A lordowie wkraczali do akcji, gdy tylko Quaan zażądał ich wsparcia. Byli potężni i nieugięci; walczyli z twardym zdecydowaniem ludzi, którzy wiedzieli, że są zdolni do profanacji i nie mają zamiaru doprowadzić się do tej ostateczności.
Dzięki temu twierdza lordów przetrwała. Eoman po eomanie padał w bitwie każdego dnia; zapasy kurczyły się; malały zapasy ziół i mikstur leczniczych uzdrowicieli.
Przemęczenie żłobiło oblicza ludzi, pozbawiło je ochronnej warstwy ciała, aż w końcu ich czaszki zdawały się osłonięte jedynie napięciem i lękiem. Revelstone osłaniało jednak swych mieszkańców i trwało.
PoczÄ…tkowo lordowie skupili uwagÄ™ na potrzebach bitwy. Instynktownie odsuwali od siebie niebezpiecznÄ… wiedzÄ™. SwÄ… energiÄ™ zużywali na pracÄ™ i walkÄ™, nie podejmujÄ…c studiowania tego ostatecznego Å›rodka. Przez sześć dni twierdza rozbrzmiewaÅ‚a echem ciÄ…gÅ‚ego ataku. Wielki lord Mhoram zaczÄ…Å‚ siÄ™ w koÅ„cu lÄ™kać chwili, w której SzataÅ„ska Pięść zmieni swÄ… taktykÄ™ – gdy furia i jego pan bÄ™dÄ… gotowi do ponownego użycia Kamienia i Laski. Siódmej nocy drÄ™czyÅ‚y Mhorama we Å›nie majaki na podobieÅ„stwo jego poprzednich wizjonerskich koszmarów sennych. Raz i drugi zdawaÅ‚o mu siÄ™, że niemal sÅ‚yszy krzyk Wyzwolonego. Lord obudziÅ‚ siÄ™ zlany potem i poÅ›pieszyÅ‚ na wyżynÄ™, aby sprawdzić, czy nic siÄ™ nie staÅ‚o Wyzwolonemu z Glimmermere.
Wyzwolony był bezpieczny i zdrów, podobnie jak córki Loeryi. Nie przyniosło to jednak ulgi Mhoramowi. Nadal czuł w szpiku kości chłód niczym echo zimy. Był pewny, że kogoś gdzieś zabito w męczarniach. Przezwyciężając dreszcz przerażenia, zwołał lordów na radę, na której po raz pierwszy poruszył problem wykorzystania nowej wiedzy przeciwko Wzgardliwemu.
Jego pytanie wstrzÄ…snęło wszystkimi, nikt nie odezwaÅ‚ siÄ™ sÅ‚owem. Amatin przyglÄ…daÅ‚a siÄ™ swoim dÅ‚oniom. Mhoram wyczuwaÅ‚ ich napiÄ™cie, zdawali siÄ™ mówić: – MyÅ›lisz zatem, że powinniÅ›my powtórzyć dzieÅ‚o Kevina, niszczyciela Krainy? – Ale wiedziaÅ‚, że nie zamierzali go o to oskarżyć. CzekaÅ‚, aż w koÅ„cu Loerya odzyskaÅ‚a gÅ‚os.
– Gdy broniÅ‚eÅ› nawy... dziaÅ‚aÅ‚eÅ› przeciw innemu zÅ‚u. Jak zapanujesz nad tÄ… mocÄ…, jeÅ›li sam jÄ… wyzwolisz?
Mhoram nie miał odpowiedzi na to pytanie.
– Nie mamy narzÄ™dzi do posÅ‚użenia siÄ™ takÄ… mocÄ… – zmusiÅ‚ siÄ™ wkrótce do dodania Trevor. – Jestem przekonany, że nasze laski by nie wystarczyÅ‚y – nie byÅ‚yby wystarczajÄ…co silne, aby zapanować nad tak potężnÄ… mocÄ…. Brak nam Laski Praw, a ja wiem, że żadne inne narzÄ™dzie nie sprosta tym wymaganiom.
– A ta wiedza – powiedziaÅ‚a ostrym tonem Amatin – której miaÅ‚eÅ› Å›miaÅ‚ość zaufać, nie wystarczyÅ‚a wielkiemu lordowi Kevinowi, synowi Lorica. Jedynie powiÄ™kszyÅ‚a koszty jego rozpaczy. Ja oddaÅ‚am... oddaÅ‚am swe życie zgÅ‚Ä™bianiu jego MÄ…droÅ›ci i mówiÄ™ szczerze. Taka moc to puÅ‚apka i uÅ‚uda. Nie sposób nad niÄ… zapanować. Porazi dÅ‚oÅ„, która niÄ… wÅ‚ada. Lepiej zginąć w imiÄ™ pokoju, niż kupić dzieÅ„ przetrwania za cenÄ™ takiego niebezpieczeÅ„stwa!
I tym razem Mhoram nie miał odpowiedzi. Nie potrafił uzasadnić swych racji. Jedynie lodowate przeczucie czające się w jego kościach mówiło mu, że nieznana odraza grasuje po Krainie w miejscach odległych od Revelstone.
– LÄ™kasz siÄ™, że ur-lord Covenant może nas poddać profanacji? – podsumowaÅ‚a ponuro Amatin.
A on nie potrafił temu zaprzeczyć.
Tak więc rada zakończyła się bez podjęcia decyzji, a lordowie wrócili do obrony twierdzy.
Walki nadal nie ustawaÅ‚y. Przez cztery dalsze dni lordowie wÅ‚adali ogniem swych lasek z caÅ‚Ä… potÄ™gÄ… i przebiegÅ‚oÅ›ciÄ…, na jakÄ… mogli siÄ™ zdobyć. Grupa bojowa, nie zrażona wyczerpaniem, nie ustawaÅ‚a w walce – a inni mieszkaÅ„cy Revelstone robili wszystko co w ich mocy, aby spychać jaskiniowe upiory, ur-podÅ‚ych, pomiot Kamienia z murów. SzataÅ„ska Pięść nie ustÄ™powaÅ‚. PonawiaÅ‚ swe ataki, jakby jego straty nie miaÅ‚y znaczenia, poÅ›wiÄ™caÅ‚