Nie było nim również parkowanie tu samochodu. Po przyjeździe zespołu ustawią go o jakieś sto metrów dalej, w mocno zadrzewionym miejscu. Stanowiło to pewną niedogodność, ale należało być na to przygotowanym. Zakładanie lokali konspiracyjnych nigdy nie jest takie łatwe, jak się ludziom wydaje, nawet w miejscach tak otwartych jak Ameryka. Byłoby to nieco łatwiejsze, gdyby ją odpowiednio uprzedzono, lecz operację przygotowano właściwie w ciągu jednego dnia i dysponowała tylko tą prowizorką, którą wyszukała wkrótce po przybyciu do Ameryki. Miało to być miejsce, w którym mogłaby się zaszyć lub przechować agenta, gdyby powstała taka konieczność. Nigdy nie było przeznaczone do zadań takich, jak obecne, ale nie było czasu na znalezienie czegoś innego. Pozostawał jeszcze jej dom, lecz to oczywiście nie wchodziło w rachubę. Bisiarina zastanawiała się, czy dostanie jej się za to, że nie wyszukała lepszego miejsca, ale wiedziała, że w całej swej działalności operacyjnej wypełniała ściśle wszystko, co jej polecono.
Umeblowanie było funkcjonalne, choć przybrudzone. Nie mając nic innego do roboty, przetarte je z kurzu. Szefem zespołu, który miał przyjechać, był jakiś wyższy oficer. Nie znała ani jego nazwiska, ani twarzy, ale musiał być wyższy rangą od niej, skoro zlecono mu tę robotę. Doprowadziwszy jedyną kozetkę w przyczepie do znośnego stanu, nastawiła mały budzik i wyciągnęła się, by się zdrzemnąć na kilka godzin. Wydawało się jej, że ledwie się położyła, gdy dzwonek zerwał ją z obitej plastikiem leżanki.
* * *
Zjawili się na godzinę przed świtem. Leonid nauczył się całej trasy na pamięć, a pomagały im znaki drogowe. Zjechał z autostrady międzystanowej w prawo, w boczną drogę. Tuż za przydrożną reklamą papierosów zobaczył piaszczystą drogę, wiodącą jakby donikąd. Wyłączył światła samochodu i wjechał w nią na wolnym biegu, pilnując się, by dotknięciem pedału hamulca nie spowodować zapalenia się świateł, co mogłoby go zdradzić wśród drzew. Za pierwszym małym wzniesieniem droga opadała łukiem w prawo. Zobaczył Volvo, a obok niego jakąś postać.
Ta część zawsze wiązała się z największym napięciem. Miał nawiązać kontakt z oficerem KGB, ale znał przypadki, kiedy nie wszystko potoczyło sięlwłaściwie. Zaciągnął hamulec ręczny i wysiadł.
— Zgubił pan drogę? — zapytał kobiecy głos.
— Szukam Panoramy Gór — odparł.
— To po drugiej stronie miasta — powiedziała kobieta.
— Chyba skręciłem w niewłaściwym miejscu. — Widział, że usłyszawszy tę ostatnią część umówionej wymiany zdań kobieta odprężyła się.
— Jestem Tania Bisiarina. Mówcie do mnie Anna.
— Jestem Bob — przedstawił się Leonid. — W samochodzie są Bili i Lenny.
— Jesteście zmęczeni?
— Jedziemy od wczorajszego ranka — odpowiedział Leonid-Bob.
— Możecie spać w przyczepie. Macie jedzenie i picie. Nie ma ani prądu, ani bieżącej wody. W środku są dwie latarki i lampa benzynowa, której możecie użyć do zagotowania wody na kawę.
— Kiedy?
— Dzisiaj. Niech twoi ludzie wejdą do środka, a ja pokażę, gdzie postawić samochód.
— Jak się wydostaniemy?
— Jeszcze nie wiem. To, co mamy dziś zrobić, jest dość skomplikowane. — Tu zaczęła opisywać plan operacji. Zdumiał ją, chociaż nie powinien, profesjonalizm tej trójki. Każdy z nich musiał się zastanawiać, czym kierowało się Centrum moskiewskie planując tę operację. To, co robili, było wystarczająco szalone, nie mówiąc już o czasie wykonania. Ale żadne z czworga nie pozwoliło odczuciom osobistym przeszkodzić w zadaniu. Operację zleciło moskiewskie Centrum, a Moskwa wie, co robi. Tak mówią wszystkie podręczniki i wierzą w to wszyscy oficerowie operacyjni, nawet wtedy gdy wiedzą, że nie powinni.
* * *
Beatrice Taussig zbudziła się w godzinę później. Dni stawały się dłuższe i słońce już nie świeciło jej w twarz, gdy jechała do pracy. Za to zaglądało do sypialni jak oskarżycielskie oko. Dziś — powiedziała sobie — z tym świtem zaczyna się dzień, który ma być naprawdę nowym dniem. Przygotowała się na jego spotkanie. Najpierw wzięła prysznic, a potem wysuszyła suszarką włosy. Ekspres do kawy już się włączył i pijąc pierwszą filiżankę, zastanawiała się, w co się dziś ubrać. Powiedziała sobie, że to ważna decyzja, i doszła do wniosku, że, by ją podjąć potrzebuje obfitszego śniadania niż tylko filiżanka kawy z bułeczką. Takie rzeczy wymagają więcej energii — stwierdziła poważnie i dodatkowo przygotowała jajka. Będzie musiała pamiętać, by nie jeść dużo w czasie lunchu. Taussig utrzymywała stałą wagę przez ostatnie cztery lata i bardzo dbała o figurę.