Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Ale muszę też przyznać, że perspektywa pozostania na wieczność zabawką do pana dyspozycji nie jest dla mnie przyjemna. Skąd mam wiedzieć, czy nie powróci pan za sto lat, żeby wypróbować na mnie swoje fantazyjki? Na jakiej podstawie mam wierzyć, że jutro jeszcze nie nadeszło?
- Boisz się, że jesteś tylko marionetką, mój drogi przyjacielu. Ten strach stanowi część twojej kondycji, a nawet jest jednym z jej najistotniejszych aspektów. Sam musisz o tym zadecydować, postępując tak, żebyś nie pozostał marionetką. Oczywiście nie jesteś Napoleonem, ale dysponujesz środkami, żeby wznieść się ponad poziom tego, co całkowicie nieistotne. Z tego zresztą powodu cię wybrałem. Żeby się pocieszyć, powiedz sobie jednak raz na zawsze, że nic z tego, czego się obawiasz, nie dotyczy ciebie. Gdybym powrócił za sto lat, nie zdasz sobie z tego sprawy. Poza tym zależy mi na tym, żebyś nie znał swej przyszłości.
- Rozumiem, mam uwierzyć słowu Bożemu. Przyznaję, że przychodziło mi to łatwiej, zanim pana poznałem. Przy okazji, Lucjanie, czy istnieją istoty pozaziemskie? To idiotyczne, ale jestem ciekaw…
- Idiotyczne, ale dobrze pomyślane, mój drogi dialektyku. Ta pozornie nieznacząca informacja stanowi jednak część przyszłości. Na nic zda się próbować mnie przechytrzyć, żeby otworzyć szczelinę w twojej kondycji, a potem targować się o inne, istotniejsze szczegóły. Nie, zależy mi na tym, żeby chronić twoją niewiedzę. Gdybyś zastanowił się nad tym jak trzeba, zobaczyłbyś, że nie podaję ci żadnych, absolutnie żadnych nowych informacji, które nie byłyby już zawarte w twoim umyśle. Moja rola ogranicza się do tego, żeby pomóc ci uporządkować myśli, zachęcić cię do uważnego rozpatrzenia hipotez, które zbyt pochopnie odrzuciłeś. Postępuję w ten sposób również dla twojej ochrony, gdyż zależy mi na tobie; zależy mi na twojej otwartej przyszłości. Wy, stworzenia, boicie się ryzyka, nawet jeśli jest ono waszym wyłącznym zbawieniem. Macie obsesję przyszłości, chcecie gwarancji; odkąd istnieje świat, odwołujecie się do różnych guru, jasnowidzów i horoskopów. Tymczasem jedyna metafizyczna zaleta życia polega na tym, że jest otwarte, a nie zamknięte pod postacią przeznaczenia. Poznanie przed czasem zakończenia powieści zamienia dzieło sztuki w prasową wzmiankę o niecodziennym wydarzeniu. Powinieneś być tego świadomy po tym wieku mesjanistycznych historycyzmów, które nie przyniosły żadnej promiennej przyszłości. Mrówki, termity, oto zamknięte społeczeństwa; ich przyszłość znana jest z góry, gdyż stanowi część przeszłości. Koniec czasu zapowiedziany przez małego Jezuska jest ułudą równie prymitywną jak Leninowski ostateczny triumf komunizmu czy raj na ziemi w wydaniu kultury amerykańskiej. Podążajcie za tego rodzaju utopiami, a w końcu staniecie się równie szczęśliwi i pozbawieni trwogi jak mrówki czy termity. Moja gra zawiera inne możliwości, ale mimo wszystko nie mogę nad wami czuwać i bezustannie wpajać wam upodobania do wolnego życia.
- Czy to jest cel pana wcieleń?
- Ależ nie! Inkarnuję się wyłącznie po to, żeby się zabawić. Gdyby wasz świat zdumiał tak bardzo, że zapanowałby w nim rodzaj szczęśliwej wieczności, może zmieniłbym zdanie i dodał mu trochę życia. Gra jest bardziej skomplikowana, niż na to wygląda. Na przykład feudalizm trwał w Średniowieczu przez dziesięć wieków; to strasznie długo. Objawiła się wówczas zwykła mała bakteria Yersinia pestis i nagle wszystkim wstrząsnęła czarna dżuma. W try miga populacja Europy schudła o jedną trzecią i wszystko ruszyło z dużo bardziej ekscytującego punktu wyjścia. Nie przejmuję się tym za bardzo. Nie przestaję być dumny z moich początkowych kalkulacji i gratuluję sobie, że udało mi się stworzyć taki piękny wszechświat.
- Czy to nie nadużycie pojęcia piękna, Lucjanie? Są granice!