Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Najgorszego na razie dało się uniknąć. Najgorsze byłoby zaś to, że bez pomocy Kościoła i bez działalności misjonarzy wszyscy ludzie dostaliby się do nieba, a nikt więcej do piekła. Od czasów Soboru Watykańskiego II rozstrzygającego, że Bóg może uratować niewierzących „bez własnej winy… wiadomymi tylko sobie drogami" (to znaczy drogami, których Kościół jeszcze nie zna), Soboru rozstrzygającego zatem, że Bóg obok prostych dróg przeznaczonych dla chrześcijan wytyczył jeszcze krzywe ścieżki dla pogan - powstaje tym niemniej pytanie, czy misjonarze aktualnie nie wyrządzają innowiercom krzywdy, jako że ich działalność powoduje stan, w którym zniszczona zostaje pogańska niewinność. W chwili bowiem, gdy pojawiają się misjonarze, ginie [niewiedza co do istnienia drogi chrześcijańskiej, a zatem] niewinność. Założenie, że możliwość zbawienia dotyczy tych „…którzy nie znają Ewangelii nie z własnej winy", nie będzie się już odnosiło do ludzi, do których dotarli misjonarze.
O tym, że ognia w piekle nie należy pojmować w sensie przenośnym, lecz że chodzi o rzeczywisty ogień, świadczy zgodnie z opinią znanego katolickiego teologa Michaela Schmausa - „całą kościelna tradycja". Teolog ten pisze: „Kto rezygnuje z tego poglądu, wychodzi poza granice kościelnej świadomości. Dlatego jego postępowanie zawiera w sobie ryzyko [osobiste], stanowi zuchwałość." Schmaus wyjaśnia dodatkowo: „Istotne znaczenie ma też wyjaśnienie penitencjariatu [w Rzymie] z 30 kwietnia 1890 roku. Pewien spowiednik z diecezji w Mantui pytał, jak ma się zachować wobec spowiadającego się, który mu oświadczył, że nie wierzy w istnienie ognia piekielnego, lecz dostrzega w nim metaforę mającą na celu przedstawienie cierpień panujących w piekle. Odpowiedź brzmiała, że takie osoby należy troskliwie pouczyć i zwrócić im uwagę, że jest to pożałowania godne, a gdyby z uporem trwały przy swoim poglądzie - nie należy dawać im rozgrzeszenia"[298]; oznacza to, że owemu nieszczęśnikowi grozi niebezpieczeństwo dostania się do ognia piekielnego, ponieważ w istnienie takowego nie wierzy.
Dokładniejszą wiedzą na temat stosunku liczbowego potępionych do niepotępionych dysponuje Aureliusz Augustyn (†430), stwierdzając, że „większa część ludzi nie zostanie zbawiona"[299]. Fakt, że chrześcijaństwo stało się religią boskiego potępiania, wynika w znacznej mierze z poglądów tego największego z ojców Kościoła. Dla niego mianowicie cała ludzkość, z powodu grzechu Adama, stanowi zbiorowisko ludzi potępionych (massa damnata). I mała cząstka ludzi zostanie uratowana, i owa mniejsza część musi sobie stale zdawać sprawę z tego, na co „właściwie zasłużyła sobie cała ludzkość", z tego mianowicie, że zasłużyłaby na wieczne potępienie[300].
Szczególnie bolesna - w każdym razie dla matek - jest nauka Augustyna o tym, że nieochrzczone dzieci także odczują ogień piekielny, „chociaż w mniej bolesny sposób niż wszyscy pozostali, którzy osobiście wzięli na siebie grzechy"[301]. Najbardziej inteligentny przeciwnik Augustyna, biskup Julian z Eclanum - który z powodu wrogości do Augustyna został zaliczony w poczet wielkich heretyków w historii Kościoła - nazywa Boga Augustyna „prześladowcą nowo narodzonych, który oseski wrzuca do otchłani wiecznego ognia"[302].
Kościelna nauka o karach piekielnych dla nieochrzczonych dzieci dowodzi, że Kościół bynajmniej nie jest rzecznikiem nie narodzonych dzieci, choć zawsze twierdzi coś przeciwnego. Jednak gdy Kościół na swój sposób mimo wszystko kreuje się na rzecznika tych dzieci, skutki są jeszcze straszniejsze. Alfons z Liguori (†1787), do połowy naszego stulecia niekwestionowany autorytet w dziedzinie teologii moralnej, zajmuje się problemem, jak należy postępować w sytuacji, gdy nie narodzonemu dziecku grozi niebezpieczeństwo śmierci przed urodzeniem się, a zatem także przed ochrzczeniem. W tym kontekście teolog ten analizuje szczegółowo pytanie: „Czy matka jest zobowiązana na wyrażenie zgody na chirurgiczne otwarcie swego ciała, aby dziecko mogło zostać ochrzczone?" - i dochodzi do wniosku, że ona musi ewentualnie ponieść możliwą wskutek tego zabiegu śmierć, jeżeli dzięki temu dziecku dana będzie prawdopodobna możliwość otrzymania chrztu, a przez to życia wiecznego. Jeżeli jednak jej śmierć jest pewna, a ochrzczenie dziecka nie jest pewne - wówczas matka nie jest zobowiązana do wyrażenia takiej zgody[303].

Podstrony