To może wcale nie być takie łatwe, pomyślał agent. W chwili gdy technik zamknął za sobą drzwi, podbiegł do nich i zatrzymał się, nasłuchując. Może nie wspaniale, ale i nie tragicznie, przemknęła mu myśl, kiedy usłyszał odgłos jednego zamykanego zamka. Widocznie technik bardzo się śpieszył. Człowiek z Agencji przyłożył ucho do pokrytych łuszczącą się farbą drzwi i wstrzymał oddech; trzydzieści sekund później odwrócił głowę, wypuścił powietrze z płuc, nabrał je ponownie i znowu zaczął nasłuchiwać. Dobiegające zza drzwi słowa były przytłumione, ale nie miał najmniejszych problemów z ich zrozumieniem.
- Centrala? Tu Mikę ze Sto Trzydziestej Ósmej ulicy, sektor dwunasty, maszyna numer szesnaście. Czy mamy w tym budynku jeszcze jedno urządzenie? - Cisza, trwająca około dwudziestu sekund. - Nie mamy, co? Nie mogę sobie poradzić z jakimś nakładaniem częstotliwości, zupełnie bez sensu... Telewizja kablowa? W tej okolicy nie mieszka nikt, kto mógłby sobie na to pozwolić... Aha, rozumiem. Kabel zbiorczy, tak? Chłopcy od prochów nie żałują sobie niczego... Może mieszkają w nędznej dzielnicy, ale chałupy mają wyposażone tak, że mucha nie siada. Dobra, daj jeszcze raz sygnał, a spróbuję jakoś go oczyścić.
Agent odsunął się od drzwi i ponownie wypuścił powietrze z płuc, tym razem z wyraźną ulgą. Konfrontacja nie była konieczna, gdyż zdobył już wszystkie potrzebne informacje: Sto Trzydziesta Ósma ulica, sektor dwunasty, maszyna numer szesnaście, a w dodatku znali nazwę firmy, która zainstalowała automat zgłoszeniowy: Reco- Metropolitan Company, Sheridan Square, Nowy Jork. Resztą będą mogli się zająć biali chłopcy. Wycofał się na obskurną klatkę schodową i uniósł kołnierz koszuli.
- Słyszycie mnie? Podają namiary na wypadek, gdybym miał wpaść pod ciężarówkę.
- Śmiało, cesarzu Jones.
- Maszyna numer szesnaście w czymś, co nazywają sektorem dwunastym.
- Dobra. Chyba tym razem zapracowałeś na wypłatę.
- Mógłbyś przynajmniej powiedzieć: "Wspaniale, stary druhu".
- To ty chodziłeś do college'u, nie ja.
- Niektórym układa się aż za dobrze... Zaczekaj! Mam towarzystwo!
Piętro niżej na schodach pojawił się niewysoki Murzyn; na widok agenta wybałuszył oczy i błyskawicznie wyszarpnął spod marynarki rewolwer. Funkcjonariusz CIA padł płasko na posadzkę, dzięki czemu cztery wystrzelone jeden za drugim pociski przeleciały nad jego głową, odbijając się od ściany, po czym przeturlał się do balustrady, wycelował pistolet i dwukrotnie nacisnął spust; napastnik osunął się bezwładnie na schody.
- Dostałem rykoszetem, ale załatwiłem go! - wydyszał agent do mikrofonu. - Przyślijcie po nas samochód, szybko!
- Już jedziemy. Trzymaj się!
Następnego dnia, kilka minut po ósmej rano, Aleks Conklin wkroczył do gabinetu dyrektora Centralnej Agencji Wywiadowczej, odprowadzany zdumionymi spojrzeniami strażników i sekretarek, zaskoczonych tym, że stary, utykający mężczyzna został natychmiast dopuszczony przed oblicze szefa.
Peter Holland uniósł wzrok znad rozłożonych na biurku papierów.
- Masz coś? - zapytał.
- Nic - odparł gniewnym tonem emerytowany oficer wywiadu, zamiast do fotela, kierując się w stronę stojącej pod ścianą kanapy. - Zupełnie nic. Cholera, co za popieprzony dzień, a właściwie jeszcze nawet się nie zaczął! Casset i Valentino siedzą w podziemiach i szperają na odległość w najgorszych dzielnicach Paryża, ale jak na razie nic nie znaleźli... Boże, popatrz na to sam i spróbuj znaleźć jakiś sens! Najpierw Swayne, Armbruster, DeSole - nasz cholerny DeSole, niemy mol! - a potem, nie wiadomo dlaczego, Teagarten, w dodatku z wizytówką Bourne'a, chociaż doskonale wiemy, że to była pułapka na Jasona zastawiona przez Szakala. Z drugiej strony nic nie wskazuje na jakiekolwiek powiązania Szakala z Teagartenem, a tym samym z "Meduzą". To wszystko nie ma najmniejszego sensu, Peter! Straciliśmy kontrolę nad sytuacją!
- Uspokój się - poradził mu łagodnie Holland.
- Jak to sobie wyobrażasz? Bourne zniknął bez śladu, jeśli w ogólnie zginął, nie wiemy, gdzie jest Marie, a teraz jeszcze Bernardine, zastrzelony w biały dzień na rue de Rivoli... To znaczy, że Jason tam był! Musiał tam być!