21 Od owych czasów fosy zostały pogłębione, wyłomy
połatane, a na starych basztach i murach zjawiły się armaty.
A w końcu czy była to warownia potężna, czy słaba, Holkar postanowił bronić jej przed
Anglikami, Korkoran zaś, który pokładał zaufanie zarówno w swoim talencie, jak w słowach
Sugriwy, odważył się obiecać, że odeprze wroga. Lecz przede wszystkim zatroszczył się o to,
by parostatek «Syn Burzy» został odprawiony w górę Narbady i ukryty w kolanie rzeki. Tym
sposobem uchronił go przed nieprzyjacielem, sam zaś mógł w dowolnej chwili znaleźć się na
przeciwległym brzegu.
21 Tamerlan (1336-1405) – władca mongolsko-turecki, założyciel wielkiego państwa w Azji Środkowej.
69
XVI. O TYM, JAK PIESZCZOTY
KOTA O DZIEWIĘCIU OGONACH
SPRAWIŁY PRZYKROŚĆ
ODWAŻNEMU BERAROWI
Nazajutrz po stoczonej bitwie, kiedy nadciągnęły działa i piechota Barclaya, pułkownik
spróbował przypuścić do warowni szturm. Żywił nadzieję, iż skutkiem strzałów artyleryjskich
kamienie z wału posypią się do fosy i wypełniwszy ją po brzegi, umożliwią przejście.
Lecz w swych wyliczeniach nie wziął pod uwagę czujności i zręczności kapitana, który w
ciągu dwu godzin artyleryjskiego pojedynku zdemontował blisko dwadzieścia armat
angielskich i podłożył ogień pod jaszcze z amunicją. Wybuch spowodował śmierć około
trzystu Anglików i sipajów, a Barclaya przekonał, że winien rozpocząć regularne oblężenie.
Tak więc pan pułkownik zaczął się sposobić do wojny okopowej. Lecz sipaje byli raczej
zręczni niż silni, Europejczycy zaś, zmordowani upałem, już chorowali na febrę i Barclay
przy sypaniu okopów niewiele miał pożytku ze swych robotników. Co więcej, częste
wycieczki Korkorana odebrały im odwagę. Kapitan korzystał ze swego dwumasztowca, ażeby
dowolnie przenosić się z jednego na drugi brzeg Narbady, a jego dwunastu majtków i
pierwszy oficer to manewrowało parostatkiem, to znów armatami na wałach ochronnych.
Ów potężny sprzymierzeniec pozwalał mu bezkarnie stawić czoło Anglikom. To
niepokoiły ich pojedyncze oddziały kawalerii, to znów kapitan zabierał na lekkie łodzie po
kilka kompanii piechoty i płynął z nimi w dół rzeki, aż w końcu pułkownik Barclay zaczął się
obawiać, iż z braku prowiantów i amunicji zmuszony będzie odstąpić od oblężenia
Bhagawapuru.
Lecz ani odwaga, ani ruchliwość Korkorana nie zdołały wziąć góry nad dyscypliną i
niezachwianą wytrzymałością Anglików. Po piętnastu dniach oblężenia kapitan, który w
żołnierzach hinduskich niewielkie miał oparcie, uznał losy Bhagawapuru i Holkara za
przesądzone. W mieście zaczęto się spodziewać ostatecznego natarcia. Ludzie pragnęli
kapitulacji. Pod nieobecność Korkorana żołnierze książęcy zdradzali gotowość do wzniecenia
rewolty i wydania stolicy Barclayowi.
Aż wreszcie pewnego wieczora Anglicy ukończyli kopanie okopów i ustawili baterie na
pozycjach. Wówczas nastąpiło tak gwałtowne działobicie do bramy miasta od strony rzeki, że
w końcu mur runął, a Szeroka wyrwa dała napastnikom przejście. Wtedy to książę Holkar,
któremu jeszcze rana doskwierała, odbył w obecności córki naradę z Korkoranem.
– Wszelka nadzieja stracona, przyjacielu – powiedział książę. – Wyłom jest długi na
piętnaście kroków i dzisiejszej nocy lub dnia jutrzejszego nastąpi natarcie. Cóż więc robić?
– Dalibóg! – zawołał Korkoran – są jedynie trzy wyjścia: albo poddać się...
Tu książę Holkar wstrząsnął się ze zgrozą.
– Dobrze – mówił dalej Bretończyk – widzę, że Wasza Wysokość za nic nie zechce zostać
angielskim jeńcem. A tymczasem Kompania Indyjska składa się z filantropów, którzy z
wielką ochotą daliby Waszej Wysokości trzy lub cztery tysiące franków renty, ażebyś książę
mógł w spokoju dożyć końca.
70
– Prędzej umrę – odparł Holkar.
– Święte słowa, Wasza Wysokość, to niegodne wyjście. A zatem razem z Sitą wsiądziemy
w nocy na «Syna Burzy», zabierając klejnoty, złoto i wszelkie kosztowności, jakie Wasza
Książęca Mość posiadasz, popłyniemy w dół rzeki i przebywszy Ocean Indyjski, zanim
Anglicy się spostrzegą, będziemy w Egipcie. W Aleksandrii Wasza Wysokość wsiądzie na
parostatek „Oxus”, którego kapitanem jest mój przyjaciel Antoni Kerhoel. „Oxus” odbywa
rejsy z Aleksandrii do Marsylii...
– Mam więc odjechać z Sitą? – przerwał Holkar. – Kapitanie, tobie powierzę moją córkę, a
nic na świecie nie jest mi równie drogie. Ja zostanę... Ostatni Raghuida będzie pogrzebany
pod gruzami swej stolicy. Umrę, jak Tipu Sahib, z bronią w ręku, lecz nie splamię się
ucieczką.
– Otóż to! – wykrzyknął Korkoran. – Tegom tylko czekał! A zatem tu zostaniemy i
zgotujemy Anglikom takie przyjęcie, że żaden z nich nie będzie w stanie wrócić do Londynu,
żeby o tym rozpowiadać rozmaitym głupkom w swej ojczyźnie. Lecz wszelkiego niepokoju
pozbędziemy się dopiero wówczas, gdy Sita w towarzystwie Alego znajdzie się na moim
dwumasztowcu. Na wypadek nieszczęścia przynajmniej ona będzie bezpieczna.