- Wymienieni wysłuchali tego z kwaśnymi minami, każde ledwie raczyło skinąć głową. Okazało się, że Pelivar to ten szczupły mężczyzna z włosami przerzedzonymi nad czołem. Sheriam mówiła dalej, nie robiąc chwili przerwy; Bryne’owi na całe szczęście udało się zdobyć listę nazwisk tych, którzy zostali wybrani do rozmów. - Pozwól, że ci przedstawię reprezentujących Murandy, Donela do Morny a’Lordeine. Cian do Mehon a’Macansa. Paitra do Fearna a’Conn. Segan do Avharin a’Roos. - Murandianie jakby jeszcze gorzej przyjęli ten brak tytułów niż Andoranie. Donel, który wystroił się w większą omalże ilość koronek niż którakolwiek kobieta, zapalczywym ruchem podkręcił wąsa, a Paitr majstrował przy swoim zaroście z takim zapamiętaniem, jakby chciał go sobie wyrwać. Segan wydęła pełne wargi, ciskając skry ciemnymi oczyma, Cian zaś, tłustawa, siwiejąca kobieta, prychnęła tak głośno, że wszyscy ją słyszeli. Sheriam jakby niczego nie zauważyła. - Patrzy na was Strażniczka Pieczęci. Stoicie przed Płomieniem Tar Valon. Możecie przedłożyć swoje petycje Zasiadającej na Tronie Amyrlin.
No cóż... To im się na pewno nie spodobało. Ani trochę. Egwene już przedtem zauważyła, że mają bardzo kwaśne miny, ale teraz wyglądali tak, jakby się najedli do syta zielonych śliwek. Może im się wydawało, że mogą ją bez żadnych konsekwencji ignorować, udawać, iż w ogóle nie jest Zasiadającą na Tronie Amyrlin. Skoro tak, to ona im jeszcze pokaże. Choć, rzecz jasna, najpierw będzie musiała pokazać Komnacie.
- Istnieją więzy łączące Andor z Białą Wieżą, sięgające jeszcze starożytności - zaczęła, głośno i dobitnie. - Siostry zawsze mogły się spodziewać miłego powitania w Andorze albo Murandy. W takim razie dlaczego wy prowadzicie armię przeciwko Aes Sedai? Ingerujecie tam, gdzie boją się wtrącać trony i całe narody. Mieszanie się do spraw Aes Sedai bywało już przyczyną upadku niejednego mocarstwa.
Zabrzmiało to stosownie groźnie, niezależnie od tego, czy Myrelle i inne siostry zdołały przygotować grunt pod jej słowa. Jeśli szczęście dopisało, były już w drodze do obozu i żadna się nie zorientowała. Chyba że któryś z tych arystokratów powiedział nie to, co trzeba. W takim przypadku Egwene utraciłaby całą swoją przewagę nad Komnatą, ale w porównaniu z całą resztą byłoby to jedno źdźbło siana wobec całego stogu kłopotów.
Pelivar wymienił spojrzenia z siedzącą obok niego kobietą, która natychmiast powstała. Zmarszczki pokrywające twarz nie mogły do końca zatrzeć piękna, jakim za młodu musiała się szczycić Arathelle; teraz jej włosy gęsto przeplatała siwizna, a spojrzenie miała twarde niczym Strażnik. Dłonie odziane w czerwone rękawiczki ściskały skraj płaszcza, ale było widać, że nie z niepokoju. Z ustami zaciśniętymi w cienką kreskę przyjrzała się Zasiadającym i dopiero wtedy przemówiła. Przemówiła nie do Egwene, tylko do siedzących za jej plecami sióstr. Egwene zazgrzytała zębami, ale równocześnie zrobiła uprzedzająco grzeczną minę.
- Jesteśmy tu po to właśnie, by nie dać się wciągnąć do spraw Białej Wieży. - Głos Arathelle miał władcze brzmienie, co może normalnie nie dziwiłoby w przypadku Głowy tak potężnego Domu, gdyby nie fakt, że przemawiała do tylu sióstr, nie wspominając już o Zasiadającej na Tronie Amyrlin. - Jeśli to wszystko, co słyszeliśmy, jest prawdą, to w najlepszym razie udzielenie wam zgody na przejazd przez terytorium Andoru zostanie przez Białą Wieżę poczytane za równoznaczne z okazaniem pomocy, czy wręcz nawiązaniem sojuszu. Jeśli nie zagrodzimy wam drogi, to niewykluczone, że na własnej skórze odczujemy to, czego winogrona się uczą pod prasą. - W tym momencie niektórzy Murandianie spojrzeli chmurnie na Egwene. W Murandy nikt dotąd nie próbował przeszkodzić siostrom przejeżdżającym przez ich terytorium. I najprawdopodobniej nikt się nie zastanawiał nad ewentualnymi konsekwencjami.
Arathelle mówiła dalej, jakby niczego nie zauważyła, w co Egwene jednak nie potrafiła uwierzyć.
- Z kolei w najgorszym razie... Donoszono nam... że Aes Sedai i Gwardia Wieży podążają potajemnie w kierunku Andoru. Nie były to sprawdzone raporty, tylko plotki, a jednak docierały do nas z bardzo wielu miejsc. Nikt z nas nie chciałby być świadkiem bitwy między Aes Sedai w Andorze.
- Światłości, zachowaj nas i broń! - wybuchnął Donel z poczerwieniałą twarzą. Paitr przytaknął na znak, że się zgadza, w podnieceniu zsuwając się na skraj swego siedzenia, a Cian wyraźnie miała ochotę zareagować równie gwałtownie. - Tutaj też nikt nie chce oglądać takiej bitwy! - warknął Donel. - W każdym razie nie takiej, która toczy się między Aes Sedai! No jakże, słyszeliśmy, co działo się na wschodzie! A tamte siostry!...
Na szczęście Arathelle przerwała mu i Egwene zaczęła oddychać nieco swobodniej.