Płakała. Leżała w łóżku zupełnie pozbawiona sił, z zamglonym, nieobecnym spojrzeniem i omdlałymi rękami, jeśli można tak nazwać coś, co wyłaniało się spod bandaży (ostatnio zrobiono jej serię nacięć pomiędzy palcami i naciągnięto skórę).
- O co chodzi? - zapytał Ghengis.
- Ktoś, kogo znam, ma raka - odpowiedziała. - Umiera w szpitalu.
- Czy to ktoś bliski?
- Spotkałam ją na przyjęciu, wracałyśmy razem do domu samochodem. I kiedyś byłam u niej na obiedzie. To wszystko.
- Musiała zrobić na pani wielkie wrażenie, skoro tak to panią przygnębiło.
- O tak, to prawda.
Powiadomił panią Hunter, że jeśli sobie życzy, może na pewien czas pojechać do domu, aby przed śmiercią przyjaciółki jeszcze się z nią zobaczyć. Jej również dobrze by zrobił długi wypoczynek przed operacją nóg, jeśli rzecz jasna zdrowy rozsądek nie zwycięży i pani Hunter nie zmieni zamiaru, jakoś godząc się z wyglądem własnych kończyn i myślą, że należy do przeciętnie ładnych kobiet. Ona jednak stanowczo oznajmiła, że nie może marnować swojego czasu i życia na odwiedziny w szpitalach. Operacja nóg powinna się rozpocząć natychmiast, zwłaszcza gdy okazało się, że ma mniej czasu, niż myślała. Poza tym nie tylko nogi mają zostać skrócone, ale i proporcjonalnie do nich ręce, nie chce bowiem wyglądać jak goryl.
W rzeczywistości skrócenie ręki samo w sobie było dość proste w porównaniu do podobnego zabiegu przeprowadzonego na nodze. Ręce nigdy nie musiały dźwigać ciężaru całego ciała.
- Powiedz o kosztach - sugerował doktor Black. - Udowodnij jej, że to się po prostu nie opłaca.
Pani Hunter nie dbała jednak o pieniądze i lekceważyła je. Służyły jej jako narzędzie do osiągnięcia konkretnych celów. Dobrze je inwestowała, żeby nie powiedzieć, że spekulowała nimi. Miała swojego maklera w Nowym Jorku, z którym regularnie konferowała przez telefon: dokonywała spustoszeń na giełdzie. Któraś z pracujących w recepcji dziewcząt podsłuchała jedną z takich rozmów i własne oszczędności, jakieś marne kilkaset dolarów, ulokowała według wskazówek pani Hunter. Teraz miała wypchany portfel i setki tysięcy dolarów na koncie.
Pani Hunter wierzyła, jak wiele innych osób, które urodziły się biedne i dopiero później osiągnęły bogactwo, że im więcej się wydaje, tym większy jest dochód. Doktor Ghengis i doktor Black sprowadzili do swojego zespołu medycznego specjalistów z odległych krańców świata. Za wszystko bez mrugnięcia, płaciła pani Hunter. Im więcej płaciła, tym była szczęśliwsza. Wśród pielęgniarek i personelu stale rosła jej popularność, podziwiano jej odwagę i wygląd. Była czarująca; na to nic już nie mogła poradzić. Na pełnej słodyczy twarzy nie było śladu opuchlizny ani siniaków, błyszczały jej oczy, a długie rzęsy (przeszczepione) łagodziły nawet najsroższe spojrzenie. Zewsząd zbiegali się mężczyźni i kobiety, ci pierwsi gotowi na jej wszystkie rozkazy.
W przeddzień operacji rąk doktor Black zaprosił panią Hunter na przyjęcie dobroczynne na rzecz funduszu ochrony przyrody, wydawane przez jego żonę. Nie uczynił tego bez powodu: on i doktor Ghengis mieli nadzieję, że wrażenie, jakie pani Hunter wywoła na przyjęciu, będzie tak duże, że zadowolona ze swojego nowego wyglądu zrezygnuje z dalszych zabiegów.
- Nie jestem osobą towarzyską - próbowała się wymówić. - Nigdy nie wiem, co powiedzieć.
- Na miły Bóg - odparł doktor. - Osoba taka jak pani nie musi się odzywać, wystarczy jej obecność.
Wciąż jednak miała pewne wątpliwości, ale rozwiał je telefon od pani Black.
- Koniecznie musi pani przyjść - powiedziała. - To nie jest zwykłe przyjęcie, uczestnictwo w nim to nasz moralny obowiązek, bo zorganizowano je w słusznej sprawie. Chodzi mianowicie o niedźwiedzie polarne. Ludzie wyobrażają sobie, że duże zwierzęta nie potrzebują ochrony, ale to nieprawda. Pani jest osobą, która powinna dobrze o tym wiedzieć. Mąż mi wiele o pani opowiadał.
Nastąpiła krótka cisza, po czym pani Hunter odpowiedziała: - Przyjdę z największą przyjemnością.
Przez kilka godzin fryzjer pracował nad jej włosami, wreszcie modne fale i luźno zwisające kosmyki tworzyły bujną złotą fryzurę. Skręcone i podwinięte włosy zasłaniały ślady po przebytych operacjach. Blizny pokrywały całe ciało, ale był to jedynie delikatny ornament białych linii. I lekarze, i pielęgniarki byli zgodni co do tego, że wszystko goiło się niewiarygodnie szybko i dobrze, jak gdyby jej pocięte ciało ożywiało gorączkowe pragnienie odrodzenia się w nowym kształcie. U większości pacjentów, którzy poddawali się takim zabiegom, obserwowano tendencję odwrotną: rany goiły się i zasklepiały w dawnym kształcie, a odbudowująca się tkanka usiłowała odtworzyć poprzedni stan rzeczy. Czerwone obwódki wokół jej oczu zbladły i były teraz ledwie widoczne. Poruszała się wciąż bardzo ostrożnie, tak samo mówiła: otaczała ją jakaś cudowna aura ponownych narodzin.
- Wygląda jak Wenus - powiedział do żony Black. - Świeżo wyłoniona z muszli. Czarująca!