Nagle Å‚apiÄ™ siÄ™ na tym, co robiÄ™, i stajÄ™
niepewnie pośrodku biura. Jonathan powiedział, że będę mogła jechać
z nim na spotkanie z Sarah i tak, chcę z nim być, szczególnie teraz.
Tylko że to całkiem nowa, zaskakująca sytuacja, a ja się boję, że będę
przeszkadzała albo coś utrudniała.
Jonathan zauważa, że nie idę za nim, więc odwraca się i patrzy w
moim kierunku. Przez chwilę o czymś myśli, po czym wyciąga dłoń i
daje mi znak, żebym podeszła.
– Chodź. Tylko szybko.
Czeka, aż podejdę bliżej, wypycha mnie delikatnie na korytarz i
zamyka za nami drzwi.
Catherine Shepard siedzi na swoim miejscu. Obserwuje mnie z
mieszaniną zaciekawienia i wrogości. Momentalnie przypominam
sobie o wcześniejszym wydarzeniu w biurze. W krótkim czasie
wydarzyÅ‚a siÄ™ potężna huÅ›tawka uczuć – od niewiarygodnego seksu z
Jonathanem po szok na wiadomość o wypadku jego siostry. Trudno mi
sobie poradzić z taką nawałnicą emocji. Nie wiem, czy sekretarka
naprawdę domyśla się, co się dzieje między mną a jej szefem i czy to
źle, czy dobrze. Nie mam jednak czasu, by się nad tym zastanawiać, bo
Jonathan bezustannie nas pospiesza. Przynajmniej jednej rzeczy jestem
pewna: naprawdę chce, żebym z nim pojechała.
W windzie widzę wyraźnie, jak bardzo obaj mężczyźni są spięci.
– Twój ojciec nie powiedziaÅ‚ nic wiÄ™cej na temat stanu twojej
siostry? – dopytujÄ™.
Jonathan oddycha głęboko i wygląda, jakby musiał wziąć się w
garść, zanim będzie mógł mi odpowiedzieć.
– PowiedziaÅ‚ jedynie, że miaÅ‚a zakleszczonÄ… nogÄ™ i mocno
krwawiła. Ale nie straciła przytomności.
– Z tego, co mówisz, nie wynika, żeby coÅ› groziÅ‚o jej życiu –
mówiÄ™, aby go uspokoić. Zaraz też dostrzegam, że niestety – bez
powodzenia.
– Szpital Króla Edwarda VII ma doskonaÅ‚Ä… opiniÄ™ – wtrÄ…ca
Alexander. Jest równie zdenerwowany, jak jego wspólnik. Rozmowa
pomaga mu najwyraźniej radzić sobie ze stresem. Wyjaśnia mi, że to
prywatna klinika w Marylebone i jednocześnie jedna z najlepszych
placówek tego typu w Londynie. Ponoć zajmowali się tam również
ksiÄ™ciem Filipem. – ZrobiÄ… dla Sarah, co tylko w ich mocy – dodaje, lecz jego sÅ‚owa brzmiÄ… bardziej jak pobożne życzenie.
Ledwie otwierają się drzwi windy, obaj mężczyźni wypadają na
zewnątrz i pędem przecinają hol wejściowy. Mam problemy, żeby
dotrzymać im kroku. Na zewnątrz czeka już limuzyna. Po chwili
pędzimy ulicami miasta. Jonathan próbuje dodzwonić się do ojca.
Zgłasza się jedynie poczta głosowa, co tylko potęguje jego
zdenerwowanie. Następnie wybiera numer kliniki i po dłuższych
pertraktacjach z sekretarką zyskuje tylko potwierdzenie, że niejaka
Sarah Huntington została przyjęta do szpitala i jest operowana.
– Niech ich szlag trafi. – KoÅ„czy poÅ‚Ä…czenie i przeklina gÅ‚oÅ›no.
To pokazuje jedynie, jak cała sytuacja wyprowadziła go z równowagi.
– Spokojnie, na pewno nie jest z niÄ… źle – mówiÄ™. Kiedy Jonathan
na mnie patrzy, widzę, że w tej chwili na pewno z nim nie jest dobrze.
Po raz pierwszy dostrzegam w jego oczach strach.
Serce mnie boli, kiedy widzę go w takim stanie. Chętnie
pogłaskałabym go i pocieszyła. Brak mi jednak odwagi, bo Alexander
siedzi naprzeciwko nas. Jest co prawda zamyślony i wygląda przez
okno, ale od czasu do czasu przenosi wzrok to na mnie, to na Jonathana
i robi zagadkowÄ… minÄ™.
Poza tym wcale przecież nie wiem, czy Jonathan życzyłby sobie
mojej troski. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak bardzo zamkniętego,
upartego i nieprzystępnego.
Do samego szpitala nie zamieniamy już ani słowa. W końcu
parkujemy przed gmachem kliniki na Beaumont Street, wielkim, ale też
zaskakująco skromnym wielopiętrowym budynkiem o białym cokole i
długich rzędach okien zagłębionych w murze z czerwonej cegły.
Gmach idealnie pasuje do charakteru okolicznej zabudowy. Nad
wejściem, do którego prowadzi obsadzony bukszpanami chodnik,
powiewa flaga. Zdziwiona stwierdzam, że szpital wygląda prawie jak
hotel.
Kiedy jestem już w środku, również nie czuję się, jakbym
przestąpiła próg kliniki. Wszystko dookoła wygląda jak w luksusowo
urządzonym domu. Za ladą, przy której siedzi sekretarka, w ścianie,
osadzony jest wysoki kominek. Widać jednak, że od dłuższego czasu
nie jest wykorzystywany. Witraże w oknach przywodzą na myśl
wnętrze kościoła. Po powitaniu zostajemy zaprowadzeni nie do zimnej
poczekalni, a do salonu bibliotecznego, czyli wysokiego pomieszczenia z eleganckimi meblami, wygodnymi czerwonymi sofami i witrynami z
polerowanego drewna. Nie musimy długo czekać, bo niemal
natychmiast pojawia się lekarka o brązowych włosach poprzetykanych
pasemkami siwizny. Plakietka przy kieszonce na jej piersi informuje, że
mamy do czynienia z doktor Mary Joncus. Patrzę na nią i zgaduję, że
ma pięćdziesiąt kilka lat.
– Jak siÄ™ czuje moja siostra? – Jonathan pyta prosto z mostu,
ledwie kobieta się z nami przywitała.
– PaÅ„ska siostra doznaÅ‚a zÅ‚amania nogi. Poza tym jest
poturbowana i ma jednÄ… ranÄ™ ciÄ™tÄ…, przez którÄ… straciÅ‚a sporo krwi –
wyjaÅ›nia kobieta. – Szybko zatamowaliÅ›my krwotok i
ustabilizowaliśmy pacjentkę. Na szczęście wystarczyła krótka operacja,
w czasie której nastawiliśmy złamaną kość. Zaraz po niej pacjentka