– Nie odchodźcie ode mnie na wiÄ™cej iż dziesięć kroków – ostrzegÅ‚ ich rzeczowym tonem. – Kiedy jakiÅ› statek nas namierzy od razu dokonajÄ… teleportacji Każdy kto znajdzie siÄ™ poza zasiÄ™giem promienia zostanie na planecie i zapewne zginie.
Ragnar ułożył delikatnie Karah Isaan obok jej towarzysza. Nie zamierzał narażać jej bezpieczeństwa, ani Talizmanu. Uśmiechnęła się, dziękując mu za opiekę i wydobyła z kabury pistolet, gotowa sama bronić swego życia. Ragnar dołączył do reszty oddziału, obserwując uważnie dach. Wiedział doskonale, co myśleli inni członkowie stada. Trzymać się w grupie, na małej przestrzeni, to prosić o śmierć od granatu.
Wrzaski ścigających ich orków były coraz głośniejsze. Pierwsi z nich zaczęli wybiegać z klatki schodowej i padli pod ogniem Kosmicznych Wilków. Wyjście było na szczęście wąskie i tylko kilku z nich mogło na raz wydostać się na dach. Dopóki wystarczy amunicji, dopóty będzie można utrzymać ich na dystans.
– Uwaga! – dobiegÅ‚ ich gÅ‚os Svena, a ostry zapach orków uderzyÅ‚ w nozdrza. – PróbujÄ… siÄ™ też dostać od zewnÄ…trz!
– Schody pożarowe muszÄ… nadal być w jednym kawaÅ‚ku! – krzyknÄ…Å‚ brat Tethys. Ragnar nie wiedziaÅ‚, o czym mnich mówi. W wiosce w której siÄ™ wychowaÅ‚ nie byÅ‚o budynków wiÄ™kszych niż pojedyncza chata ze strychem, a KieÅ‚ byÅ‚ wykuty w skale. Nie miaÅ‚ doÅ›wiadczenia z budowlami takimi jak w Galt Prime, jednak domyÅ›liÅ‚ siÄ™, że chodzi o jakieÅ› wyjÅ›cie awaryjne, na wypadek gdyby wewnÄ™trzne klatki schodowe siÄ™ zawaliÅ‚y lub windy przestaÅ‚y dziaÅ‚ać. Teraz jednak okazaÅ‚o siÄ™, że dziÄ™ki nim orki zyskaÅ‚y kolejnÄ… drogÄ™ na dach budynku.
Strzały zza pleców powiedziały mu, że kilku orków przeżyło masakrę u wyjścia na dach i teraz próbowali uciekać. Odwróciwszy się na pięcie strzelił bez celowania i trafił w głowę jednego z zielonoskórych. Jego mózg eksplodował, zalewając krwawą miazgą towarzysza, który kwiknął niczym świnia i jeszcze szybciej zaczął uciekać. Kanonada z prawej oznajmiła, że pierwsze orki wspięły się na dach po schodach przeciwpożarowych i teraz zalewały Kosmiczne Wilki lawiną ołowiu. Sytuacja ze złej zmieniła się w jeszcze gorszą.
Z dołu dobiegł ich odgłos pękającego szkła, a potem ryk silników rakietowych. Kilku orków, na plecach których znajdowały się plecaki odrzutowe, pojawiło się na dachu i z miejsca zaczęli strzelać z masywnych bolterów, które dzierżyli w łapskach. Ragnar trafił jednego z nich dokładnie w plecak. Ork stracił kontrolę nad swym lotem i wirując wściekle uderzył najpierw jednego kompana, a potem drugiego. Wszyscy trzej rozlecieli się w różne strony, krzycząc i wrzeszcząc. Ragnar uśmiechnął się do siebie ponuro, bowiem wiedział, że orków jest zbyt wielu, żeby ich powstrzymać. Wylewali się na dach z klatki schodowej, depcząc po trupach kamratów. Znad głowy Ragnara dobiegł huk kolejnych plecaków odrzutowych, kiedy ich właściciele szykowali się do zrzucenia granatów. Wyglądało na to, że będą musieli się rozproszyć, inaczej zginą.
Kule świszczały mu tuż obok głowy, a szyb wentylacyjny jęczał i giął się, kiedy trafiały go kolejne pociski. Odłamki odbijały się od szarych pancerzy. Jeśli zostaną tutaj, to wkrótce zginą od nawały ognia. Ragnar modlił się w duchu do Russa, aby wspomógł go w tej ostatniej walce. Prosił też, aby spotkał go tak samo honorowy koniec jak Larsa.
Nagle orki przestały strzelać, jakby na komendę skończyła im się amunicja. Ragnar zastanawiał się, co się stało, ale nagle zobaczył masywną sylwetkę Gurga, który wyszedł na dach. Orki stały wpatrzone w swego wodza, którego barbarzyńska aura majestatu była tak ogromna, że nawet Kosmiczne Wilki wstrzymały ogień. Tylko Sternberg nie przestawał pracować, a jego palce szybko poruszały się po klawiaturze.
– Dobra walka – zagrzmiaÅ‚ gÅ‚os Gurga. – Koniec teraz. Dajcie mi klejnoty i poddajcie siÄ™, a może oszczÄ™dzÄ™ wasze życie!
– Kosmiczne Wilki nie poddajÄ… siÄ™ takim zielonoskórym Å›mieciom, jak ty – odparÅ‚ Hakon i uniósÅ‚ broÅ„.
– Dobra – mruknÄ…Å‚ Gurg. – GiÅ„cie.
– Nie, czekaj! – wykrzyknÄ…Å‚ Ragnar. – Jakie nam oferujesz warunki?