– I wydaje mi się – dodał nagle Eric – że zrobię coś, co tak naprawdę może okazać się krokiem przedwczesnym i zbyt drastycznym, ale spróbuję i przekonam się, co z tego wyjdzie. Każę cię aresztować.
– Dobry Boże, dlaczego? – Ogarnięta paniką, spojrzała na niego, zaniemówiła, uniosła ręce w geście obrony, a potem opuściła.
Eric wstał i podszedł do pracowniczki kawiarni.
– Proszę pani – odezwał się – czy mogłaby pani poprosić do mojego stolika agenta ochrony? – Wskazał na stolik.
– Tak, proszę pana – odparła kobieta, mrugając, lecz nie okazując niepokoju. Odwróciła się do chłopca na posyłki, który bez dalszych dyskusji pognał do kuchni.
Eric wrócił do stolika i usiadł naprzeciwko Kathy. Znowu zabrał się za kawę, usiłując zachować spokój i jednocześnie szykując się na czekającą go scenę.
– Rozsądek podpowiada mi – podjął – że to dla twojego własnego dobra. Oczywiście nie jestem tego jeszcze pewien. Ale sądzę, że na to wyjdzie. I że ty o tym wiesz.
Pobladła, skurczona ze strachu Kathy powiedziała błagalnie:
– Eric, ja wyjadę, wrócę do San Diego... dobrze?
– Nie – odparł Eric. – Wplątałaś się w to, przyjeżdżając tutaj, teraz to także moja sprawa. Więc będziesz musiała, jak to się mówi, ponieść konsekwencje. – Uważał, że jest całkowicie rozsądny i opanowany, sytuacja nie wyglądała dobrze, ale czuł, że już lada chwila może się wydarzyć coś jeszcze gorszego.
– W porządku, Eric – powiedziała chrapliwie Kathy. – Powiem ci prawdę. Uzależniłam się od JJ-180. To ten narkotyk, o którym ci opowiadałam, narkotyk, który wszyscy, z Marmem Hastingsem włącznie, wzięliśmy. Teraz już wiesz. Nie mam nic więcej do powiedzenia, to wszystko wyjaśnia. Od tego czasu brałam go tylko raz. Ale nawet jedna dawka wywołuje uzależnienie. O czym niewątpliwie wiesz, jakby nie było, jesteś lekarzem.
– Kto jeszcze to wie?
– Jonas Ackerman.
– Zdobyłaś go w Korporacji Futer i Barwników? W naszej filii?
– T-tak. – Nie patrzyła mu w oczy. Dorzuciła: – To dlatego Jonas o tym wie, zdobył go dla mnie – ale błagam, nikomu tego nie mów.
– Dobrze – przyrzekł Eric. Dzięki Bogu, jego umysł znowu zaczął pracować normalnie. Czy to o tym narkotyku niejasno napomykał Don Festenburg? Nazwa JJ-180 wzbudziła w nim uśpione wspomnienia, spróbował je uporządkować. – Z tego, co pamiętam o frohadedrynie, bo tak również to nazywają – powiedział – wnioskuję, że popełniłaś cholerny błąd. Tak, wytwarza ją Hazeltine.
Przy stoliku stanął agent ochrony.
– Tak, panie doktorze? – zapytał.
– Chciałem pana tylko poinformować, że ta kobieta to moja żona, zgodnie z jej słowami. Chciałbym, aby otrzymała pozwolenie na pozostanie tutaj ze mną.
– Jasne, panie doktorze. Poddamy ją standardowej sondzie bezpieczeństwa, ale jestem przekonany, że wszystko będzie w porządku. – Agent kiwnął głową i oddalił się.
– Dzięki – odezwała się Kathy.
– Uzależnienie od takiej toksycznej substancji uważam za poważną chorobę – oznajmił Eric. – W obecnych czasach gorszą niż rak czy rozległy zawał serca. Naturalnie nie mogę zostawić cię na lodzie. Najprawdopodobniej będziesz musiała pójść do szpitala, zdajesz sobie zapewne z tego sprawę. Skontaktuję się z Hazeltine’em i dowiem się wszystkiego, co wiedzą... ale musisz liczyć się z tym, że twoje położenie może się okazać beznadziejne.
– Tak jest. – Nerwowo pochyliła głowę.