Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

- Nie wiemy tylko, co to jest.
- Domyślamy się, że chciałby, żeby za wszelką cenę sygnał został odegrany do końca. I że on wie, gdzie nuty się znajdują.
- Wy też wiecie, gdzie - rzekł Henning. - Problem
polega więc na tym, kto pierwszy tam dotrze!
- Otóż to!
Christoffer przymknął oczy.
- Ach, mój biedny, mały Vetle! Tengel Zły zrobi
z pewnością wszystko, by go powstrzymać!
- Oczywiście! Ale Vetle ma pomocników. Najgorsze
jest to, że nie wiemy, kogo Tengel Zły postanowił tam wysłać.
- A jaki miał wybór?
- O, pod tym względem jego możliwości są naprawdę ogromne! Ma do dyspozycji tyle złych mocy, że znamy nie więcej niż połowę z nich. Ale te niewidzialne siły łączy z nami jedna wspólna cecha. One też nie mogą się dostać
do zamku bez pomocy człowieka. Zobaczymy więc, co się będzie działo. W każdym razie my zrobimy wszystko, co
w naszej mocy, by wspierać Vetlego, to możemy wam
obiecać. Ale, jest tak, jak Wędrowiec powiedział chłopcu dziś w nocy: Wiele zależy do Vetlego. Jeśli będzie postępował głupio lub tchórzliwie czy też nieodpowie­dzialnie, nie będziemy mogli mu pomóc. W takim razie
sam będzie musiał ponosić konsekwencje.
- Ach - zawodziła Marit. - Tchórzliwy to Vetle nie jest, ale trudno powiedzieć, że zawsze działa mądrze
i w sposób przemyślany! I co się z nim stanie, jeśli popełni
błąd?
Henning położył dłoń na jej ramieniu.
- Marit i Christoferze, sądzę, że możemy zaufać
naszym przodkom - rzekł spokojnie. - A poza tym
dlaczego nie mielibyśmy zaufać także waszemu synawi?
Kto wie, do czego Vetle jest zdolny?
Tengel Dobry uśmiechnął się na te słowa.
- Sporo o nim wiemy. Dlatego wybraliśmy właśnie
jego.
- Teraz ja muszę już iść - powiedział Imre. - Wiecie,
że jeśli o mnie chodzi, ta Lipowa Aleja jest miejscem niebezpieeznym. Myśli Tengela Złego często krążą wokół waszego domu.
Obaj przybysze pożegnali się i poszli. Pokój po ich wyjściu zdawał się pusty, głuche echo odbijało się od ścian.
I raz jeszcze wszyscy myśleli to samo: Kim właściwie
jest Imre? Jakie zadanie ma do spełnienia? Dlaczego Tengel Zły nie może go zobaczyć?
Na razie jednak nie znajdowali na to odpowiedzi.
Podróż zdawała się trwać wieki. Nawet transportom Czerwanego Ktzyża nie było łatwo przedzierać się przez tereny objęte wojną ani przekraczać granice. Vetle dener­wował się. Przecież Wędrowiec mówił, że czas nagli. Tengel Zły może go uprzedzić. Nie osobiście, ale tak czy inaczej, w jakiś nie znany Vetlemu sposób, wykradnie nuty.
Zdawało rnu się to okropne, nie wiedzieć, skąd niebezpieczeństwo mogłoby nadejść.
Vetle znajdował się teraz we Francji. Poza terenami frontowymi, ale wszędzie widoczne były skutki wojny. Nędza, uciekinierzy, długie, bardzo długie koiejki przed sklepami, wszelka komunikacja działała nieregularnle
albo w ogóle.
Na początek, po opuszczeniu pociągu Czerwonego Krzyża, chłopiec szedł na południe w gromadzie ucieki­nierów. Nie mógł jednak tego kontynuować, jeśli chciał dotrzeć do celu jeszcze w tym roku. Vetle miał ze sobą mapę Europy i wiedział, dokąd iść. Wyrwał tę mapę
z domawego atlasu, miał nadzieję, że rodzice wybaczą mu
zniszczenie.
Po całej dobie wędrówki dotarł nareszcie do jakiejś smutnej i szarej osady przy stacji kolei żelaznej. Zdawał sobie sprawę, że ostatniej nocy powinien był się przespać i odpacząć, ale aie chciał tracić czasu. Teraz to się
zemściło. Ciągnął za sobą nogi, a oczy same się zamykały. Z oddali słyszał sapanie pociągu, który najwyraźniej
szykował się do odjazdu. Vetle zaczął biec. Miał szczęście, pociąg jechał na południe. W każdym razie lokomotywa zwrócana była ku południowi.
Paciąg składał się z wielu wagonów, więc pewnie nie
była to jakaś lokalna linia. Nie oglądając się, Vetle wskoczył na stopnie, nie zdążył się dowiedzieć, dokąd jedzie, ani kupić biletu. Nie miał czasu na takie drobiazgi.
Powiedzieć, że pociąg jest przepełniony, to mało.
Ludzie stali stłoczeni na platformie, a także na schodkach, trzymając się poręczy. Vetle jednak był taki nieduży
i drobny, że nikt specjalnie nie protestował, kiedy przepy-
chał się do środka. Przepuścili go, bo przecież to jeszcze dziecko! Ledwie zdążył się jakoś ulokować, a dano sygnał
do odjazdu, z komina lokomotywy buchnęła chmura dymu i pociąg z sapaniem ruszył przed siebie.