Pan mnie zahipnotyzował. - Ależ skąd! - zaśmiał się obcy z wyrzutem, potrząsając czarną
głową. - Jako przywódca religijny powinien pan przecież polegać na swoich zmysłach, nawet
jeśli są już słabe. Papież usiłował pozbierać myśli. Jeśli to wszystko nie było trikiem, to
niewątpliwie stoi za tym diabeł... albo też obcy był posłańcem, aniołem Pana Boga. W końcu
aniołowie ukazali się także Abrahamowi, Noemu i Dziewicy Maryi. - Kto pana przysłał?
Przychodzi pan od Boga Wszechmogącego czy od jego rywala? - Nie jestem ani aniołem, ani
diabłem, tylko człowiekiem, jak pan - odpowiedział miękko obcy. - Przybywam z przyszłości.
Papież z trudem zachował zimną krew. Wreszcie powiedział: - Wie pan, mam pewne
33
problemy ze zdrowiem, czy mógłbym... - wskazał na przycisk interkomu na małym stoliku
obok biurka. - Ależ oczywiście! - roześmiał się obcy, wykonując zapraszający gest. Ojciec
Święty nacisnął przycisk i poprosił o przyniesienie lekarstwa. Następnie zaproponował
obcemu coś do picia i usiadł przy wielkim ciemnym dębowym stole w rogu przestronnego
gabinetu. Weszła starsza wiekiem zakonnica, ze zdumieniem spojrzała na obcego, nie
odważyła się jednak o nic zapytać. Kiedy podano herbatę, a papież wypił jakąś czerwoną lurę,
stwierdził z ulgą: - No, już mi lepiej. Wie pan, od czasu tego zamachu jestem trochę nieufny.
Bo i jak tu mieć zaufanie do kogoś, kto, jak pan, przedostał się tutaj mimo gwardii
szwajcarskiej? Zdaje pan sobie sprawę, że po naszej rozmowie zostanie pan aresztowany, jeśli
się za panem nie wstawię? Murzyn pokręcił głową, uśmiechając się łagodnie. - Na pewno do
tego nie dojdzie. Widział pan przecież przed chwilą, jak zniknąłem. Przekonujące, prawda? -
To był zwykły trik, którego nie uda się panu powtórzyć - odparł dobrotliwie Ojciec Święty.
Obcy spojrzał na papieża z politowaniem, a potem powiedział z namysłem, ale i pewną
stanowczością: - Jesteśmy pierwszym pokoleniem, które opanowało tajniki maszyny czasu
działającej tam i z powrotem. Nasz najznakomitszy umysł, jeśli idzie o badania nad
wymiarami, profesor Clarke, przed kilku laty teleportował się w przyszłość. Myśleliśmy już,
że nie wróci, ale pewnego dnia pojawił się jednak, przynosząc ze sobą to. Obcy położył na
stole prostokątny, błyszczący przedmiot. - Obsługa jest dziecinnie prosta - ciągnął z lubością.
- Widzi pan tych sześć mikroskopijnych otworków? Ostrym metalowym sztyfcikiem może
pan nastawić, poczynając od lewej, liczbę lat, miesięcy, dni, godzin, minut i sekund.
Wystarczy lekko nacisnąć - tu u góry widać, co się zaprogramowało. Obcy szybko, raz za
razem, wsunął w otworki niewielki sztyfcik. Na górnej krawędzi dziwnego przedmiotu
pojawiły się liczby 112, 8, 14, 3, 6, 14. - To czas, z którego przybywam: 112 lat, 8 miesięcy,
14 dni, 3 godziny, 6 minut i 14 sekund, licząc od teraz. Obcy zamilkł, a papież pogrążył się w
zadumie. Po chwili rzekł z namysłem: - Cóż, muszę przyjąć, że jest pan agentem któregoś z
mocarstw. Z pańskiej techniki nic nie rozumiem. Niezapowiedziana audiencja właśnie
dobiegła końca. Papież szybko nacisnął guzik alarmu i podniósł się z miejsca. - Jeszcze tylko
jeden drobiazg - rzucił obcy z uśmiechem wyższości. - Aby uruchomić maszynę czasu, musi
pan przyłożyć ten przedmiot do prawej skroni. Impuls wyzwalający stanowią prądy
mózgowe. Współrzędne są już nastawione. Jeszcze mówiąc te słowa, obcy sięgnął do