Jest chłodniejszy niż pomiędzy. Chyba teraz wrócimy do środka. Muszę odetchnąć.
Raz jeszcze, zanim Jaxom mógł pokierować akcją, Ruth wykonał swój zamysł. Prawie nie odczuwając przenosin znaleźli się z powrotem na mostku “Yokohamy”.
To było wspaniałe! wykrzyknął Ruth, ćwierkając ze szczęścia.
Jaxom zauważył, że twarz Piemura jest bardzo blada pod opalenizną, a jego oczy patrzą niezwykle ponuro jak na człowieka, który przemierzał wybrzeża Południowego całymi miesiącami mając do towarzystwa tylko złotą jaszczurkę ognistą i dzikiego biegusa i nigdy nie stracił poczucia humoru.
- Czy musiałeś wezwać Farli i Meera?
- Same się zjawiły. Ruth powiedział, że według nich kosmos jest zbyt wielki. - Jaxom roześmiał się z tej zaniżonej oceny. - Ruthowi bardzo się to podobało - mówił dalej, zdając sobie jednocześnie sprawę jak nieadekwatne było to określenie. - I mnie też - dodał twardo, przywołując raz jeszcze wizję wielkości i niezmienności kosmosu. - Kiedy już się przyzwyczaiłem. - Odpiął hełm i uśmiechnął się do Piemura. - Naprawdę nie różni się to od pomiędzy, i wcale nie jest takie niebezpieczne. Ruth słusznie mówi, że może wskoczyć w pomiędzy kiedy tylko chce, a więc nigdy nie znajdziemy się w prawdziwym niebezpieczeństwie.
- Brzmi to tak, jakbyś wbrew temu, co widziałeś na własne oczy, chciał przekonać samego siebie - zauważył Piemur przyglądając się przyjacielowi zwężonymi oczami.
- Cóż, trochę trudno jest się przyzwyczaić - przyznał Jaxom, przesuwając palcami po wilgotnych od potu włosach. Uśmiechnął się z większym przekonaniem, niż odczuwał. Nigdy nie zwierzyłby się Piemurowi ze strachu, jaki przeżył, chociaż czuł kwaśny zapach potu unoszący się z jego skafandra.
- Zastanawiam się - kontynuował Piemur - co powiedzą Sharra, Lytol, Lessa, F’lar i Robinton na tę twoją eskapadę.
- Gdy sami spróbują, zobaczą, że to wcale nie jest niebezpieczne. To tylko... inny sposób podróżowania na smoku.
Piemur westchnął z rozpaczą.
- A jeśli ty i Ruth możecie to zrobić, każdy inny smok i jeździec na Pernie poczuje się zobowiązany, by pójść za waszym przykładem. Czy tego właśnie chciałeś, Siwspie?
- Jest to nieuniknione, biorąc pod uwagę przyjacielskie współzawodnictwo jeźdźców.
Piemur uniósł obie ręce w geście rezygnacji.
- Jak powiedziałem, mając przyjaciół takich jak Siwsp, kto potrzebuje wrogów!
Po powrocie na Lądowisko Jaxom musiał stawić czoło lawinie wyrzutów.
- Jak ci nie wstyd. Przecież jako harfiarz powinieneś mieć więcej wyczucia! - zauważył lodowatym tonem, gdy Piemur wykrzyczał swoje wiadomości Lytolowi, który akurat miał dyżur. Stary wychowawca zbladł, przybrał surowy wyraz twarzy, a Jaxom z satysfakcją obserwował jak Piemur się wycofuje. - Nie nadawajmy temu zbyt wielkiego znaczenia, dobrze? - dodał, podchodząc do Lytola. - Czuję się dobrze, naprawdę. Ruth nie naraziłby mnie na niebezpieczeństwo, podobnie jak Siwsp. Ludzie! - podniósł głos. - Potrzebuję pomocy!
Jancis przybiegła z korytarza i stanęła jak wryta na widok sceny rozgrywającej się przed jej oczami, po czym znów wpadła do pokoju obok. Wróciła po chwili z termosem i nalała Lytolowi kubek klahu.
- Piemurze, nie stój tak! Przynieś wino. Najlepiej to wzmocnione - zawołała za nim, gdy już biegł do kuchni. - Co tu wyprawialiście? - zażądała wyjaśnień od Jaxoma.
- Nic tak niebezpiecznego jak zarzucanie niespodziewanymi wiadomościami... - Jaxom zatrzymał się zanim powiedział “starca” ... kogoś nie ostrzeżonego lub nie przygotowanego. Najwyraźniej Siwsp nie wspomniał, co zaplanował dla nas na dzisiaj.
- W jaki sposób opróżnianie pakietów mogło być niebezpieczne? - zapytała Jancis z oczami rozszerzonymi zdumieniem.
- Czuję się znakomicie - upierał się Lytol. Potem posłusznie przełknął parę łyków gorącego klahu i jego twarz nabrała kolorów.
Piemur wpadł z bukłakiem wina w jednej ręce i paroma szklankami w drugiej. Ustawił wszystko na stole uderzając mocniej niż to było potrzebne, ale widział, że Lytol czuje się już lepiej.
- Ja też muszę się napić - powiedział, rozlewając wino tak niedbale, że Jancis zaprotestowała i odebrała mu bukłak. - Dziękuję. Potrzebowałem tego! - Piemur wychylił szklankę, po czym wyciągnął ją po dolewkę.
- Zaczekaj na swoją kolej - skarciła go żona.
Jaxom skinął na nią, żeby nalała wina do kubka Lytola.
- No więc, co cię skłoniło do tak niebezpiecznego czynu? - dopytywał się Lytol.
Jaxom westchnął.