewa­na, a teraz zrozumiałam, dlaczego. Masz pretensje, że odrywamy cię od Leyela.
- Nie, sama przecież wybrałam. Ja...
- Oczywiście, że sama! To była twoja ofiara dla dobra Drugiej Fundacji. Więc teraz ci mówię: uleczenie Leyela jest ważniejsze dla planów Hariego niż twoja codzienna praca tutaj.
- Nie usuwasz mnie chyba ze stanowiska?
- Nie. Proszę tylko, żebyś trochę zwolniła. I wyciągnij Leyela z domu. Rozumiesz? Zażądaj tego! Zwiąż go znowu ze sobą, inaczej go stracimy.
- Gdzie go zabrać?
- Nie wiem. Do teatru. Na zawody sportowe. Na tańce.
- Nie chodzimy tam.
- A co robicie?
- Badania. A potem o nich rozmawiamy.
- Dobrze. Przyprowadź go do biblioteki. Pracuj razem z nim. Rozmawiajcie o tym.
- Ale tutaj musi spotkać ludzi. A już na pewno ciebie.
- Dobrze. Dobrze. To mi się podoba. Tak, niech przyjdzie ko­niecznie.
- Myślałam, że Druga Fundacja ma być dla niego tajemnicą, dopóki nie będzie gotów, żeby w niej uczestniczyć.
- Nie powiedziałam, że masz mnie przedstawić jako Pierwsze­go Mówcę.
- Nie, rzeczywiście nie. O czym ja myślę? Oczywiście, że może cię spotkać. Może spotkać wszystkich.
- Deet, posłuchaj mnie.
- Tak, słucham.
- To dobrze, że go kochasz, Deet. -Wiem.
- Dobrze, że kochasz go bardziej niż nas. Bardziej niż którąkol­wiek z nas. Bardziej niż nas wszystkie. I znowu płaczesz...
- To taka... - Ulga.
- W jaki sposób tak dobrze mnie rozumiesz?
- Wiem tyle, ile mi okazujesz, co mi mówisz. Tyle tylko może­my wiedzieć o innych. Pomaga, że nikt nie potrafi zbyt długo kła­mać w kwestii tego, kim jest naprawdę. Nawet sobie samemu.
Przez dwa miesiące Leyel studiował pracę Magolissian, próbu­jąc znaleźć jakieś powiązania między badaniami języka a pochodze­niem człowieka. Oczywiście, wymagało to tygodni brodzenia w sta­rych, bezużytecznych pracach o punkcie początku, które raz po raz wykazywały, że w całej historii Imperium właśnie Trantor był punk­tem ogniskującym zmian językowych, chociaż nikt na poważnie nie sugerował, że jest planetą początku. Leyel jednak zaniechał poszu­kiwań konkretnej planety. Zależało mu na regularnościach, nie zda­rzeniach wyjątkowych.
Miał nadzieję, że znajdzie wskazówkę w stosunkowo świeżej pra­cy - zaledwie sprzed dwóch tysięcy lat - Dagawella Kispitoriana. Ki­spitorian pochodził z najbardziej odizolowanej części planety zwanej Artashat, gdzie przetrwały opowieści o tym, jakoby oryginalni osadnicy przybyli ze świata o nazwie Armenia, obecnie nie istniejącego na ma­pach. Kispitorian dorastał wśród górali, którzy twierdzili, że dawno temu mówili całkiem innym językiem. Tytuł najciekawszej jego książki brzmiał Żaden człowiek nas nie rozumiał; wiele baśni tego ludu rozpoczyna się od zdania “Dawno temu, kiedy żaden człowiek nas nie rozumiał..."

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.