Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.


- Daj nam chwilę - poprosił Lando.
- Oczywiście. - Ornate posłusznie wyciszyła dźwięk.
- Nie chcę się w to mieszać - powiedział Lando do Jainy. - Jestem za tym, żeby ich zostawić i lecieć do Luke’a.
- Ja też bym była za tym, gdyby nie fakt, że od tego zależy wolność całej rasy - odparła Jaina. - Twój przyjaciel ma rację. To nie jest miejsce, które przyciągałoby porządne i uczciwe istoty. Każdy inny, kogo znajdą, będzie myślał tylko o tym, co mu się bardziej opłaca. Huttowie na pewno wygrają.
- A ty potrafisz być bezstronna? - wyraził wątpliwość Lando. - Załóżmy, że Huttowie udowodnią, że zrobili wszystko, co mogli. Będziesz umiała spojrzeć Klatooinianom w oczy i powiedzieć im, że dalej mają żyć w niewoli?
Spodziewał się jakiejś opryskliwej odpowiedzi z jej strony. Tymczasem ona spuściła głowę, kierując wzrok na swoją lewą rękę. I wtedy zauważył, że nie ma na niej pierścionka
zaręczynowego. Nagle zrozumiał, dlaczego jest taka przybita.
- Ostatnio podejmuję wiele trudnych decyzji, kierując się tym, co według mnie jest słuszne, Lando. Decyzji, których nie chciałam podjąć - powiedziała cicho. - Jestem Mieczem Jedi. Stoję na straży sprawiedliwości... podobno. Jeśli Huttowie naprawdę dotrzymali swojej części umowy, to moja odpowiedź brzmi: tak. Będę potrafiła spojrzeć Starszyźnie w oczy i powiedzieć im o tym.
- Naprawdę wolałbym tego nie robić.
- To nie rób. Weź „Łowcę Asteroid” i leć za Lukiem do Otchłani. Mam nadzieję, że ja też tam wkrótce dotrę. Będę jednym z sędziów, a na drugie miejsce znajdą kogoś innego. Naprawdę nie ma sprawy. - Patrząc na nią, widział, że mówi szczerze. Podjęła decyzję za siebie i pozwalała mu podjąć taką, która będzie dobra dla niego.
- Czasami zdecydowanie za bardzo przypominasz swoją matkę, wiesz? - mruknął. -
Cholerni dyplomaci. - Westchnął ciężko i skinął na Ornate, która ponownie włączyła dźwięk.
- W porządku, Darima. Macie swoich dwóch sędziów.
ROZDZIAŁ 19
Klatooine Lecąc małym skiffem ponad powierzchnią planety, Lando i Jaina mogli się sami przekonać, że Mun i Kanclerz Kedari nie przesadzali. Jeśli już, to raczej bagatelizowali rozmiary zajść. Stolica była otoczona przez statki rozmieszczone zarówno na powierzchni, jak i w powietrzu. Dokoła kłębiły się maleńkie sylwetki uzbrojonych strażników i Jaina wzdrygnęła się mimowolnie.
Lando zauważył ten niekontrolowany odruch.
- W porządku?
- To wygląda zupełnie jak to, co Mando robią teraz ze Świątynią. Jest tylko kwestią
głupiego szczęścia, że i ja nie zostałam tam uwięziona. Wyszłam niecałe pół godziny wcześniej.
- Ha! Może stary Darima miał rację. Może naprawdę zesłali nas Przodkowie.
- Chciałabym, żeby Przodkowie zesłali raczej kogoś, kto skopie Daali tyłek... - Jaina
westchnęła i poruszyła się niespokojnie na fotelu pasażera.
- Jesteś po prostu podminowana, bo nie siedzisz za sterami.
- To też. Nie mogę uwierzyć, że mamy słuchać Huttów i Sithów, a na koniec będziemy
musieli opowiedzieć się po którejś ze stron.
- No cóż, powiem tak: znałem para Huttów, którzy byli porządnymi istotami. Ale musimy
spróbować zachować bezstronność.
- Moglibyśmy rozwalić jednych i drugich. To by było sprawiedliwe - stwierdziła z
uśmiechem Jaina.
- Nie kuś. Zbliżamy się już do Fontanny. Pałac jest tuż obok. Przyjrzyj się. Piękna rzecz, co?
Po tym, jak zobaczyła Treemę, Jaina wolała odwracać wzrok, teraz jednak posłuchała
Landa. I oczy wyszły jej na wierzch.
- Eee... Lando! Sam się przyjrzyj.
Gdy to zrobił, z ust wyrwało mu się barwne przekleństwo. Pod nimi znajdowała się

Podstrony