X


Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Nie bardziej niż goryle Kuklata pilnujący dowożonych na parkingi diewoczek. Mimo to szczęściarze, którym udało się na tę służbę załapać, uważali się za coś nieskończenie lepszego niż zwykli mołodcy i uzurpowali sobie te same prawa, które przysługiwały strzelcom z międzynarodowego kontyngentu. W istocie, oczywiście, ani się do nich umywali. Tamtych, w ich pancerzach i wielkich hełmach nafaszerowanych elektroniką, zwykły człowiek, uzbrojony jedynie w automat, po prostu nie miał szansy pokonać. Ale dlatego też byli zbyt cenni, aby pilnować trupów.
Tak czy owak, plany na wieczór wzięły w łeb i Perhat ruszył z powrotem, starannie osłaniając dłonią nie mogącą się doczekać otwarcia butelkę na udzie. Kiedy był już nisko, gdzieś w jednej trzeciej zbocza, przypomniał sobie, że przecież nie ma co ze sobą zrobić. Przecież w przypływie wspaniałomyślności oddał kabinę ciężarówki, aż do drugiej nad ranem, swojemu pomocnikowi, a na przysłuchiwanie się opowieściom o zakonnicach z trumnami, o przydrożnych zjawach wieszczących nieszczęścia, o drzewach płaczących głosem niemowlęcia i temu podobnych ślicznościach nie miał za grosz nastroju.
Pomyślał sobie, że powinien teraz pójść do Jacqueline. Pójść, zapukać do drzwi jej furgonetki, a kiedy doktor Tenard otworzy, oznajmić jej z szerokim uśmiechem, że, chce czy nie, musi go przyjąć na noc, bo nie ma gdzie spać.
Tylko że zamiast niej najprawdopodniej otworzyłby mu Claude. Przypomniał sobie jego słowa o kudłatym dzikusie i natychmiast z wściekłością odrzucił myśl o złożeniu pani doktor wizyty. Też mi coś. Miewał dziesiątki ładniejszych dziewczyn, i to takich, dla których stanowił niedościgłe marzenie.
W końcu nie pozostało mu nic innego, niż usiąść w wysokiej trawie obok ścieżki, oprzeć plecy o zmurszały pień i pić w samotności.
I to właśnie robił.
Słabe światła u jego stóp kołysały się coraz bardziej i odpływały. Odpływała też dręcząca go od rana złość. Za to z każdym kolejnym łykiem alkoholu, rozpuszczanym na języku, narastało poczucie niezaspokojenia.
Siedział tak już dość długo, kiedy na ścieżce, wiodącej do obozowiska, zobaczył zbliżającą się powoli postać. Szczupłą, niewysoką postać w narzuconej na ramiona bluzie.
Szła powoli, uważnie stawiając stopy. Co jakiś czas przystawała, by przez dłuższą chwilę wpatrywać się w wierzchołek wzgórza. Im dalej była od obozowiska, tym przystanki te stawały się częstsze.
To była Jacqueline. Czekał nieruchomo, starając się oddychać jak najciszej, aż znalazła się niemal na wyciągnięcie ręki.
– Niebezpiecznie tak chodzić samej po nocy, madame le docteur – odezwał się wtedy.
Miał wrażenie, że dostrzegł w jej oczach błysk ulgi.
Zbliżyła się.
– Przecież sam pan mówił, że to bezpieczne miejsce. Ze na wzgórzu jest posterunek.
Tak. Zapomniałem tylko powiedzieć, że ten posterunek pilnuje umarłych, a nie żywych. Usiadła na trawie obok niego.
– Umarłych?
– Dwa miesiące temu była tu strzelanina między ludźmi Skrebeca a drużstwem z Krasnodaru. Było parunastu zabitych. Skrebecowi pochowali swoich na tym wzgórzu. I teraz ich pilnują. Proste.
Potrząsnęła lekko głową.
– Jeszcze jedna rzecz, której nie rozumiem. Po co pilnować zabitych? Mogą uciec?
– Po to, żeby kołchoźnicy ich nie wykopali i nie obdarli– odparł tonem, jakim wyjaśnia się oczywiste rzeczy małemu dziecku. – Żołnierza chowa się w porządnym ubraniu, w butach, z całym mnóstwem cennych drobiazgów. Taki tutaj panuje fason. Człowiek po to służy jakiemuś drużstwu, firmie czy związkowi, żeby mieć za to tę odrobinę przywilejów, jakie odróżniają żołnierza od zwykłej ludzkiej mierzwy. Każdy komandir czy ataman musi o tym pamiętać, inaczej straciłby twarz. Jeśli kogoś zabiją w służbie, szef ma psi obowiązek urządzić mu przyzwoity pochówek. Żołnierza nie można po prostu rzucić do dołu i zasypać jak byle kogo. I nie można pozwolić, żeby mu potem miejscowe hieny zakłócały wieczny odpoczynek. A Skrebec, jeśli gdzieś zabiją mu człowieka, zawsze stawia przy grobie wartę, póki trup i wszystko, co przy nim, nie przegnije. To znaczy, na jakieś trzy miesiące.
– Pan pił – stwierdziła nieoczekiwanie, jakby znajdowali się w kraju, gdzie picie jest czymś dziwnym.
Parsknął przez nos, ni to śmiechem, ni z irytacji.
– Piłem, cholera. A co pani myśli? Tutaj, w tym odległym, strasznym kraju, pomiędzy tyloma strasznymi ludźmi, człowiek czasem tak bardzo potrzebuje sobie golnąć, że nie idzie przeżyć.
Zamilkła, urażona. Tak, do tego przejawiał nieludzki talent. Gdyby za prawienie złośliwości pani doktor Tenard ktoś płacił pieniądze, byłby ustawiony do końca życia.
Siedziała tak blisko, oparta o ten sam zmurszały pień– starczyłoby wyciągnąć rękę, aby pogładzić jej kolano. Odrzuciła głowę do tyłu i spoglądała w rozgwieżdżone niebo.

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treÅ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

 Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyÅ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treÅ›ci marketingowych. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.