Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

.. jak w czasach, kiedy nie groził im żaden
złowieszczy nóż, który tak bardzo profesora odmienił. Ale teraz
było już za późno. O wiele za późno. Żeby przetrwać jako para
naukowców i kochanków - żeby w ogóle przetrwać - musieli przeć
naprzód.
- Tak więc nieuchronnie wracamy do punktu wyjścia podsumował
Isaac. - Pilgrim dał nam olbrzymią szansę. Uważam, że
postąpilibyśmy głupio, z zawodowego, historycznego, a nawet
etycznego punktu widzenia, gdybyśmy odrzucili jedyną w życiu
możliwość zgłębienia chemii ludzkiego umysłu.
Innymi słowy, gdybyśmy nie poszli w ślady Marii? - szepnęła
Nichole patrząc w udręczone oczy Isaaca.
- Tak. Z jej notatek wynika, że chciała nam przekazać coś
niezwykle ważnego. Myślę, że powinniśmy jej posłuchać. Jesteśmy
jej to winni. Jej i sobie.
 
Kiedy Piszczyk po raz kolejny spojrzał na siedzącą obok
blondynkę, Tęcza grzmotnął pięścią w biurko i ryknął:
- Do kurwy nędzy! Słuchasz mnie, ty pierdolony głupku, czy
 
 
 
 
 
 
nie?!
- Cccooo...? - Bylighter aż podskoczył. Ze strachu zaschło
mu w ustach. - Tttaaak, oczywiście, Tęcza, słuchałem cały czas!
- No to powtórz - warknął Raynee kierując w stronę prze-
rażonego Piszczyka płaskie ostrze noża. - Ale już! Gadaj!
- No... ja i Zorza... - dukał Bylighter - ja i Zorza... mamy
przetestować te nowe analogi. Mamy je dać dziwkom i niektórym
klientom. Mamy sprawdzić, czy...
- Będziesz jej pomagał. Będziesz robił wszystko, co ci każe.
I tym razem nie zawalisz. Nie zawalisz, Piszczyk, rozumiesz?
Bylighter kiwnął rozpaczliwie głową, bo nie mógł wykrztusić
ani słowa. Wytrzeszczonymi ze strachu oczyma gapił się na czubek
grubego noża o podwójnym ostrzu, skierowany prosto w jego pierś.
- No?
- Roz... roz... rozumiem - zapiszczał, bo przerażenie ści-
skało mu gardło. - Jezu, Tęcza, przyrzekam, że nie... że nie...
Raynee posłał mu wściekłe spojrzenie.
- Wiem, że nie zawalisz. Teraz opowiedz mi jeszcze raz o tej
dziewczynie i jej przyjaciołach. O tej, która nagabuje cię o
prochy.
- Eeee... Myślę, że nadal ją interesują, chyba tak. Powie-
działem im, że... że spotkamy się jutro koło południa. Że może
coś do tego czasu załatwię. Jak się spotkamy, to...
- Spierdalaj, Piszczyk - warknął Tęcza. - I zmień gacie,
zanim się na dokładkę zesrasz.
- Ale... ale co z...
- Won stąd!
Raynee i Zorza patrzyli z nie ukrywanym rozbawieniem, jak
Bylighter zrywa się z fotela i znika za ledwo uchylonymi
drzwiami, które Tęcza otworzył przyciśnięciem guzika na biurku.
- Nie wierzę. - Zadziwiona blondynka pokręciła głową.
- Naprawdę zsikał się w spodnie...
- To dla niego normalka - prychnął zdegustowany Raynee,
rzucając nóż na biurko. - Masz. Weź te analogi. - Podsunął jej
pakiecik z fiolkami. - Rozważ je na dawki wielkości jednej
dziesiątej grama i ponumeruj, żeby się nie pomieszały. Szlag by
to trafił - warknął zirytowany. - Temu zasrańcowi nie można ufać.
Wszystko spieprzy.
- W życiu nie widziałam równie beznadziejnego faceta -
odrzekła Zorza wkładając fiolki do torebki. - Wciąż nie rozumiem,
po co go przy sobie trzymasz. To do ciebie niepodobne.
- Kiedy myśliwy chce upolować grubą zwierzynę - wyszeptał
Raynee - musi ją czasami zmylić. Wysyła naganiacza, który robi
dużo hałasu, zwraca na siebie uwagę i zapędza ofiarę w
odpowiednie miejsce. Robota naganiacza jest niebezpieczna; bestia
może go stratować. Dlatego wybiera się do tej roli najgorszego
patałacha, którego nikomu nie żal. A niedługo na ulicach aż się
zaroi od myśliwych... - dodał z uśmiechem.
- Trudno będzie rozróżnić, kto na kogo poluje. Dasz sobie
radę?
- Z Piszczykiem? - spytała z niedowierzaniem i roześmiała
się.
- Z Piszczykiem, z dziewczynami, z klientami... z całym tym
kramem. Zobaczysz, ludziom zacznie odbijać szajba. Niewykluczone,
że będziesz musiała udawać, że go lubisz. - Raynee wciąż się
 
 
 
 
 
 
uśmiechał, ale tylko ustami. - Potrafisz?
Zorza spojrzała na niego wzrokiem równie zimnym i obojętnym,
dotknęła przodu obcisłej jak druga skóra sukni i szepnęła:
- Dobrze wiesz, że tak.
 
Przycupnięty pod nowym, cuchnącym smarami przedmiotem, który
znalazł się nagle w jego domu, maleńki pustynny szczurek - nie
wiedział, bo i skąd, że nadano mu imię MiniCooper - wyczuł z