Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Nie znoszę współczesnej muzyki młodzieżowej!
Chłopcy zaśmieli się, ale Ballada posłuchał mojej prośby.
- A to dobre sobie! - parsknęła Małgorzata. - Nasz młody historyk nie lubi współczesności, a jeździ jeepem grand cherokee!
- To służbowy samochód - oświadczyłem w tonie żartobliwym. - Nazywa się
Rosynant. I to szef mi kazał nim jeździć. Gdyby nie polecenie zwierzchnika, przesiadłbym się na prawdziwego konia. Przez ten samochód nazywają mnie Młodszym Samochodzikiem!
- Nie jesteś już taki młody - droczyła się ze mną Małgorzata.
- A myślałem, że jesteśmy rówieśnikami? - udałem zdziwienie.
Takie oto żarty towarzyszyły nam przez miasto.
Jeszcze może słów kilka o Lęborku. Nie da się ukryć, że przepływająca tutaj rzeka Łeba dodawała miastu uroku. Jej malownicze zakręty wkomponowane w typową zabudowę na planie owalnicy burzyły miejską monotonię, podobnie dopływ malutkiej Okalicy i zadrzewione brzegi dodawały miastu szczególnej oryginalności. Pozostała część miasta wraz z kwadratowym rynkiem posiadała regularną szachownicową sieć ulic i nie robiła już tak imponującego wrażenia, choć dla takiego maniaka historii, jakim byłem, wszystko było ciekawe i warte „zaliczenia”.
Znaleźliśmy jakiś bar i poszliśmy coś przekąsić. Zgodnie wcześniejszą obietnicą postawiłem po małej pizzy, z czego najbardziej zadowoleni byli chłopcy. Małgorzata była trochę naburmuszona i doprawdy nie wiedziałem dlaczego.
- Jak tylko będę głodny, a nie będę miał pieniędzy - rzekł Ballada - to zagram panu Pawłowi na gitarze jakiś współczesny przebój.
- To szantaż - zgromiłem go wzrokiem.
- Takie jest życie - uśmiechnął się.
Do spotkania Herr Kaltza z polskim wspólnikiem pozostało kilka godzin. Mogliśmy je spędzić w muzeum albo odwiedzić leżące za miastem Jezioro Lubowidzkie, ale nie mieliśmy już czasu na zwiedzanie. Należało jak najlepiej przygotować się do obserwacji lokalów przy ulicy Staromiejskiej.
Mój plan był prosty.
- Pójdziecie w miasto - rzekłem do chłopców, stojąc przy zaparkowanym obok rynku jeepie. - Może uda się wam odnaleźć alfa romeo z niemiecką rejestracją. Znacie miasto doskonale i jego plan nie jest wam potrzebny, więc chodźcie po hotelach, zajazdach i parkingach, słowem spenetrujcie wszystko, co wyda wam się warte sprawdzenia. A w tym czasie Małgorzata i ja obejdziemy na ulicy Staromiejskiej kawiarnię po kawiarni, każdy bar i
cukiernię. Chcę poznać ten popularny deptak. Ta znajomość może okazać się później istotna, gdy przyjdzie już co do czego i namierzymy Kaltza. Jeśli przegapimy to spotkanie, wszystko na nic.
- Zgadzam się - poparła mój plan nauczycielka. - Spotkamy się o czternastej przy Baszcie Bluszczowej za placem Świętego Jakuba. To północny róg murów obronnych. Tam naradzimy się co dalej.
W ten oto sposób Ballada i Młokos poszli ulicą Armii Krajowej, a urocza
nauczycielka i ja opuściliśmy duży i pusty rynek, z którego rozbiegają się wytyczone jeszcze w średniowieczu uliczki. Jedna z nich to właśnie najładniejsza w Lęborku ulica Staromiejska.
- Niestety - westchnęła Małgorzata, gdy wolnym krokiem szliśmy wzdłuż kamienic o kolorowych fasadach - w 1945 roku Armia Czerwona splądrowała i zniszczyła tę część miasta. Pożar, jaki wzniecili Rosjanie, trwał tutaj prawie miesiąc! Po wojnie wybudowano na miejsce spalonych nowe kamienice. Na szczęście część starej zabudowy została i w nią wkomponowuje się nowe budynki.
Ulica Staromiejska to pulsująca kolorami i tętniąca leniwym rytmem spacerów brukowana aleja, na którą cień rzucają sylwetki kamienic w różnych stylach, od neogotyku do secesji, ozdobione glazurowanymi cegłami, ciekawymi fryzami i dekoracjami w postaci geometrycznych ornamentów, nisz i blend. Ich okna wieńczą najczęściej półkoliste łuki, ponad którymi wznoszą się faliste lub schodkowe szczyty. Ładnie tu i gwarno o tej porze roku. Nic dziwnego, że niejaki Kaltz tę właśnie ulicę wybrał na miejsce spotkania ze swoim wspólnikiem.
Obeszliśmy wszystkie kafejki i cukiernie, pokonaliśmy brukowany trakt kilka razy w tę i z powrotem, a tylko raz zrobiliśmy przystanek na kładce nad rzeką Łebą. Nic z tego spaceru nie wynikało, ale chciałem trochę tu pobyć dla lepszej orientacji.