Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Bradley był ostatni. Kiedy skończył i wyszedł ze mnie, cała ociekałam już spermą; wtedy
właśnie zorientowałam się, że Bradleyowi potrzebny jest przedmiot. Nie żona ani kochanka, lecz
obiekt seksualny.
Doktor Arcolio nie odpowiedział. Zerknął na panią Ellis, ale jej twarz była zasłonięta
kłębami dymu z papierosa.
- Ponieważ Bradleyowi potrzebny jest obiekt seksualny, więc postanowiłam, że skoro tak jest, to ja
stanę się obiektem seksualnym. Co za różnica? W zamian za to Bradley będzie szczęśliwy, a moje
życie nie ulegnie zmianie. - Jej śmiech zadźwięczał jak pękający kieliszek do szampana. – Będę
nadal bogata, rozpieszczona, bezpieczna. I nikt nie będzie wiedział.
- Nie mogę tego zrobić. To wykluczone! – powiedział doktor Arcolio.
- Domyślałam się, że pan tak powie - odparła pani Ellis. - Przyszłam przygotowana.
- Przygotowana? - doktor Arcolio zmarszczył brwi.
- Mam dokumenty dotyczące trzech transplantacji genitaliów, które przeprowadził pan bez zgody
wykonawców testamentów. Jane Kestenbaum, dwunasty sierpnia tysiąc dziewięćset osiemdziesiąt
siedem; Lydia Zerbey, dziewiąty lutego tysiąc dziewięćset osiemdziesiąt osiem; Catherine
Stimmel, siódmy czerwca tysiąc dziewięćset osiemdziesiąt osiem. Wszystkie trzy zgodziły się na
oddanie wątroby, nerek, serca, oka i ptuc. Żadna z nich nie zgodziła się na wycięcie genitaliów. -
Zakaszlała lekko. - Znam szczegóły, mam całą dokumentację. Pierwsze dwie operacje
przeprowadził pan w Brookline Clinic, pod pozorem operowania raka jądra, trzecią zaś w Lowell
Medical Center, pod pretekstem operowania podwójnej przepukliny.
- No, cóż - westchnął doktor Arcolio. - Po raz pierwszy pacjent szantażuje mnie dlatego, że chce,
bym przeprowadził operację.
Pani Ellis wstała. Światło padło na jej twarz. Była efektownie piękna, miała wysokie kości
policzkowe, niczym Greta Garbo, prosty nos i usta złożone jak do pocałunku. Jej oczy
przypominały dwa matowe szafiry. Sytuacja, w której kobieta o takiej powierzchowności błaga
o przeprowadzenie na niej operacji, wręcz zmusza go do tego, wydawała się nieprawdopodobna.
- Nie mogę tego zrobić - powtórzył.
- Ależ nie, doktorze Arcolio. Pan to zrobi. Bo jeśli nie, to wszystkie dane na temat pańskich
łajdackich operacji znajdą się w biurze prokuratora okręgowego, a wtedy pójdzie pan prosto do
więzienia. A kiedy pan będzie siedział, to proszę pomyśleć o tych wszystkich transseksualistach,
którzy, pogrążeni w głębokiej depresji psychicznej, zmarnieją, skazani na płeć, tak absolutnie nie
pasującą do ich świadomości.
- Pani Ellis. . .
Postąpiła naprzód. Była groźna i pełna wdzięku, i w swoich popielatych butach na wysokich
obcasach prawie dziesięć centymetrów wyższa od niego. Pachniała papierosami i perfumami
Chanel Nr 5. Miała długie nogi i zdumiewająco duże piersi, ale jej suknia była tak świetnie
skrojona, że biust wydawał się proporcjonalny. Nosiła platynowe kolczyki od Guerdiera.
- Doktorze - powiedziała, i wtedy po raz pierwszy spostrzegł w jej mowie lekki akcent Nebraski -
ja muszę tak żyć. Żeby w dalszym ciągu tak żyć, potrzebna mi jest operacja. Jeżeli pan mi jej nie
zrobi, jeżeli pan mi nie pomoże, to przyrzekam, że zrujnuję pana.
Doktor Arcolio spojrzał na swój rozkład dnia, leżący na biurku. Notatka napisana jego
własnym, starannym pismem informowała że pani Ellis jest z nim umówiona o godzinie piętnastej
czterdzieści pięć. Jak bardzo teraz tego żałował.
Odezwał się spokojnie:
- Musi pani spełnić trzy warunki. Po pierwsze: musi pani przyjść do mojej kliniki na Kirkland
Street w Cambridge w ciągu godziny od chwili zawiadomienia. Po drugie: nie wolno pani
powiedzieć absolutnie nikomu o operacji, poza mężem, który jest jej przyczyną.
- A trzeci warunek?
- Trzeci warunek jest taki, że zapłaci mi pani pół miliona dolarów w papierach wartościowych
w najbliższym czasie, a następne pół miliona po udanym zakończeniu operacji.
Pani Ellis skinęła lekko głową na znak zgody.
- A zatem umowa stoi - dodał doktor Arcolio. - Chryste, nie wiem, kto tu jest bardziej zwariowany:
pani czy ja.
Któregoś dnia w lutym, kiedy Helen Ellis jadła lunch u Jaspera na Commercial Street,
w towarzystwie swojej przyjaciółki Nancy Pettigrew, podszedł do stolika starszy kelner i szepnął