Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.


Wprowadzono oskarżonego, który apatycznie zajął swoje miejsce pod strażą policjanta.
Wygląd Antoniego Kosiby zdawał się być najjaskrawszym kontrastem pogodnego zadowole-
nia z siebie jego obrońcy. Usiadł zgarbiony, opuścił głowę i wpatrywał się nieruchomo w
podłogę. Jego broda jeszcze bardziej posiwiała, skóra na twarzy zżółkła, pod oczami zazna-
czały się wyraźne sinawe worki. Nawet nie rozejrzał się po sali, jakby nie słyszał życzliwych
znajomych głosów wymawiających jego nazwisko, zresztą może nie słyszał ich rzeczywiście,
gdyż na skierowane doń pytania obrońcy również nie zareagował wcale. Dopiero ostry odgłos
dzwonka i rozkaz policjanta, który kazał mu wstać, rozbudziły Kosibę. Podniósł się ciężko i
usiadł, znowu pogrążony w swoich myślach.
W tej sali był jedynym człowiekiem, którego zupełnie nie obchodził przebieg rozprawy i
jej wynik.
Jak automat odpowiedział na skierowane doń pytania zmierzające do ustalenia personaliów
i zatonÄ…Å‚ znowu w apatycznym bezruchu.
– Gdybym miaÅ‚ do czynienia z Å‚awÄ… przysiÄ™gÅ‚ych – pomyÅ›laÅ‚ z uÅ›miechem KorczyÅ„ski –
sam wygląd tego biedaka wystarczyłby mi do uzyskania uniewinnienia.
Tymczasem rozpoczął się korowód świadków. Przed pulpitem stanął przodownik Ziomek.
Na precyzyjnie skonstruowane pytania prokuratora musiał odpowiedzieć wyjaśnieniami silnie
145
obciążającymi oskarżonego. Kosiba przyznał się do kradzieży walizki z narzędziami, walizki
tej nie zwrócił, ukrył ją i przetrzymał kilka tygodni, oddał zaś wobec groźby rewizji, która i
tak doprowadziłaby do odnalezienia skradzionego przedmiotu.
Z kolei wystąpił z pytaniami obrońca.
– Czy Å›wiadek, jako komendant posterunku w Radoliszkach, otrzymywaÅ‚ jakieÅ› zażalenia
od ludności na Kosibę?
– Nie, żadnych.
– Czy przed wypadkiem przywÅ‚aszczenia narzÄ™dzi uważaÅ‚by pan za możliwe wystawienie
mu świadectwa moralności?
– OczywiÅ›cie. To byÅ‚ bardzo porzÄ…dny czÅ‚owiek.
– Dlaczego pan nie aresztowaÅ‚ Kosiby po ujawnieniu kradzieży?
– Bo nie zachodziÅ‚a, moim zdaniem, obawa ucieczki. WystarczyÅ‚o zobowiÄ…zanie siÄ™ Kosi-
by do mewydalania siÄ™.
– Czy Å›wiadek wiedziaÅ‚, że Kosiba przybyÅ‚ do waszej okolicy wzglÄ™dnie niedawno i że od
wielu lat bardzo często zmieniał miejsce zamieszkania?
– WiedziaÅ‚em.
– I pomimo to ufaÅ‚ mu pan, że nie naruszy zobowiÄ…zania?
– Tak. ZresztÄ… nie omyliÅ‚em siÄ™, bo przecie nie uciekÅ‚.
–– DziÄ™kujÄ™. WiÄ™cej pytaÅ„ nie mam.
Następnym świadkiem był doktor Pawlicki. Początkowo oświadczył z. niechęcią, że nic
dodać nie może do swoich poprzednich zeznań, jednak pod naciskiem prokuratora zaczął od-
powiadać.
– ByÅ‚em trzykrotnie w izbie, gdzie mieszkaÅ‚ oskarżony.
– W jakim celu?
– Najpierw, by go ostrzec przed uprawianiem bezprawnej praktyki lekarskiej, później we-
zwany do wypadku i wreszcie celem odszukania skradzionych narzędzi chirurgicznych.
– Jakie warunki higieniczne zastaÅ‚ pan w te) izbie?
– WrÄ™cz opÅ‚akane. Ubranie oskarżonego byÅ‚o wysmolone, rÄ™ce bardzo brudne. PuÅ‚ap w
wielu miejscach pokryty był pajęczynami. Zauważyłem, że garnki, w których gotowano zioła,
porośnięte były tłustym brudem. Prawdopodobnie służyły również do. gotowania strawy i
robiły wrażenie nigdy nie. mytych. Podłoga była zawalona śmieciami i różnymi rupieciami.
Zaduch panował taki, że trudno było oddychać.
– Gdzie Kosiba przeprowadzaÅ‚ operacje?
– WÅ‚aÅ›nie w tej izbie.
– Czy w takich warunkach przy poważniejszych zabiegach może pacjentowi grozić zaka-
żenie?
– OczywiÅ›cie, i to nie tylko w poważniejszych. Przy każdej najdrobniejszej rance, jeżeli
dostanie się do niej brud lub kurz czy coś podobnego, możliwe jest zakażenie lub tężec.
– Jak odpowiedziaÅ‚ oskarżony na upomnienia pana doktora?
– ZignorowaÅ‚ je caÅ‚kowicie.
– Czy widziaÅ‚ pan narzÄ™dzia chirurgiczne, których używaÅ‚ znachor do operacji?
– WidziaÅ‚em, lecz nie byÅ‚y to narzÄ™dzia chirurgiczne. WidziaÅ‚em zwykÅ‚e Å›lusarskie mÅ‚otki,
dłuta, obcęgi itp. Oraz zwykły nóż kuchenny i piłę ogrodniczą.

Podstrony