X


Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Atevi jednak nie zawsze wszystko wyrażali twarzą. Nie zawsze wyrażali, co czują, jeśli w ogóle coś czuli, i nie było wiadomo...
– Włącz grzejnik – rzekł Maigi do Djinany i otulił Brenowi nogi kocem. – Nadi, zechciej usiąść i ogrzej się. Pomogę ci zdjąć buty.
Bren osunął się na krzesło przed kominkiem, a Maigi ściągnął mu buty. Ręce miał lodowate, a stopy, bez najmniejszego powodu, zimne.
– Ktoś został zastrzelony – odezwał się w nagłym przypływie brawury, chcąc przełamać milczenie Maigiego w tej sprawie. – Wiesz o tym?
– Jestem pewien, że wszystko jest pod kontrolą. – Maigi ukląkł na dywanie, energicznie rozcierając mu prawą stopę. – Oni są bardzo dobrzy.
Banichi i Jago, to chyba chciał powiedzieć Maigi. Bardzo dobrzy. Ktoś nie żył. Może to już koniec i jutro będzie mógł wrócić tam, gdzie działa jego komputer i przychodzi poczta.
Przy ciągłym braku prądu, kręcących się po zamku turystach i wdowie wystawiającej ich wszystkich na niebezpieczeństwo podczas porannych przejażdżek?
Jeśli Banichi wiedział, że ktoś dostał się na teren posiadłości, to dlaczego nie dał żadnego ostrzeżenia? Dlaczego nie dotarło do niego ostrzeżenie Banichiego o turystach?
A może Jago coś mu wczoraj powiedziała, coś o wycieczce, ale on tego nie pamiętał, do diabła, myślał o tej innej sprawie, w którą się wplątał, i wyleciało mu to z głowy.
Nie była to więc ich wina. Ktoś go ścigał, a on wszedł między turystów, gdzie mógł zostać zastrzelony ktoś inny – gdyby jego ochrona jakoś go nie obroniła swoją obecnością, w imię finezji.
Zrobiło mu się zimno. Maigi otulił go kocem i przyniósł gorącą herbatę. Bren siedział z nogami wyciągniętymi w stronę ognia, a za oknem grzmiało i deszcz siekł w szyby. Jego apartament znajdował się jedno piętro ponad zwieńczeniem murów. Okno wychodziło na pustą przestrzeń nad jeziorem. Hałas był taki, jakby sypało żwirem. Albo jakby padał grad. Bren zastanawiał się, w jaki sposób okna to wytrzymują, czy są jakoś wzmocnione i czy są, biorąc pod uwagę pobliski mur i możliwość, że ktoś na niego wejdzie, także kuloodporne.
Zeszłej nocy Jago nie chciała, żeby przy nim stał. Algini zniknął poprzedniego dnia. Zabrakło prądu.
Siedział tak i przebiegał w myślach poranne wydarzenia: śniadanie, przejażdżkę, zachowanie Ilisidi i Cenediego, turystów i Tano. Najlepiej pamiętał uszczęśliwione twarze i machające do niego z autobusu ręce, jakby wszystko to widział w telewizji, jakby wszystko było dramatem machimi. Wyprawił się na wycieczkę po okolicy, spotkał się z atevimi, których przekonał, żeby się go nie bali, jak te dzieci czy para staruszków, i ktoś został na ich oczach zastrzelony.
Przedtem on sam wystrzelił, jednocześnie dowiedział się, że chce strzelać tak, by zabić, ze strachu, z – jak odkrył – strasznego gniewu, od którego wciąż jeszcze się trząsł – gniewu, o który się nie posądzał, o którym nie wiedział, skąd się wziął i do czego zmierza albo czy jest skierowany przeciwko niemu samemu, atevim czy jakiejś określonej sytuacji.
Ten alarm zeszłej nocy nie był fałszywy – albo, jak powiedziałaby Barb, był to piekielny zbieg okoliczności. Może Banichi sądził, że Bren jest bezpieczny, a napastnik po prostu wdarł się na jego teren. Może cały czas śledzili zabójcę i pozwolili Brenowi pojechać rano z Ilisidi w nadziei, że wywabi go z ukrycia.
Za dużo telewizji, powiedział Banichi w jego pokoju tamtej nocy śmierdzącej prochem, nocy deszczu na tarasie. Za dużo dramatów machimi.
Za dużo strachu na twarzach dzieci. Za dużo pokazujących palców.
Chciał dostać swoją pocztę, do cholery, choćby same katalogi, obrazki do oglądania. Nikt mu ich jednak nie przyniesie.
Może Hanks już zauważyła jego nieobecność, próbowała się dodzwonić do jego biura i nie dostała połączenia.

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.