—Z tobÄ…... z tobÄ… dam sobie radÄ™ — wykrztusiÅ‚.
— OczywiÅ›cie—odparÅ‚a z triumfujÄ…cÄ… minÄ….—Ibycus wiedziaÅ‚o tym, inaczej by ci nie przekazaÅ‚ swojej Mocy. Dorównasz mu potÄ™gÄ…, bÄ™dziesz nadziejÄ… mieszkaÅ„ców Arvonu, tarczÄ… chroniÄ…cÄ… ich przed CiemnoÅ›ciÄ….
— Panie...
Firdun i Aylinn odwrócili głowy.
Za nimi stali obok siebie Hardin, Guret i Lero. Hardin wskazał na spienione fale. Zakochana para poczuła, że woda z pluskiem omywa im stopy.
— Morze nadciÄ…ga.
— Wszystkie koty powinny uciec jak najdalej! — rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ Kethan. — Czeka nas daleka droga.
— Niech tak siÄ™ stanie — odparÅ‚ Firdun. W jego gÅ‚osie zabrzmiaÅ‚a nowa, wÅ‚adcza nuta. Gdybym zamknęła oczy, mogÅ‚abym przysiÄ…c, że to powiedziaÅ‚ sam Ibycus, pomyÅ›laÅ‚a przelotnie Aylinn. Czeka ciÄ™ daleka droga, ale nie pójdziesz niÄ… samotnie, nie, już nigdy w życiu nie bÄ™dziesz sam.
Kiedy wędrowcy cofnęli się pospiesznie, morze zalało miejsce, w którym tak niedawno wznosiła się złowieszcza Brama.
InterludiumPort Es, Miasto Es, EstcarpDzień był piękny, a morski wiatr, natrętnie trącający okienko obserwatora na wieży, raczej ożywczy niż zimny. Pani Loyse ciaśniej otuliła się podwójnym wełnianym szalem, choć zdawała sobie sprawę, że mrozi ją strach, a nie chłodny powiew.
Nie chciała liczyć dni, które tu spędziła spoglądając na wielką zatokę, ponad czarną plamą przeklętej wyspy Gorm. Nowe statki zawinę do portu. Było lato i Sulkarczycy wykorzystywali przychylne wiato oraz piękną, bezsztormową pogodę. Na kotwicy stało teraz pięć korabi, nie było jednak tego, na który czekała najbardziej.
Znała morze z najgorszej strony. Verlaine, w którym się urodzi: od dawien dawna stanowiło zagrożenie dla żeglarzy. Nie, jego mieszkańcy nie byli piratami, w rzeczywistości jednak niczym się od nic nie różnili, żyjąc z katastrof morskich, a natura pomagała im, pędź; statki na podwodne skały. Na pewno Verlaine nie było wyjątkiem. Ilu wielmożów z Alizonu i z nieznanych zamorskich krain bogaci się, zwabiając zbłąkane korabie na rafy?
I tam nie brakuje korsarzy. Niedawno zniszczono ich gniazdo ukryte w pobliżu Nadmorskiej Twierdzy, w Krainie Dolin.
Ciemność obudziła się, wyciągała macki. Kto wie, gdzie znów s pojawi, w jakiej postaci? Wprawdzie uczeniu z Lormtu porozumiewali z się z Gniazdem Gryfa w Arvonie, ale zamek ten znajdował się daleko od wybrzeża, a jego mieszkańcy nic nie wiedzieli o grożących na morzu niebezpieczeństwach.
— Jaki czar chciaÅ‚abyÅ› rzucić na fale, najdroższa?
Małżonek Loyse nosił kolczugą i ciężkie buty, lecz podszedł tak cicho, że nie wyrwał jej z zamyślenia. Drgnęła zaskoczona, gdy objął ją w pasie muskularnym ramieniem. Odwróciła głowę i spojrzała mu prosto w oczy.
Koris, teraz Obrońca i Marszałek Estcarpu, a w rzeczywistości władca tej starożytnej krainy, nie był wyższy od Loyse. Walczył jednak tak dobrze, że w końcu żaden wróg nie śmiał wyzwać go na pojedynek.
— CzujÄ™ siÄ™ jak naiwna panienka czekajÄ…ca na... — urwaÅ‚a, z trudem powstrzymujÄ…c Å‚zy: tych Koris nigdy nie zobaczy.
— JesteÅ› wielkÄ… damÄ… — zbliżyÅ‚ usta do jej policzka, czuÅ‚a jego ciepÅ‚y oddech — i masz syna, który opuÅ›ciÅ‚ ognisko rodzinne.
— JakieÅ› nowiny? — zapytaÅ‚a wiedzÄ…c, że gdyby o czymÅ› usÅ‚yszaÅ‚, powiedziaÅ‚by jej od razu.
— „Wielki Å»agiel" przybyÅ‚ z Nadmorskiej Twierdzy. Jego kapitan przypÅ‚ynÄ…Å‚ szalupÄ…, zanim zaÅ‚oga rzuciÅ‚a kotwicÄ™. PrzywiózÅ‚ tylko pogÅ‚oski i strzÄ™py informacji: że tego lata pojawiÅ‚o siÄ™ bardzo dużo gór lodowych, które docierajÄ… dalej na poÅ‚udnie niż zwykle. Oprócz tego... — Koris odsunÄ…Å‚ siÄ™ nieco od żony — Lisica poprosiÅ‚a o spotkanie. — WesoÅ‚ość zniknęła z jego twarzy i gÅ‚osu. Loyse zacisnęła usta, jakby poczÄ™stowaÅ‚ j Ä… czymÅ› kwaÅ›nym.
— Chodźmy wiÄ™c. — OdwróciÅ‚a siÄ™ w stronÄ™ krÄ™tych schodów. — Korisie, przez tyle lat miaÅ‚eÅ› do czynienia z Czarownicami. Jak udaÅ‚o ci siÄ™ panować nad sÅ‚owem, nie powiedzieć czegoÅ› obraźliwego? MyÅ›laÅ‚am, że nowe wÅ‚adczynie Mocy sÄ… spokojniejsze i nastawione bardziej pokojowo niż ich poprzedniczki, póki nie przysÅ‚aÅ‚y nam Lisicy na poÅ›redniczkÄ™.