— Szkoda gadać, zdaje mi siÄ™, żeÅ› dotrzymaÅ‚a swojej przysiÄ™gi.
— A ty nie? — zagadnęła kpiÄ…co.
— DotrzymaliÅ›my oboje. ZgnuÅ›niaÅ‚em w tych murach, doprawdy. A jednak gnuÅ›niaÅ‚bym dalej. Na honor. Gotów byÅ‚em umrzeć ze staroÅ›ci...
Roześmiała się.
— Czy uwierzysz, gdy powiem, że gotowa byÅ‚am na to samo? Ale chyba nie pozwolÄ… nam.
— Nie, zaiste.
— Nic im nie mogÄ™ zrobić, ksiÄ…dz biskup jest bardzo silny — z drwinÄ…, ale i z żalem powiedziaÅ‚a księżna Ahar. — Jeszcze nie rzuciÅ‚ mi wyzwania, ale pilnie czuwa nad tÅ‚umem. Tu potrzeba twoich Morderców.
— PrzyjdÄ… przecież.
— Ale czy na pewno?
Otworzyła dłoń, na której płonął czerwienią wielki rubin.
— ZaklÄ™cia Klanów nieprÄ™dko tracÄ… moc. Jest mi przykro, gdy pomyÅ›lÄ™, że jeszcze przez parÄ™ dni to wszystko, co tutaj zmierza, bÄ™dzie poza moim zasiÄ™giem. Ale potem... — PrzygryzÅ‚a lekko usta. — Potem to co innego.
— Księżna Ahar potrzebuje poddanych?
— Potrzebuje. Bardzo potrzebuje. Czekaj... — Przymknęła oczy. Rubin rozgorzaÅ‚ nagÅ‚ym blaskiem. Ale dla Mordercy magia nie istniaÅ‚a — widziaÅ‚ tylko martwy, popielaty kamyk leżący na dÅ‚oni kobiety.
PiÄ™kna Morana Del Ahar widziaÅ‚a znacznie wiÄ™cej. W starym mÅ‚ynie za miastem wielka izba podniesiona zostaÅ‚a do rangi prawdziwego bastionu — jej Å›ciany, powaÅ‚Ä™ i podÅ‚ogÄ™ zdobiÅ‚y rozmaite symbole i wzory, pisane wÄ™glem i kredÄ…. Z wnÄ™trza owej fortecy czÅ‚owiek, bÄ™dÄ…cy na co dzieÅ„ dostojnikiem koÅ›cielnym, panowaÅ‚ nad tÅ‚umem szturmujÄ…cym Ahar. Wokół mÅ‚yna krążyli, także osÅ‚oniÄ™ci pÅ‚aszczem starej magii, trzej orężni szlachcice, w asyÅ›cie uzbrojonych po zÄ™by sÅ‚użących.
— To jest Kula — powiedziaÅ‚a Morana lekko zachrypniÄ™tym gÅ‚osem. — WÅ‚adajÄ…cy magiÄ… siedzi w Å›rodku, broniony przez poczet zbrojnych, których z kolei broni jego magia. KiedyÅ› Gethor Å‚amaÅ‚ sobie na tym zÄ™by... I ja też... — dodaÅ‚a z nienawiÅ›ciÄ…. Stara magia Klanów. Nie dostanÄ™ siÄ™ tam sama.
— Ja zaÅ› nie zdoÅ‚am skrycie wydostać siÄ™ z zamku.
— Potrzebujemy twoich wojowników, Geerew. Dam znak.
— Jeszcze nie — zaprotestowaÅ‚ szorstko. — PrzysiÄ™gaÅ‚em, że nie zwrócÄ™ oręża przeciw mieszkaÅ„com tego kraju, jeÅ›li nie bÄ™dÄ™ zmuszony. ChcÄ™ mieć zatem niezachwianÄ… pewność, że nas zaatakowano. Może idÄ… tu, aby Å›piewać nam psalmy?
To rzekłszy, wychylił się przez okno i jął machać kapeluszem. Dostrzeżono go wkrótce i huknęło kilka strzałów z rusznic. Tłum począł szturmować zamkniętą na głucho bramę. Gdy zaczęła dygotać i trzeszczeć, księżna Ahar uczyniła nieznaczny ruch dłonią, wspomagając nadwątlone belki.
— Nie zdoÅ‚am jednak utrzymać jej wiecznie. JesteÅ›my wolni, Geerew — powiedziaÅ‚a z powagÄ…. — Zwrócono nam nasze sÅ‚owo. ZostaliÅ›my napadniÄ™ci bez żadnego powodu i mamy prawo siÄ™ bronić. Mój sÅ‚użący czeka na znak. MyÅ›lÄ™, że sÄ… z nim twoi.
— WywieÅ› wiÄ™c swój proporzec — odrzekÅ‚, cofajÄ…c siÄ™ w gÅ‚Ä…b izby. — Już po raz drugi bÄ™dÄ™ biÅ‚ siÄ™ pod sztandarem Ahar.
Z hukiem i łopotem wykwitły ponad wieżami olbrzymie, krwistoczerwone chorągwie. Strzelały, wijąc się i targając w porywach silnego wiatru. Morderca nie widział tego i nie słyszał. Dla jego oczu i uszu magia nie istniała.
— Czy już?
— Tak — potwierdziÅ‚a. — Teraz...
Urwała nagle. Na jej twarzy pojawił się wyraz najwyższego skupienia i wysiłku.
— Biskup... wÅ‚aÅ›nie uderzyÅ‚ damÄ™... — powiedziaÅ‚a niewyraźnie. — Nic mi nie zrobi, bez obaw. Ale trzeba zatrzymać... mieszkaÅ„ców Ayonny. Nie mogÄ™ jednoczeÅ›nie walczyć z tÅ‚umem i z nim.
— ObroniÄ™ ciÄ™ — rzekÅ‚, wychodzÄ…c. Brama zamku znów poczęła siÄ™ chwiać.
VI
Nieco wczeÅ›niej — bo wtedy, gdy tÅ‚uszcza dopiero zbliżaÅ‚a siÄ™ do murów — traktem na wschód od miasta posuwaÅ‚a siÄ™ kawalkada siedemnastu posÄ™pnych jeźdźców. ProwadzÄ…cy Morderców Cabral odwracaÅ‚ siÄ™ kilkakrotnie, spoglÄ…dajÄ…c na coraz bardziej oddalone Wzgórze Ahar.
— Wrócimy tam dzisiaj, jestem pewna — powiedziaÅ‚a jadÄ…ca obok Sayla.
— Wbrew woli króla?
— Przeciwnie.
Zagadkowe milczenie przedłużało się. Cabral czekał cierpliwie, lecz dalszego ciągu nie było.
— Saylo, czy wiesz o czymÅ›, o czym powinniÅ›my wiedzieć wszyscy? — zagadnÄ…Å‚ wreszcie.
Złotowłosa skinęła głową i... milczała nadal.
— Cóż to za tajemnica? — indagowaÅ‚ Cabral.
— SpiskowaÅ‚am przeciw Ahar. Cabral wstrzymaÅ‚ konia.
— Nie rozumiem, o czym mówisz, Sayla? — pytaÅ‚ zaskoczony i zdumiony. — Czy możesz to wyjaÅ›nić?
Dołączyli do nich Sehem, Carteal i inni, tworząc krąg.