Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

- Jedyną akcją odwracającą uwagę Niemców od głównej inwazji powinna być operacja “Anvil” - lądowanie w południowej Francji, a nie na Bałkanach.
- Czy sądzisz, że możemy sprawę stawiać tak arbitralnie? - zapytał Roosevelt.
- Panie prezydencie, l stycznia 1944 r. liczebność naszych sił zbrojnych zaangażowanych w walkach na całym świecie wyniesie 10,7 miliona żołnierzy. W tym czasie liczebność wojsk brytyjskich nie przekroczy 4,4 miliona - twardo odpowiedział Marshall.
Roosevelt milczał przez chwilę, ale widać było, że ta odpowiedź zrobiła na nim duże wrażenie.
- Tak, generał Marshall powinien być naczelnym dowódcą alianckich wojsk walczących z Niemcami i objąć swoją komendą oddziały brytyjskie, francuskie, włoskie i amerykańskie, które wezmą udział w tym przedsięwzięciu! - wykrzyknął prezydent. Zrobił ogromną przyjemność Marshallowi, który bardzo liczył, że przypadnie mu zaszczyt dowodzenia wojskami alianckimi wyzwalającymi Europę.
Premier Churchill spodziewał się amerykańskiego sprzeciwu wobec koncepcji lądowania na Bałkanach. Był jednak zbyt wytrawnym politykiem, aby przy pierwszych trudnościach zrezygnować ze swoich planów - tak ważnych dla istnienia imperium brytyjskiego. Upierał się przy nich, ale widząc niechęć sojuszników, twierdził, że akcja na Bałkanach ma być jedynie działaniem odwracającym uwagę Niemców od głównego kierunku inwazji, czyli od lądowania w północnej Francji. Było to rozsądne tłumaczenie, gdyż pojawienie się wojsk anglo - amerykańskich na greckim brzegu zmusiłoby Niemców do przesłania tam wielu dywizji z Francji. Żadna z nich nie mogłaby już wrócić do Normandii w dniu, w którym pojawiłyby się tam główne siły inwazyjne. Jednakże ani Roosevelt, ani Stalin nie chcieli zaakceptować takiego planu wyczuwając, że Churchillowi w rzeczywistości chodzi o skupienie wszystkich sił w tamtym rejonie Europy. Amerykanie zgadzali się, że należy przeprowadzić operację odwracającą uwagę Niemców, ale uparli się, że powinna nastąpić na południu Francji. Takiego zdania był również Stalin. Argumenty Churchilla trafiały więc w próżnię. Dlatego premier Wielkiej Brytanii stał się nerwowy i rozdrażniony. Wybuch nastąpił w czasie uroczystego obiadu wydanego w ambasadzie ZSRR.
Jak to było w radzieckim zwyczaju, przez całe przyjęcie Stalin i minister spraw zagranicznych Wiaczesław Mołotow wznosili nie kończące się toasty. Być może nadmiar rosyjskiej wódki rozwiązał język Stalinowi, który nagle podniósł się z kieliszkiem w dłoni i stwierdził, że po wojnie niemiecki Sztab Generalny musi zostać zlikwidowany, co zapobiegnie odrodzeniu się w przyszłości militarnej potęgi Niemiec.
- Funkcjonowanie hitlerowskich armii zależy od 50 tysięcy oficerów i naukowców. Jeżeli oni zostaną wyłapani i rozstrzelani, niemiecka potęga militarna będzie zniszczona - mówił.
Churchill zareagował bardzo ostro.
- Brytyjski parlament ani społeczeństwo nie będą tolerować masowej egzekucji. Zwrócą się gwałtownie przeciwko ludziom za nią odpowiedzialnym, gdy tylko rzeźnia się rozpocznie. Związek Radziecki nie powinien mieć żadnych złudzeń co do tego.
- Pięćdziesiąt tysięcy musi zostać rozstrzelanych - powtórzył Stalin.
Churchill poczerwieniał.
- Raczej zastrzeliłbym się w ogrodzie i to zaraz, niż naraziłbym honor własny i mojego kraju na taką niesławę!
- No, powiedzmy, nie pięćdziesiąt lecz czterdzieści dziewięć tysięcy - wtrącił się Roosevelt, wyraźnie zmierzając do rozładowania napiętej sytuacji. Wtedy podniósł się syn prezydenta pułkownik Elliott Roosevelt, który nie wiadomo w jaki sposób znalazł się na przyjęciu, gdyż nikt go tam nie zaprosił.
- Zgadzam się z propozycją pana Stalina i jestem pewien, że armia amerykańska poprze ten plan.