Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Starali się wykazać, że panowie mają wprawdzie słuszne prawo do pracy niewolników, lecz wcale nie jest dozwolona owa sroga władza nad ich życiem ani okrutna surowość. Wśród Greków wyróżnia się Chryzostom. U niego znajdują się owe często przytaczane słowa. On też z radością w duchu i w mowie stwierdzał, że dzięki wielkiemu dobrodziejstwu wiary chrześcijańskiej, niewolnictwo, w dawnym znaczeniu tego słowa, zostało już w tym czasie zniesione, tak że wśród uczniów Pana dostrzegano już tylko i rzeczywiście istniała tylko nazwa bez treści. Gdy bowiem Chrystus (tak ogólnie rozprawia), w swym najwyższym miłosierdziu wobec nas, zmył winę zaciągniętą przez pochodzenie, uzdrowił również wielorakie zepsucie społeczności ludzkiej, jakie nastąpiło przez podział na warstwy. Dlatego, tak jak śmierć, pozbawiona dzięki Niemu lęku, stała się łagodnym przejściem do szczęśliwego życia, tak też zostało zniesione niewolnictwo. Nie nazywaj chrześcijanina niewolnikiem, chyba że na nowo służy grzechowi. Braćmi są wszyscy odrodzeni w Chrystusie Jezusie i przygarnięci przez Niego. Chwała człowieka pochodzi z tego nowego stworzenia i z przyjęcia do Bożej rodziny, a nie ze sławy rodu. Godność przynosi chwała prawdy, a nie chwała krwi. Aby zaś idea ewangelicznego braterstwa przyniosła większy owoc, potrzeba nadto, by również w zewnętrznym sposobie życia zajaśniała jakaś bardzo zgodna zmiana zamiłowań i obowiązków. Trzeba, by niewolnicy byli uważani prawnie za różnych domownikom i członkom rodziny. Ojciec rodziny winien dostarczyć im nie tylko tego, co jest potrzebne do życia i utrzymania, lecz także wszelkiej pomocy w religijnym pouczeniu. A wreszcie przez szczególne pozdrowienie Pawła skierowane do Filemona, w którym prosi o łaskę i pokój "dla Kościoła, który jest w jego domu" (Flm 2), mają zarówno panowie, jak i chrześcijańscy niewolnicy najlepiej wystawione świadectwo, że wśród tych, wśród których istnieje wspólnota wiary, winna też istnieć wspólnota miłości (6).
11. Z pisarzy chrześcijańskich całkiem słusznie wspominamy Ambrożego. On bowiem tak gorliwie ścigał w tej sprawie wszelkie sposoby ucisku, tak stanowczo, zgodnie z prawami chrześcijańskimi, przyznał obu stanom to, co im należne, że nikt nie mógłby tego zrobić stosowniej. Można więc całkiem słusznie powiedzieć, że jego opinie zupełnie i doskonale zgadzają się z tym, co powiedział Chryzostom (7). Było to, jak się okazuje, najsłuszniejsze i najbardziej pożyteczne. Lecz, co jest ważniejsze, przestrzegano tego w całości i sumiennie już od najdawniejszych czasów wszędzie tam, gdziekolwiek rozkwitła wiara chrześcijańska.
Gdyby tak nie było, Laktacjusz, ów doskonały obrońca religii, nie świadczyłby tak odważnie: "Powie ktoś: Czyż nie ma u was biednych i bogatych, niewolników i panów? Czyż między jednymi i drugimi nie zachodzi żadna różnica? Żadna. Nie ma innego powody, że wzajemnie nazywamy się braćmi, jak tylko ten, iż wierzymy, że jesteśmy równi. Wszystkie sprawy ludzkie mierzymy bowiem nie ciałem, lecz duchem. Chociaż więc stan ciała jest różny, nie mamy jednak niewolników, lecz uważamy ich i nazywamy braćmi i współsługami w wierze" (8).
CHRZEŚCIJANIE PROMOTORAMI WYZWALANIA NIEWOLNIKÓW
12. Tak rozwijała się troska Kościoła o ochronę niewolników. Ostrzeżenie, nie opuszczając żadnej sposobności, doszła wreszcie do podsuwania myśli, czy nie można by wreszcie obdarzyć ich wolnością. Miało to także przyczynić się bardzo do osiągnięcia wiecznego zbawienia.

Podstrony