Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.


- Sprawdziłem w Marynarce i Piechocie Morskiej - powiedział Benjamin. - Ale nikt im nie zaginął.
Benjamin wysłał odciski palców tamtych trupów do FBI. Ale oni nigdy nie zabierali się szybko do niezidentyfikowanych. Do pokoju wszedł drugi mundurowy.
- Na zewnątrz tłum reporterów z telewizji i gazet - zameldował.
- Powiedz im, że wyjdę za kilka minut i złożę oświadczenie - odparł detektyw.
- Co zamierzasz im powiedzieć? - spytał Razzli.
- Te same bzdury, co zwykle. Że mamy pewne poszlaki i będziemy je badać.
- Tak, mamy pewne poszlaki...to na pewno - uśmiechnął się Razzili.
- Musi być jakiś lepszy sposób uczciwego zarabiania pieniędzy - zastanawiał się Benjamin.
- Daj spokój, Chuck - powiedział Razzili, używając przezwiska detektywa - wiesz przecież, że w gruncie rzeczy to lubisz.
Benjamin zacisnął usta.
- Taki zawód - westchnął, idąc w kierunku otwartych drzwi. W tym momencie włączono reflektory telewizyjne i skierowano w jego kierunku mikrofony.
2.
- Muszę już iść, kochanie - powiedział komandor John Tull, podnosząc się na łokciu i spoglądając na trzydziestoletnią rozwódkę Louise Banner. Poznał ją sześć miesięcy temu, kiedy przeniesiono go z SSBN-715, boomera[1] działającego z Seattle, na Command One, którego macierzystym portem był Norfolk.
Przeciągnęła palcami po jego policzku.
- Będzie mi ciebie brakować.
Tull pochylił się i pocałował ją w czubek nosa.
- Wrócę, zanim się spostrzeżesz.
- Będę tutaj - powiedziała, pieszcząc jego kark.
Przywarł ustami do jej ust i pocałował ją namiętnie, celowo nie reagując na to, co powiedziała, Choć cenił jej towarzystwo, w łóżku i poza nim, nie chciał powiedzieć niczego, co mogłaby błędnie odebrać jako zobowiązanie. Przeżył jedno małżeństwo zrujnowane jego karierą w marynarce oraz kilka burzliwych romansów, gwałtownie zakończonych z tego samego powodu. Okręty podwodne wypływały na długo i wydawało się, że jest to nie do wytrzymania dla kobiet, jakie spotkał w życiu.
- Czy nie mógłbyś mi powiedzieć, kiedy wrócisz? - spytała. Tull potrząsnął głową.
- Nie mogę powiedzieć ci tego, czego nie wiem, a nawet gdybym wiedział, nie mógłbym ci powiedzieć.
Louise usiadła, podciągnęła poduszki i oparła się na nich.
- Śpię z mężczyzną, o którym nie wiem nic, poza imieniem i stopniem.
Tull zaśmiał się.
- To cholernie dobry moment na takie odkrycie.
- Myślałam o tym od pewnego czasu - odpowiedziała. - Ale aż do tej chwili nie było to dla mnie tak uderzające. Wiesz o mnie wszystko, John. Mówiłam ci o rzeczach, o jakich nigdy nikomu innemu nie mówiłam.
- Jestem dobrym słuchaczem - odpowiedział, głaszcząc jej piersi. Wyglądały jak pięknie ukształtowane połówki melona, z ciemno-różowymi obwódkami i sutkami.
- Zbyt dobrym- odpowiedziała odgarniając długie, ciemne włosy na ramiona.
- No dobrze, powiedz, co chcesz wiedzieć - powiedział Tull.
- Nie wiem nawet, co robisz na okręcie podwodnym ani nawet, na jakim jesteś okręcie.
- Ale wiesz, że lubię czytać, słuchać muzyki klasycznej i robić zdjęcia, zwłaszcza twoje akty. I lubię kochać się z tobą. Co jeszcze chcesz wiedzieć?
- Bądź poważny!
Tull zdał sobie sprawę, że trzeba już wstać z łóżka. Nie mógł być poważny w takim sensie, o jaki jej chodziło. Siadł i postawił stopy na podłodze. Był wysokim, szczupłym mężczyzną o ciemno blond włosach i zielonych oczach.
- Naprawdę muszę już iść - powiedział. - Za kilka godzin będziemy w drodze.
- Czy chcesz, żebym czekała? - spytała Louise. - To znaczy...
- Nie mogę zadecydować za ciebie - odparł Tull, zaczynając się ubierać. - Gdybym powiedział tak, mogłoby to być nie w porządku względem ciebie. Sama powinnaś zdecydować.
- Ale czego byś chciał? - nalegała.
- Chciałbym cię zobaczyć, gdy wrócę - powiedział. Przez kilka chwil Louise milczała.